Polska Izba Handlu zarzuca Jarosławowi Kaczyńskiemu i Donaldowi Tuskowi bezpośrednie promowanie Biedronki w ich niedawnych wypowiedziach. Powód? Politycy naruszyli zasadę równego traktowania podmiotów gospodarczych. Biedronka nie ma powodów do zmartwień – zdaniem specjalistów znakomicie wykorzystała sytuację i zyskała rozgłos oraz pozytywny wizerunek.
Zdanie o tym, że „Biedronka to jest jednak sklep dla najbiedniejszych”, które padło z ust robiącego „medialne zakupy” prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, nie było w opinii Norberta Ofmańskiego, dyrektora zarządzającego On Board, ani do końca trafne, ani fortunne. Po pierwsze, z badań przeprowadzonych przez On Board PR Ecco Network oraz PBS DGA wynika, że Biedronkę polecają najczęściej osoby z wyższym wykształceniem i o wyższych dochodach. Po drugie, wypowiedź ta nie przyczyniła się do uświadomienia obywateli, że rząd Tuska drastycznie podniósł ceny, ale do wzrostu zainteresowania Biedronką. Premier Donald Tusk również przekonywał w odpowiedzi rywalowi, że sam z rodziną często kupuje w tym sklepie. Według prezesa PIH Waldemara Nowakowskiego takie działania są „szczególnie rażące”.
Oświadczenie PIH-u jest dla Wojciecha Jabłońskiego, specjalisty ds. marketingu politycznego, nieporozumieniem: „Inna funkcjonuje wolność na rynku gospodarczym i inna na rynku politycznym. Obydwaj politycy nie wymienili nazwy dyskontu, bo Biedronka im za to zapłaciła, albo bo ją specjalnie lubią”. Zarzuty, jakie stawia politykom PIH, mogłyby według niego być zasadne, gdybyśmy mieli do czynienia z systemem gospodarki centralnie sterowanej, dziś jednak – w dobie płacenia dużych pieniędzy za reklamę i PR – nie ma to sensu.
Biedronka na potyczkach słownych polityków bardzo zyskała. Zdaniem Jabłońskiego „można to nazwać sukcesem, bo w obecnej sytuacji gospodarczej, marka stała się dla wielu symbolem dobrze wydanych pieniędzy. W wyniku pozytywnego rozgłosu, za sprawą nagłośnienia sprawy przez media, Biedronka zyskała miano sklepu dla wszystkich. Wyliczenia dziennikarzy, ile Kaczyński przepłacił, nie kupując w sieciach dyskontowych, tylko wzmocniły jej wizerunek”. Dzięki temu – jak twierdzi politolog – niedawny skandal o wyzysku pracowników tej sieci ma szanse pójść w niepamięć.
Zgadza się z nim Ofmański, uważając, że największym wygranym ubiegłotygodniowych zakupów Jarosława Kaczyńskiego została właśnie Biedronka. „Wszyscy dowiedzieli się z ust samego premiera, że w Biedronce można zrobić dobre i tanie zakupy. A to już jest coś. Biedronka rzeczywiście skorzystała na całym zamieszaniu i wykorzystała szansę, niezwłocznie uruchamiając kampanię »koszyk Kaczyńskiego«, w której przekonuje, że u niej za produkty zakupione przez prezesa PiS zapłacimy mniej” – mówi Ofmański. Podkreśla jednocześnie, że jest to „przemyślane posunięcie wizerunkowe” i już dziś widać jego efekty – „społeczność internetowa żyje »koszykiem Kaczyńskiego«, a konsumentom szczególnie zależy na niskich cenach, zwłaszcza w okresie podwyżek”.
Zwraca on uwagę na to, że pomysł na porównanie cen w formie eksperymentu medialnego i zakupów przed kamerą nawiązuje do zagranicznych wzorców prowadzenia kampanii przedwyborczej. „Niestety, zawiodła egzekucja, gdyż prezes Kaczyński – jak się wydaje – posiadał zbyt mało informacji na temat grupy odbiorców sklepów dyskontowych. Wynikła z tego niepotrzebna dyskusja, z której najbardziej skorzystała wiadoma już sieć handlowa” – twierdzi Ofmański i dodaje –„Lepsze efekty medialne można by osiągnąć, przygotowując akcję w najmniejszych szczegółach oraz tworząc scenariusz potencjalnych trudnych pytań i odpowiedzi (Q&A)”. (es)