Kilka razy, siedząc na prezentacji lub konferencji i przyglądając się kolegom PR-owcom, pomyślałam, że można wśród nas znaleźć pewne typy osobowości, które często się powtarzają. Jedna osoba może łączyć cechy kilku postaci, choć zwykle jakaś nuta się wybija. Świadomość tych cech może pomóc w pracy nad sobą i odejściu od schematów, w jakie popadamy. Aby uniknąć wywodu, przyjmę formułę… bajki i ukryję nasze typy PR-owców pod postaciami starych dobrych Smerfów. Oto one.
Ważniak – w bajce w nieodłącznych okularach, przemądrzały i podpierający swoje wywody autorytetem Papy Smerfa. W PR-owym świecie konsultant dobrze przygotowany, z plikiem dokumentów pod pachą i poważną miną. Typ kujona, tak wpatrzony w misternie przygotowane przez siebie tabele, że nie zauważa, że klient od dawna śpi już z otwartymi oczami i tylko z uprzejmości zachowuje jeszcze pozycję siedzącą. W zespole wybija się znajomością dat i faktów. Może też zabłysnąć „nieznaną nikomu” nowiną z rynku. Zawsze blisko szefa.
Maruda – jako Smerf zaczyna każde zdanie od „nie cierpię…”. Jako PR-owiec od „mam wątpliwość, czy…”. Wrażliwy, widzi wiele stron każdej sytuacji, umie wyłapać zagrożenia. Łatwo się jednak zniechęca, a na burzy mózgów podważa każdy pomysł pod hasłem: „tysiąc razy to już widziałem”. Realista, czasem jednak zbyt zatroskany liczbą potwierdzeń na konferencję czy detalami w umowie. Zamiast działać, woli to jeszcze przemyśleć.
Zgrywus – imię mówi samo za siebie. Hurraoptymista, zabawny, z dystansem do siebie i świata. Typ, który podczas wycieczek szkolnych zawsze siadał z tyłu autobusu i tubalnym głosem opowiadał dowcipy. Na prezentacji często niezastąpiony, by rozładować napięcie i rozjaśnić marsowe miny. Bywa jednak trudny – zagaduje, gdy ktoś próbuje się skupić, próbując rozweselić za wszelką cenę, bo łatwo nie odpuszcza. Na śniadaniu podczas wyjazdu integracyjnego ma zawsze najwięcej anegdot z poprzedniego wieczoru.
Marzyciel – według Wikipedii smerf o dużej fantazji. W zespole PR-owym pełni funkcję wizjonera, wybiega myślą ponad przeciętność. Ma odwagę i swój styl, nie musi się podobać wszystkim. Jego słabość to zbyt ogólne pomysły, niedopasowane do rzeczywistości. „Ja bym to widział…” zaczyna – i współpracownicy zaczynają się zastanawiać, jak to potem ująć w nudne, jego zdaniem, slajdy. Dobrze rysuje kierunek strategii, ale o konkretach lepiej z nim nie rozmawiać ani nie zostawiać mu umowy do sczytania.
Ciamajda – lubiany przez smerfów, działa w swoim tempie, nie wszystko od razu łapie w lot. W rzeczywistości przyjacielski typ, dość spokojny, czasem na tempo pracy PR-owca za spokojny. Ma to swoje plusy – gdy wszyscy wokół biegają i rwą sobie włosy z głowy, bo zabrakło tonera lub napojów na konferencji, przygląda się całemu zajściu i kwituje je jedynie westchnieniem. Trochę jednak przeciąga terminy, mógłby być autorem powiedzenia „co masz zrobić jutro, zrób pojutrze”.
Pracuś – w bajce złota rączka i nieustanny wynalazca. W pracy innowator, szukający nowych rozwiązań, w firmie zawsze na czas. Dla otoczenia inspirujący, ale wprawiający też innych w lekki dygot, że za mało robią i niewystarczająco poszukują nowych rozwiązań. Dobry organizator pracy, można na nim polegać i klienci mu ufają. Czasem jednak przydałoby mu się trochę luzu pożyczonego od Zgrywusa.
I wreszcie – Papa Smerf. W bajce przywódca i patron smerfów, w pracy bywa opiekunem projektu lub zespołu, ale cechy tej postaci może mieć osoba, która jeszcze nie jest na tym etapie. Opiekuńczy, łagodny, choć bywa nerwusem, gdy coś nie idzie po jego myśli. Ma tendencję do autorytarnych rządów, ale potrafi też być wzorem dla innych. Przywiązany do swoich przekonań, musi uczyć się nadążać za zmianami.
Smerfów w bajce było znacznie więcej, tak jak znacznie więcej jest typów osobowości w naszej branży. Wiadomo, że żaden charakter nie jest jednolity oraz na przestrzeni lat każdy z nas się zmienia. Najlepszym wyjściem jest łączenie różnych cech i dopasowanie ich do sytuacji – bycie pracusiem, gdy wymaga tego otoczenie i marzycielem, gdy można sobie na to pozwolić. Takie zmiany muszą być płynne i subtelne, gdyż zbytnie przeskoki z jednego podejścia w drugie powodują, że inni tracą do nas zaufanie. Silna osobowość doprawiona dystansem do siebie i odpowiedzialnością to u konsultanta największy atut. Większy niż wybuchowe żarty albo przesadna dokładność. Poza tym, każdy z nas czasem zgrywa ważniaka i bywa marudą.
Alicja Wysocka-Świtała, Partner & Head of Brand PR, Clue PR