Marki w Polsce często zbyt wcześnie rezygnują ze swoich ambasadorów. Kampanie z brand heroes powinny trwać jednak długo, żeby przebiły się do świadomości klientów – czytamy w miesięczniku Press.
Press zaczyna od przykładu Lidla. Choć sieć w sierpniu zakończyła współpracę z Pascalem Brodnickim i Karolem Okrasą, to według stratega Dariusza Kubuja marka nie powinna całkowicie rezygnować z tych ambasadorów.
To tylko potwierdza, że w Polsce często żywotność brand heroes lub fikcyjnych postaci jest znacznie krótsza niż na przykład w USA. Tutejsze firmy zazwyczaj rezygnują z wypromowanych fikcyjnych postaci lub ambasadorów marek po kilku latach – zauważa miesięcznik.
Najdłuższy staż ma Marek Konrad, który twarzą ING jest już 16 lat. Drugie miejsce w rankingu Press zajmuje Żubr (12 lat). Mały Głód reklamuje Danio z kolei lat 11.
Niżej plasuje się Goździkowa – z niej marka Etopiryna zrezygnowała po 9 latach, a Plus z Mumio – po 7.
To, że warto w ambasadorów inwestować potwierdza przykład zaangażowania przez PKO BP Szymona Majewskiego. „Wprawdzie kosztował spółkę ponad 3 mln złotych, ale skutkiem tej kampanii zaczął więcej kont otwierać niż zamykać” – czytamy.
Dariusz Kubuj jest zdania, że kampanie z brand heroes muszą trwać długo, żeby przebić się do świadomości klientów. „Ale to zabawa dla dużych firm” – dodaje przy tym. Strateg reklamowy Tomasz Pisanko na łamach Press dodaje także, że „praca nad bohaterem marki polega na tworzeniu silnego archetypu, z jakim się utożsamiamy”. Z przykładem powraca do Marka Konrada: „Ten uosabia optymistę z klasy średniej – jest jak członek rodziny, który poprawia nam humor”. (mw)