wtorek, 24 grudnia, 2024
Strona głównaArtykułyJarosław Kaczyński - bloger, który milczy

Jarosław Kaczyński – bloger, który milczy

Prawie dwa lata temu media ogłosiły, że Jarosław Kaczyński zakłada bloga. Lider PiS zasłynął wcześniej z wypowiedzi, że internauci przed komputerem oglądają pornografię i piją piwo. Sam na starcie zamieścił wpis liczący 10 tys. znaków. A od lipca tego roku zamilkł w ogóle.

Blog powstał na platformie Salon24. Opinia publiczna zgodnie orzekła, że to „znak czasu”. Pierwszy wpis – „Nowoczesny patriotyzm gospodarczy” – był zapisem przemówienia Kaczyńskiego z gospodarczej konferencji PiS-u. Do dziś internauci zamieścili pod nim niemal 1,7 tys. komentarzy. Szybko pojawiły się kolejne wpisy, zdecydowanie najwięcej w marcu 2011 roku – 5 sztuk, w tym tekst o „żołnierzach wyklętych”, który pojawił się również na Niezależnej.pl. Średnio były to 2 notki miesięcznie. Spore zainteresowanie wzbudził też jeden z nielicznych wpisów napisanych w formie reakcji – w tym wypadku na zamieszanie, jakie powstało po słynnej wizycie prezesa w osiedlowym sklepie. Oburzenie Kaczyńskiego, że media zapamiętały z tego wydarzenia tylko jedną wypowiedź – o sieci dyskontów Biedronka – skomentowały 694 osoby (wynik ten osiągnął potem jeszcze tylko jeden wpis – „o jedności prawicy”: 699). Lider PiS nie dość, że podtrzymał swoje zdanie, iż wielu Polaków „kupuje tam, bo musi, a nie bo chce”, to jeszcze odpowiedział publicznie Adamowi Małyszowi, który negatywnie odniósł się do sposobu upamiętniania rocznicy śmierci Lecha Kaczyńskiego. Po kwietniowej ciszy polityk znowu przemówił, tym razem z okazji zakończenia roku szkolnego, doceniając „czas trudu” uczniów i nauczycieli. Gratulacje i życzenia radosnych wakacji okrasiły pomysły z programu PiS-u na poprawę sytuacji w szkolnictwie. Później był list do premiera o ciężkiej sytuacji naszego rolnictwa – jako „element troski o losy społeczeństwa polskiego utrudzonego codziennymi kłopotami” – i weto w sprawie GMO czy nowelizacji ustawy o dostępie do informacji publicznej. Całość działalności blogowej Kaczyńskiego zamyka podziękowanie… skierowane do policji – „za troskę o bezpieczeństwo Polaków”, w dniu święta mundurowych. Pod nim znajdziemy zachętę od czytelników, by w przyszłości nie zapomnieć jeszcze o pielęgniarkach. Od tej pory blog, który zanotował w sumie 24 posty w 1,5 roku i ponad 783 tys. odsłon, jest martwy. Według ekspertów od social mediów, to spory błąd.

Blog zamiast telewizyjnego matrixa

„Bloger składa niepisaną obietnicę swoim czytelnikom: za Waszą subskrypcję, regularnie dzielę się swoimi poglądami. Jeśli nie piszę systematycznie, świadczy to o mojej niekonsekwencji – obietnica została złamana. Jeżeli takie »rozstanie« odbędzie się bez komentarza, bloger wysyła komunikat: »zapomniałem o Was«. W przypadku bloga politycznego czytelnik może przełożyć taką sytuację na obietnice wyborcze: »zaufałem, zagłosowałem i zostałem zapomniany«” – komentuje Bartosz Binczewski, PR & account manager w agencji kreatywnej OX Media. Jak podkreśla, polityczna blogosfera potrzebuje planu i zespołu ekspertów, którzy będą wypowiadali się w imieniu piszącego polityka. W przypadku bloga lidera PiS jednego i drugiego brak. W pewnym momencie pojawiły się plotki, że pomysł założenia bloga podsunął Kaczyńskiemu Adam Hofman, a prowadził go w jego imieniu były redaktor naczelny Wprost, Stanisław Jarecki. Niestety PRoto.pl nie udało się tego potwierdzić, bo rzecznik PiS nie odbiera telefonu i nie odpisuje na e-maile. Dziennikarze Mazurek i Zalewski w jednym z numerów Uważam Rze pisali za to tak: „te erudycyjne wstaweczki, te nieoczekiwane porównania, potoczysty styl, dowcip – czysty Staszek”. Sam Hofman zaś, w relacji Wirtualnej Polski, przekonywał, że blog pozwoli Kaczyńskiemu „ominąć matrix telewizyjny”. Później, w lutym tego roku, jego nieobecność tłumaczył w Polityce tak: „Prezes miał ostatnio wolne, odpoczywał, więc nie pisał bloga. Ale nie zrezygnował z jego prowadzenia, po kampanii pojawił się przecież wpis”. Rzeczywiście – list do działaczy PiS-u, o „secesji grupy Jacka Kurskiego i Zbigniewa Ziobro”. Pozostaje wierzyć rzecznikowi partii, że już wkrótce na blogu pojawią się kolejne „unikalne, ekskluzywne treści”.

Takie zapewnienia nie przekonują Grzegorza Byszewskiego, social media specialist z OX Media, który przypomina, że blog był aktywnie prowadzony głównie w okresie kampanii wyborczej. Dla niego to czysty „manifest”. I zaleca „większą determinację”, bo w sieci „ wypowiadać może się każdy, odbiorcy mają często wyższe wymagania”, a na informację zwrotną od czytelników nie trzeba długo czekać. Równie szybko pasowałoby odpowiadać, ale szef opozycji rzadko odpisywał na komentarze. A jeśli już, to zbiorczo, w formie kolejnego wpisu. „Blog to żywy organizm – jego autor musi być obecny i nie tylko często dostarczać swoim czytelnikom nowych, interesujących treści, ale również podejmować z odwiedzającymi bloga dyskusje. Na blogu Jarosława Kaczyńskiego zabrakło obu tych elementów” – tłumaczy Jarosław Nowak, brand manager z Mail-Media. I podkreśla, że główną wadą bloga były wpisy nieadekwatne do tego kanału komunikacji – listy i oficjalne przemówienia kopiowane z już odbytych wystąpień. Nie wspominając o zwracaniu się do internautów per „Szanowni Państwo”, co niepotrzebnie pogłębiało dystans pomiędzy autorem a czytelnikami. „Internauci wchodzący na bloga Jarosława Kaczyńskiego – zarówno jego zwolennicy, jak i przeciwnicy – oczekiwali »soczystych«, emocjonalnych komentarzy, które prowokowałyby do dyskusji na blogu. Zamiast tego, otrzymali suchą, niewzbudzającą żadnych emocji treść – mniej dosadną niż codzienne wypowiedzi Prezesa” – komentuje przedstawiciel Mail-Media. I takich opinii jest więcej. Tylko partyjni koledzy, jak np. eurodeputowany Ryszard Czarnecki (w wywiadzie dla Wprost), twierdzą, że Jarosław Kaczyński zdaje sobie sprawę, że „blog to tylko jeden z wielu instrumentów oddziaływania na opinię publiczną” i pod tym względem „czuje bluesa”.

Wodzireja brak

Na kim Kaczyński mógłby się wzorować? Bartosz Binczewski wskazuje na Kancelarię Premiera. Co prawda na blogu wypowiadają się w imieniu Donalda Tuska jego najbliżsi ministrowie i pełnomocnicy, ale budują w ten sposób – zdaniem specjalisty – profesjonalny wizerunek szefa rządu. Nie zmienia to jednak faktu, że – jak twierdzi Binczewski – polityczne blogi powinny być lepiej promowane. „Bloga nie można traktować tak samo, jak plakatów wyborczych, blogi to narzędzie do stałej i długoterminowej komunikacji, która pozwala na zbudowanie relacji, nawiązania dyskusji oraz pozyskania wiernych wyborców” – mówi.

Zapytany o to samo przedstawiciel Mail-Media, odpowiada, że trudno o jednoznaczny wzór. „Są blogi, które mają swoje zalety – przykładowo, Janusza Palikota można pochwalić za to, że pisze regularnie, a jego notki nie są zbyt długie i język wpisów jest dostosowany do kanału – lekki, nieformalny. Jednak całą stronę można uznać bardziej za twór marketingu politycznego niż bloga z prawdziwego zdarzenia” – wyjaśnia. Plus za regularność postawiłby Markowi Migalskiemu i Joannie Senyszyn, ale posłanka SLD zasłużyła jednocześnie na minusa – za wizualne braki strony. O wiele lepiej zdaniem Nowaka wypadają blogi pisane przez zaangażowanych obserwatorów sceny politycznej niż samych polityków. Ale nie ma tego złego… Politycy z pierwszych stron gazet coraz lepiej radzą sobie z Twitterem – odnotowuje. Tymczasem już wkrótce zostaną kolejny raz wręczone nagrody „Blog Roku”, także w kategorii „Polityka i społeczeństwo”. W ostatniej, siódmej edycji konkursu, zwyciężył radny z Wadowic, Mateusz Klinowski. Za „świeże spojrzenie”. Pokonał 160 blogerów.

ZOSTAW KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj