„Liczymy na tzw. efekt barceloński. Ci ludzie, którzy przyjechali do nas na Euro 2012, będą naszymi ambasadorami” – powiedział Gazecie Wyborczej Kraków Filip Szatanik, szef miejskiego centrum prasowego podczas Euro 2012.
„Dla mnie bardzo ważny był pobyt w Krakowie 600 zagranicznych dziennikarzy. Cały czas informowali nie tylko o sportowych przygotowaniach piłkarzy, lecz także o samym mieście i jego atmosferze!” – dodaje Magdalena Sroka, wiceprezydent Krakowa. Jej zdaniem promocja małopolskiej stolicy poprzez Euro w zagranicznych mediach warta jest minimum 100 mln zł. „Telewizja holenderska każdego dnia pobytu ich drużyny w Krakowie nadawała ze studia na tarasie hotelu pod Wawelem. Z Wawelem w tle! To nie do przecenienia!” – podkreśla. Szatanik zaznacza, że materiały powstające o Krakowie monitorowano na bieżąco i teraz jest ich „bardzo gruby brulion”, a kolejne teksty wciąż spływają. Co ciekawe, trener włoskiej drużyny przyczynił się do rozpromowania krakowskich sanktuariów. Cesare Prandeli stał się „ambasadorem turystyki pielgrzymkowej w Krakowie”. Po każdym meczu szedł z Wieliczki do: Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Łagiewnikach, klasztoru Kamedułów na Bielanach czy Sanktuarium Najświętszej Rodziny w Bieżanowie. „Teraz całe Włochy znają nasze miejsca kultu” – cieszy się Sroka. Dobrze z miastem zintegrowała się także drużyna angielska. Marcin Kandefer, dyrektor wydziału promocji w UMK, przypomina: „To Anglicy jako pierwsi wywiesili transparent, że dziękują Krakowowi za gorące przyjęcie. Od kiedy ich drużyna pojawiła się w Krakowie, angielska prasa zmieniła ton pisania o mieście – na bardzo pozytywny. Wszyscy nas tylko pytali o jedno: Dlaczego tutaj nie ma meczów?”. (es)