sobota, 21 grudnia, 2024
Strona głównaArtykułyKanapowi aktywiści

Kanapowi aktywiści

Media społecznościowe i wszelkie formy cyfrowego zaangażowania przeżywają teraz okres intensywnego rozwoju. Zachwycamy się możliwościami jakie dają Facebook i Twitter, odkrywamy zalety zbiorowych interakcji, współtworzymy społeczności oparte na zaufaniu i otwartej wymianie wiedzy. Oprócz tego, przy pomocy tych samych narzędzi, wielu z nas angażuje się w akcje i inicjatywy o charakterze społecznym, proekologicznym, wspieranie ‘słusznej sprawy’. Bycie społecznikiem walczącym o lepszy świat nigdy nie było łatwiejsze – wystarczy kliknąć „Lubię to!” i nie tylko automatycznie znajdujemy się w tłumie aktywistów, ale od razu też dajemy sygnał naszym wirtualnym znajomym, że oto właśnie poparliśmy jakiś ważny cel. Ale ilu z nas weryfikuje czy po kliknięciu świat rzeczywiście się zmienia?

Często stosowanym pojęciem jest w tym kontekście ‘aktywizm’ czy też ‘cyfrowy aktywizm’– nowa forma aktywności społecznej i obywatelskiej prowadzona ‘wirtualnie’. Można zaryzykować stwierdzenie, że w Polsce, gdzie ogólny poziom aktywności społecznej jest bardzo niski (według danych CBOS z 2010 roku 73% dorosłych Polaków nie działa w żadnej organizacji obywatelskiej, a od 2004 stale maleje liczba gotowych do współdziałania na rzecz lokalnej społeczności[1]), aktywizm internetowy jest zjawiskiem zbawiennym: pomaga budować kapitał społeczny i otwiera Polaków na współdziałanie. Nie tylko nasze społeczeństwo na tym korzysta. Internet i nowe technologie dają szansę na „zaistnienie” w światowym systemie gospodarki  wykluczonym z niej do tej pory jednostkom i całym społecznościom. Platformy, takie jak Kiva.org i jej podobne, pozwalają udzielać bezpośredniego wsparcia drobnym lub początkującym przedsiębiorcom w krajach rozwijających się, łącząc możliwości jakie dają mikrofinanse z globalnym zasięgiem i dostępnością, jaką oferuje internet. Inicjatywy, takie jak akcja Czerwonego Krzyża, dzięki której zebrano 25 mln dolarów na pomoc poszkodowanym podczas trzęsienia ziemi na Haiti w 2010 roku, pozwalają w rekordowo krótkim czasie zebrać środki na pomoc humanitarną. Nowe ruchy związane z alternatywnymi modelami konsumpcji i wymiany usług, określane zbiorczo ‘collaborative consumption’, zmieniają oblicze kapitalizmu. Oprócz tego, w krajach niedemokratycznych, w których cenzura obejmuje także nowe media, wirtualny aktywizm ma wymiar polityczny, a internet staje się narzędziem walki o wolność słowa i nie tylko. Wiele z tego, co nie było możliwe w świecie offline, stało się łatwe i powszechnie dostępne dzięki innowacjom w sferze online, a cyfrowy aktywizm ma realny wpływ na losy gospodarek i społeczności.

W takim razie, skoro jest tak dobrze – dlaczego jest tak źle? Od kilku lat zachodnie media (oczywiście głównie elektroniczne) równie często jak o internetowym aktywizmie wspominają o jego negatywnym odbiciu – ‘slaktywizmie’.

Slaktywizm

James Harkin, autor popularnej książki „Trendologia”[2], określa slaktywizm następującymi słowami: „Choć słowo „slaktywizm” jest raczej niezręczną zbitką dwóch słów: slacker (wałkoń) i activism (aktywizm), to koncepcja ta, wbrew oczekiwaniom, postuluje, że kanapowi wojownicy mogą jakoś zmienić świat i zepsuć dobry nastrój politykom, nie wstając nawet z krzeseł. (…)Cały problem ze slaktywizmem, który ostatecznie jest przecież lekkim, łatwym i przyjemnym sposobem uprawiania polityki, polega na tym, że jego metody sprowadzają się w gruncie rzeczy do nierobienia niczego.” Sam termin powstał prawdopodobnie już w 1995 roku, ale dopiero w roku 2002 zyskał obecne znaczenie[3]. Popularna internetowa encyklopedia miejskiego słownictwa Urban Dictionary podaje następującą definicję (czy raczej – zgodnie z zasadami wirtualnego świata i wymienionego portalu – na tę definicję zagłosowało najwięcej internautów): „[Slaktywizm to] akt uczestniczenia w  bezcelowych działaniach na rzecz konkretnej bardzo ważnej sprawy; działanie to jest przeciwieństwem do podejmowania starań aby faktycznie naprawić jakiś problem społeczny.” Slaktywizm odnosi się zatem do wszelkich form pasywnego, bezcelowego (lub pozornie celowego) pseudo-aktywizmu, nie tylko prowadzonego za pomocą sieci, choć o nim dyskutuje się obecnie najwięcej.

Za inicjatywy typowo ‘slaktywistyczne’ uważa się takie działania, jak podpisywanie internetowych petycji, dołączanie do „ideologicznie modnych” grup na Facebooku, okazywanie solidarności z jakąś sprawą lub walczącą o coś grupą poprzez dołączenie do swojego zdjęcia profilowego jakiegoś oznaczenia lub w ogóle zmiana awatara na znak jakiejś kampanii, noszenie t-shirtów lub innych gadżetów (wstążek, bransoletek) promujących akcję społeczną czy po prostu wspomniane już klikanie facebookowego oznaczenia „Lubię to!”. Przy czym to, co czyni slaktywistę, to pozostawanie wyłącznie na etapie wymienionych czynności, a więc nie angażowanie się w daną sprawę poza wirtualną (lub „modową”) manifestacją.

Lubię to!” nie znaczy „Robię to!”

Czy slaktywizm jest szkodliwy? Może być jeżeli zbyt długo stwarza iluzję rzeczywistości i w efekcie sprawia, że przestajemy być czujni wobec realnych zagrożeń i problemów, zwalniamy siebie z prawdziwej aktywności zadowalając się wyłącznie wirtualnym statusem aktywisty. Kiedy przystępujemy do grupy propagującej recykling albo odpowiedzialną konsumpcję, a w realnym świecie nie segregujemy odpadów i nie zwracamy uwagi na to, co i jak kupujemy. Kiedy popieramy ważne postulaty polityczne, a w dniu wyborów rezygnujemy z rzeczywistego głosowania. Kiedy podpisujemy się pod apelem o zakaz wycinki amazońskiej puszczy, a w sklepie nadal sięgamy po produkty wytworzone na bazie surowców dostarczanych przez firmy, które tego dokonują. Slaktywizm może łatwo odwieść nas od myślenia systemowego i sprawiać, że przestaniemy dostrzegać relację między naszymi działaniami w i poza siecią. Powracamy zatem do starej i oczywistej prawdy: żadna realna zmiana nie następuje jeśli nie zaczynamy od zmiany własnych zachowań.

W jaki sposób odróżnić kiedy jesteśmy aktywistami, a kiedy stajemy się slaktywistami? Odpowiedzi udzielają sami internauci – na setkach zagranicznych blogów można znaleźć porady na temat tego jak nie stać się kanapowym aktywistą. Aneshree Naidoo sugeruje na przykład, aby bacznie przyglądać się inicjatywom, które zakładają zbieranie środków finansowych na jakiś określony społeczny cel: „Stworzenie grupy nie wystarczy; żądaj regularnych uaktualnień na temat tego w jaki sposób wykorzystywane są zebrane środki; nie zgadzaj się na to, aby celem grupy było jedynie ‘budowanie świadomości’ i pytaj jakie działania proponowane są poza siecią [offline].”[4] Jak twierdzi wielu blogerów, najbardziej efektywne akcje internetowe to właśnie te, które aktywizują ludzi w sieci, ale wskazują im również w jaki sposób mogą wesprzeć projekt poza nią – tylko połączenie działań w trybie online i offline może przynieść wymierne rezultaty. Jak zauważa Donald Miller: „Ludzie potrzebują czegoś więcej niż pieniędzy, potrzebują innych ludzi.[5]

Media społecznościowe i odpowiedzialny biznes

Na portalu Forum Odpowiedzialnego Biznesu ukazały się niedawno dwa artykuły opisujące wpływ społeczności internetowych na zachowania przedsiębiorstw[6]. Autorki zauważają, że aktywność internautów w kwestii monitorowania lub wspierania działań biznesu może przyczyniać się do wzmocnienia standardów odpowiedzialności społecznej i przybliżyć nas do wejścia na ścieżkę zrównoważonego rozwoju.

Przykładem działań monitorujących mogą być akcje takie jak powstanie wirtualnej społeczności NabiciWmBank.pl, utworzonej przez klientów mBanku i Multibanku, niezadowolonych z warunków umów kredytowych, czy liczne akcje bojkotujące znane marki z powodu nieetycznych praktyk stosowanych w procesie produkcji (związanych z łamaniem praw człowieka czy niszczeniem środowiska). Jak zauważa Maria Roszkowska-Śliż: „Działania firm niezgodne z zasadami społecznej odpowiedzialności biznesu bardzo szybko spotykają się z krytyką Internautów oraz równie szybko z konkretnymi działaniami wymierzonymi przeciwko nieodpowiedzialnym praktykom. Z drugiej strony społeczności wirtualne posiadają ogromny potencjał tworzenia i wypracowywania kreatywnych rozwiązań, także w kontekście CSR, mogą tym samym stanowić niezwykle cenne źródło inspiracji dla wszystkich instytucji zaangażowanych w rozwój odpowiedzialnego biznesu.

Cyfrowi aktywiście mogą zatem nie tylko zmieniać świat, ale także zmieniać biznes. Oczywiście, ich skuteczność będzie tym większa, im bardziej będą skłonni zmieniać także siebie.


[1] CBOS, „ Aktywność Polaków w organizacjach obywatelskich w latach 1998-2010”, 2010

[2] James Harkin, „Trendologia. Niezbędny przewodnik po przełomowych ideach”, Wydawnictwo Znak, 2008

[3] Wikipedia – Slacktivism: http://en.wikipedia.org/wiki/Slacktivism

[4] http://memeburn.com/2010/07/activism-or-slacktivism-is-the-web-making-it-too-easy/

[5] http://donmilleris.com/2010/05/06/are-you-a-slacktivist/

[6] Maria Roszkowska-Śliż, “Społeczności wirtualne i ich wpływ na rozwój społecznej odpowiedzialności biznesu”

 

ZOSTAW KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj