O roli pierwszych dam w kształtowaniu wizerunku prezydenta, pisze dla Gazety Krakowskiej Tomasz Lis. Dziennikarz uważa, że wybór głowy państwa to nie tylko wybory prezydenckie, ale i plebiscyt na pierwszą damę. „Problem z kandydatem na pierwszą damę jest poważny”, szczególnie wobec zbliżających się wyborów w Stanach Zjednoczonych.
Prezydenckie żony odgrywają poważną, polityczną rolę, przekonuje Lis, dając przykład „Eleonory Roosevelt czy Nancy Regan”. „Są sytuacje, gdy lepiej niż ktokolwiek inny pomagają swym mężom. W zależności od potrzeby, w utwardzeniu albo rozmiękczeniu wizerunku”. „Ale jak miałby Clinton rozmiękczyć wizerunek żony?”, zastanawia się felietonista. Według niego Bill, mąż Hillary „na każdym kroku daje dowody, że nie nadaje się na pierwszą damę”. Także Amerykanie zapatrują się z niechęcią na to rozwiązanie. Zdaniem Lisa, mogą oni nie znieść dwójki Clintonów w Białym Domu, w sytuacji gdy Bill pełniłby rolę prezydenckiego męża.
„Problemem w drodze do Białego Domu nie jest płeć kandydatki na prezydenta, ale płeć jej partnera”, więc Hilary Clinton w walce o prezydenturę może dużo stracić, argumentuje autor. Tę kłopotliwą sytuację można szybko rozwiązać – zmieniając Billowi płeć, ironizuje na koniec Tomasz Lis. (ał)