„Jest ostatnią ofiarą Powstania Warszawskiego?” – żartowano na konferencji SLD o Dariuszu Jońskim. Stał się sławny po wpadce z datami – według niego Powstanie Warszawskie odbyło się 1988 r. Rzecznik prasowy SLD stracił nie tylko wizerunek, ale i poparcie.
Od września 2009 roku zaczął piąć się w górę, kiedy objął kierownictwo nad referendum w sprawie odwołania Jerzego Kropiwnickiego, prezydenta Łodzi. Po odwołaniu prezydenta, na konwencji SLD, wybrano Jońskiego szefem partii. Po wejściu w koalicję z PO, objął stanowisko wiceprezydenta miasta. „Joński zaczął remontować drogi, dbał o czystość w mieście, na klombach sadził kwiatki. I ciągle zwoływał konferencje prasowe, by do opinii publicznej trafił przekaz, że to nie komisarz z PO, ale jego zastępca z SLD i podlegli mu urzędnicy wyremontowali ulicę Sienkiewicza, zaczęli przebudowę ulicy Rudzkiej, znaleźli pieniądze na zatrudnienie bezrobotnych przy sprzątaniu miasta” – czytamy w gazeta.pl. Startował także w wyborach na prezydenta miasta, jednak przegrał z Hanną Zdanowską z PO. W swojej politycznej karierze był także rzecznikiem prasowym klubu parlamentarnego, a następnie partii. Joński stał się pupilem Leszka Millera, który nie szczędził mu pochwał.
Ten bajeczny bieg historii przerwała jednak wpadka z datą Powstania. Żarty sypały się z każdej strony – ostatnio ze strony Moniki Olejnik w rozmowie z Januszem Palikotem, gdy stwierdziła, że „poseł Joński charakteryzuje się głównie tym, że jest słaby z historii”. Nie można odmówić mu popularności, jednak na kongresie w Warszawie nie wybrano Jońskiego na przewodniczącego partii. „Mówi się też, że może stracić funkcję rzecznika klubu parlamentarnego” – czytamy w gazeta.pl. (kg)