Do sieci wyciekły informacje o ponad 100 milionach kont w serwisie LinkedIn, służącym do nawiązywania kontaktów zawodowych i branżowych. To konsekwencje ataku hakerskiego z 2012 roku. O problemie pisze businessinsider.com.pl.
LinkedIn opublikował na swoim blogu oświadczenie w sprawie wycieku, w którym informuje, że 18 maja 2016 dowiedział się, że dane ponad 100 milionów kont mogły zostać wykradzione w 2012 roku. Portal zapewnia w oświadczeniu również, że natychmiast po tamtym ataku zalecił użytkownikom obowiązkową zmianę haseł. Zachęcał też do korzystania z silnych haseł i dwustopniowej weryfikacji, by zapewnić bezpieczeństwo na możliwie najwyższym poziomie.
Firma podała, że rozpoczęła unieważnienie haseł dla wszystkich kont utworzonych przed włamaniem w 2012 roku, które od tego czasu nie zmieniły hasła. Nic nie wskazuje na to, by doszło do kolejnego naruszenia zabezpieczeń – czytamy w oświadczeniu.
W businessinsider.com.pl czytamy, że haker, przedstawiający się jako Peace wystawił na sprzedaż adresy e-mail i hasła do 117 milionów profili w portalu. Dane te mogą posłużyć także do włamania się na inne strony internetowe i konta, jeśli tam również zostały wykorzystane. W rozmowie z portalem Motherboard haker stwierdził, że uzyskał dane właśnie w trakcie złamania zabezpieczeń LinkedIn w 2012 roku. Wtedy w sieci opublikowano 6,5 mln odszyfrowanych haseł. „Dziś okazuje się, że wyciek był znacznie większy, niż wtedy przypuszczano” – czytamy dalej. Jak podaje źródło, Peace sprzedaje dane za około 2,2 tys. dolarów. w tzw. ukrytej sieci www – części internetu dostępnej wyłącznie przez specjalne wyszukiwarki, ukrywające tożsamość użytkowników. Dalej czytamy też, że LinkedIn powiedział portalowi Motherboard, że sprawa była badana i nie można potwierdzić, czy oferowane dane są autentyczne. Rzecznik prasowy portalu stwierdził jednak, że LinkedIn nie wie, ile kont zostało dotkniętych atakiem w 2012 roku. (mb)