Bergün to niewielkie szwajcarskie miasteczko, którego populacja nieznacznie przekracza liczbę 500 mieszkańców. Zrobiło się jednak o nim głośno w mediach z powodu oficjalnego zakazu rozpowszechniania fotografii. Władze miasta twierdzą, że ich celem jest ochrona ludzi przed poczuciem nieszczęścia.
„To naukowo udowodnione, że piękne zdjęcia z wakacji, które pojawiają się w mediach społecznościowych, sprawiają przykrość naszym znajomym. Ludzi ogarnia smutek, bo nie mogą zobaczyć danego miejsca na żywo” – przytacza oświadczenie przedstawicieli Bergün portal podroze.onet.pl.
Za słowami poszły czyny – fotografie tego rzekomo zbyt pięknego miasteczka zniknęły z jego oficjalnych profili w mediach społecznościowych. Peter Nicolay, burmistrz Bergün, wykorzystał sytuację, by zaprosić chętnych do obejrzenia miasta na własne oczy.
Źródło: Instagram.com
Źródło: Instagram.com
Źródło: Instagram.com
Portal podroze.onet.pl pisze, że według wielu internautów wprowadzanie takiego zakazu jest bezsensowne i może wręcz zniechęcać do odwiedzin. Pojawiły się też porównania do działań Korei Północnej – czytamy.
Według redaktorów Onetu pojawiły też się opinie, że pomysł jest świetną zagrywką marketingową. Wszyscy mówią teraz o szwajcarskim miasteczku – czytamy. Rzeczywiście, na oficjalnej stronie Bergün opublikowano informację prasową, w której opisano zaskoczenie zainteresowaniem mediów. O zakazie fotografii pisały między innymi serwisy internetowe The Independent, Lonely Planet, The Sun czy Huffington Post.
Burmistrz Bergün Peter Nicolay opublikował na YouTubie film, w którym odniósł się do sytuacji. Oświadczył, że każdy turysta z aparatem fotograficznym otrzyma „specjalne, przyjacielskie pozwolenie” na robienie zdjęć. Poprosił jednak o rozważne korzystanie z tej możliwości.
(mp)