Wbrew powszechnemu przekonaniu na świecie istnieją trzy, a nie dwa systemy polityczne – po pierwsze: kapitalizm, po drugie: komunizm i wreszcie po trzecie: chuliganizm. My żyjemy w tym trzecim systemie.
Bogusław Kantor, Posiedzenie Kapituły Klubu 6,60; Wrocław, 16 grudnia 1999 r.
Zabieganie o obecność w mass mediach przybrało, w krajach o ustabilizowanej demokracji i gospodarce wolnorynkowej, formę zinstytucjonalizowaną. W kontaktach z redakcjami pośredniczą wyspecjalizowane firmy public relations, które wiedzą jakimi metodami można uzyskać dostęp do telewizji i innych mass mediów. Jest rzeczą zaskakującą w polskich mediach publicznych, że ich kierownictwa nie uświadamiają sobie znaczenia stosowania technik public relations w promowaniu rozgłośni Polskiego Radia i programów TVP, nie wykorzystują tej dziedziny do zdobywania słuchaczy i telewidzów. Zarządzający polskimi mediami publicznymi nie rozróżniają równocześnie tego czym jest misja firmy od zapisów ustawowych nakładających na instytucję określone obowiązki (1).
W demokracjach typu zachodniego telewizja i inne mass media funkcjonują w oparciu o przepisy prawa, które mają przeciwdziałać tendencjom monopolistycznym. Telewizja publiczna, zyskuje formalną niezależność od rządu i parlamentu. Intencją prawodawców jest zwykle stworzenie takich warunków funkcjonowania mediów, by osiągnąć maksymalne zbliżenie do modelu określonego m.in. w Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka (2).
Należy przy tym zwrócić uwagę, że dążenie do owego ideału nie wynika ze szczególnego przywiązania poszczególnych ludzi do zasad. Jest ono przede wszystkim wynikiem gry różnych sił, mających sprzeczne interesy – również w odniesieniu do mass mediów. To prawda, że na rynku telewizyjnym dominują wielcy potentaci (jest to naturalne ze względu na techniczne skomplikowanie tego środka przekazu i konieczność dużych inwestycji), to prawda, że różne sieci telewizyjne powiązane są z grupami kapitałowymi, politykami… Równocześnie jednak i politycy, i przedsiębiorcy uzależnieni są od mass mediów. Nie jest możliwe uzyskanie przez jedną grupę interesów wpływu – kapitałowego czy politycznego – na wszystkie sieci telewizyjne, radiowe i na prasę.
Ciągłe doskonalenie prawa, mającego chronić wartości demokratyczne – również w mass mediach – wynika jednocześnie ze świadomości, że każde istotne zachwianie pewnej równowagi zapewniającej „równość szans” jest niebezpieczne dla ustroju demokratycznego jako systemu korzystnego dla wszystkich jego uczestników. Mario Vargas Llosa zauważa, że „gdy legalność jest przywilejem tych, którzy posiadają władzę ekonomiczną i polityczną, jedyną alternatywą dla klas mniej uprzywilejowanych jest nielegalność” (3)
Telewizja (i inne mass media) określana jest jako „czwarta władza”, ponieważ mimo wspomnianych uwarunkowań ma jednak zwykle znaczną niezależność. Ona właśnie, stanowiąc swoisty hamulec bezpieczeństwa, ogranicza władze polityczne i gospodarcze, które muszą nie tylko brać pod uwagę opinie artykułowane w środkach masowego przekazu, ale również je przewidywać przy podejmowaniu konkretnych decyzji i działań. Co więcej, władze wykonawcze i ustawodawcze (a nawet pojedyncze przedsiębiorstwa) podejmują często działania postulowane przez media.
Publikacje z czasów PRL, podejmujące problematykę mass mediów, usiłowały dowodzić, że telewizja, niezależnie od tego, czy funkcjonuje w krajach demokracji zachodniej, czy w państwach bloku „socjalistycznego”, działa właściwie podobnie i ma podobne mankamenty. Jedną z takich prób podjął Krzysztof T.Toeplitz, który pisał, że „wolnorynkowa i często, jak na przykład w wypadku afery Watergate, popadająca w otwarty konflikt z administracją państwową telewizja amerykańska wcale nie jest przez to w mniejszym stopniu eksponentem systemu niż telewizje państwowe i kontrolowane przez rządy”. (4) Pozornie stwierdzenie to wydaje się słuszne, a nawet zgodne z wcześniej postawioną tezą. Przecież na podstawie analizy mass mediów można określić nie tylko miejsce, jakie zajmują w systemie politycznym danego państwa, ale również zebrać informacje o sposobie sprawowania władzy, organizacji społeczeństwa etc. Jednakże przypisywanie telewizji osiągania podobnych efektów – niezależnie od tego, czy wraz z innymi mediami stanowi „czwartą władzę”, czy jest jednym z narzędzi sprawowania władzy w państwie totalitarnym – jest próbą symetrycznego traktowania systemu demokracji zachodniej i „demokracji socjalistycznej”. Przed takim rozumowaniem wielokrotnie ostrzegał politologów zachodnich Alain Besançon. Jeden system polityczny nie jest prostą negacją drugiego. Nie można – bez absolutnej pewności popełnienia błędu – do opisywania danej rzeczywistości stosować aparatu pojęciowego przystosowanego do opisywania innej. Zastosowanie schematu: i tu, i tu jest stacja telewizyjna, i tu, i tu obywatele mają telewizory, i tu, i tu telewizja nie jest całkiem samodzielna, nie doprowadzi do żadnych sensownych wniosków. Tak jak przywoływany przez KTT fakt zlikwidowania monopolu TV państwowej w Wielkiej Brytanii i powstania „nowego monopolu prywatnego” nie świadczy o niczym innym, jak tylko o tym, że ówczesna struktura telewizji rządowej nie przystawała do rzeczywistości państwa demokratycznego, a tym samym nie mogła być efektywna.
Zasadnicza różnica pomiędzy telewizją w państwie demokratycznym i w państwie totalitarnym polega na tym, że gdy w pierwszym przypadku występuje relacja zwrotna pomiędzy mediami a podmiotami „władzy”, to w drugim przypadku mass media traktowane są tylko jako jedno z narzędzi sprawowania władzy – są przedmiotem, a nie jednym z podmiotów uczestniczących w systemie społecznym.
Proces komunikacji był i jest niedoskonały. Ludzkość usiłuje doskonalić sposób porozumiewania się w taki sposób, by przekazywane informacje docierały „do celu” możliwie nie zakłócane. „Komunikowanie się to wzajemne przekazywanie informacji, umiejętności, pojęć, idei, uczuć itp. za pomocą symboli tworzonych przez słowa, dźwięki, obrazy czy dotyk” (5). „Sygnały przekazujące symbole poddane są zakłóceniom. Zakłócenia te występują zarówno w układach kodującym i dekodującym, jak i w torze przesyłowym…” (6)
Ograniczmy się do próby określenia, czym w obu przypadkach są „zakłócenia”. W przypadku systemów demokratycznych „zakłócenia”, powstające w procesie nadawczo-odbiorczym, powodują pewne zniekształcenie informacji. Informacja dekodowana jest przez odbiorcę w sposób odbiegający w pewnym stopniu od intencji nadawcy i od opisywanej rzeczywistości. Miarą niedoskonałości przekazu będzie owa niezgodność z rzeczywistością i intencjami nadawcy. Niedoskonałość ta będzie do pewnego stopnia niwelowana przez pojawienie się informacji na ten sam temat w innych mediach (przygotowanej przez innych nadawców).
W przypadku informacji przygotowywanej przez mass media w państwach totalitarnych jej podstawowym celem jest zakłamanie rzeczywistości. Niezgodność z faktami nie jest w tym przypadku wadą, a zaletą nadanej informacji. Zakłócenie w procesie nadawczo-odbiorczym określi, tak jak w pierwszym przypadku, niezgodność z intencjami nadawcy, ale również (odwrotnie niż tam) stopień jej zgodności z rzeczywistością. (7)
Alain Besançon w rozmowie z George Urbanem tak mówi: Propaganda sowiecka jest świadectwem obecności władzy. Jak długo zwyczajni ludzie zachowują się zgodnie z tym rytuałem, są świadomi swej sytuacji niewolników (8). Nikt rozważny nie ośmieli się stwierdzić, że rządy państw demokratycznych dzięki mass mediom są właśnie w taki sposób obecne w świadomości społecznej.
Zrozumienie fundamentalnej odmienności w funkcjonowaniu telewizji, radia i prasy w zależności od systemu politycznego i gospodarczego ma zasadnicze znaczenie dla próby oceny mechanizmów powodujących zmiany w polskich mass mediach po 1989 r. Wówczas Polsce rozpoczynają się próby budowania systemu politycznego na wzór demokracji typu zachodniego. Tym próbom towarzyszy niejednokrotnie dziecięca naiwność adeptów, których zmiana sytuacji w skali globalnej wprowadziła na polską scenę polityczną. Oczywiście skutki 50 lat funkcjonowania w Polsce systemu totalitarnego, który charakteryzował się trzema najważniejszymi cechami: stworzeniem monopolu w sferze politycznej, zcentralizowaniem gospodarki oraz – co może w tym miejscu najważniejsze – wprowadzeniem reglamentacji informacji i uznaniem za jedno z najważniejszych narzędzi sprawowania władzy (i represji) zarządzania informacjami, nie miną w krótkim czasie. W odróżnieniu od rządzących PRL dzisiejsze elity niezależnie od rodowodu i orientacji politycznej, nie doceniają znaczenia mediów publicznych w przyspieszeniu budowania systemu demokratycznego w Polsce (9). Media publiczne mogłyby stać się użytecznym narzędziem kreowania nowych lub „regenerowania” niemal doszczętnie zniszczonych mechanizmów społecznych, nieodzownych dla funkcjonowania demokratycznego państwa. Z całą mocą podkreślam: narzędziem, a nie kreatorem czy jeszcze jednym centrum politycznym. Politycy obawiają się mediów uznając je za niebezpiecznie nieprzewidywalne. Tam gdzie jest to tylko możliwe usiłują zapewnić sobie bezpośredni wpływ na mass media – zwłaszcza na telewizję publiczną (10). Osiągają w tej mierze w Polsce spore sukcesy (11) powodując, że PR i TVP stają się w niebezpiecznym stopniu agendami rządowymi lub opozycyjnymi ośrodkami politycznymi (12). Oczywiście wszystkie strony sceny politycznej mają do Polskiego Radia i TVP pretensje, które z jednej strony potwierdzają uzyskanie przez media publiczne bardzo jeszcze ograniczonej niezależności, z drugiej dowodzą, że polscy politycy nie potrafią w sposób profesjonalny posługiwać się podstawowym narzędziem uprawiania polityki w systemie demokratycznym. Jest też faktem, że media publiczne nie mogą przekroczyć pewnych reguł informacyjnych i dość często są obiektem całkowicie nieuzasadnionej krytyki.
Zatem w naszym życiu politycznym i gospodarczym pozostało jeszcze wiele elementów tzw. „minionej epoki” – zarówno w prawodawstwie, jak i mentalności ludzi. Również w mass mediach obecny jest nadal homo sovieticus. Model telewizji funkcjonującej na Zachodzie postrzegany był, jako niedościgły ideał. Dzisiaj, kiedy Polskie Radio i TVP zrobiły pierwsze kroki w kierunku przeniesienia modelu z „lepszej części świata”, przychodzą także pierwsze, bolesne rozczarowania. Telewizja nie jest bowiem czymś wyodrębnionym z całokształtu stosunków społeczno-politycznych danego kraju. Przeciwnie, skupia ona w sobie i odbija te wszystkie procesy i zjawiska, które występują w realnym świecie. Dotyczy to nie tylko informowania o tym przez telewizję, ale i wpływu czynników zewnętrznych na sposób funkcjonowania telewizji publicznej jako instytucji. Na polskiej scenie politycznej (a ściślej rzecz ujmując w krajach pozostających w niedalekiej przeszłości w orbicie ZSRR) widoczna jest wyraźnie tęsknota za Radiokomitetem, jako dobrym, zrozumiałym instrumentem sprawowania władzy. Coraz bardziej jednorodna politycznie Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji traci sukcesywnie znaczenie i gubi misję, do wypełniania której została powołana. Beata Ociepka pisze: W polskim konflikcie wokół Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji bardzo wyraźnie można zaobserwować, że wszyscy politycy – zarówno koalicji, jak i opozycji – cierpią na syndrom wrogich mediów. Polega on na przekonaniu, że media traktują polityków nie fair. Niewątpliwie każdy rząd chciałby mieć kontrolę nad mediami, oznaczałoby to jednak utratę możliwości krytyki partii politycznych i rządu, a więc zanik funkcji kontrolnej, jaką pełnią media (13).
Biorąc pod uwagę ułomności telewizji wynikające z jej specyfiki, ale uwzględniając równocześnie jej szczególne znaczenie w funkcjonowaniu demokratycznego społeczeństwa, warto podjąć próbę rozważenia roli, jaką może ona odegrać „w okresie transformacji ustrojowej”. Wydaje się bowiem, że publiczne radiofonie i telewizja wraz z innymi mediami mogą, w sposób istotny wpłynąć na złagodzenie lub zwielokrotnienie szoku, jaki przeżywają kraje dawnego „obozu socjalistycznego”.
Szczególnie ważnym elementem „odchodzenia od realnego socjalizmu” jest budowanie demokracji lokalnej” (14). Publiczna telewizja regionalna oraz Polskie Radio mogłyby stać się istotnym katalizatorem tych zmian, ale równie skutecznie mogą te zmiany opóźniać (15). W ciągu ostatnich kilku lat rozpoczął się jednak proces zmierzający do marginalizowania lub wręcz likwidacji publicznej telewizji regionalnej. Regionalne ośrodki TVP zostały zorganizowane w ułomnie zresztą funkcjonującą sieć i stają się elementem III programu TVP. Czas antenowy przewidziany dla ośrodków regionalnych jest sukcesywnie redukowany. Marek Jachimowski podczas konferencji w Katowicach ponad trzy lata temu mówił: Przytaczane argumenty za tego typu rozwiązaniami – słabość finansowa, kadrowa czy organizacyjna – są z punktu widzenia telewizji jako instytucji [spółki prawa handlowego – przyp. PB] zapewne uzasadnione. Kiedy jednak spojrzymy na telewizję regionalną, szczególnie publiczną, jako na element regionalnego systemu informacji społecznej, i miejsce, jakie ta telewizja zaczyna zajmować jako źródło informacji regionalnej i lokalnej, to te argumenty należy rozpatrywać z innej perspektywy (16). Dalej Jachimowski uzasadnia bezsens budowania ułomnego programu III TVP i podkreśla znaczenie publicznej telewizji regionalnej w systemie komunikacji społecznej w regionach. W moim przekonaniu patologia w funkcjonowaniu regionalnych stacji TVP wynika z dwóch przyczyn. Po pierwsze ze sposobu zorganizowania TVP po likwidacji Komitetu ds. Radia i Telewizji, po drugie z absurdalnego systemu finansowania mediów publicznych w Polsce. Trzecim obciążeniem są rzecz jasna niekończące się spory i gry polityczne wokół tych mediów, ale jest to zjawisko, którego nie da się ograniczyć w krótkim czasie.
Kiedy słyszy się uzasadnienia mówiące o ograniczonych możliwościach finansowych TVP, o konieczności szukania oszczędności i kiedy obserwuje się oszczędzanie w wydatkach przede wszystkim na ośrodki regionalne, nasuwa się pytanie: Czy osoby zarządzające TVP oraz KRRiT rozumieją zadania mediów publicznych określone, ułomnie zresztą, w Ustawie o Radiofonii i Telewizji ? (17)
Najważniejsze zadania jakie powinny spoczywać na mass mediach publicznych sformułowałbym następująco:
• główny nacisk powinien być położony na rozwój programów i ośrodków regionalnych Polskiego Radia i TVP; ich zadaniem powinno być:
– działanie na rzecz odtwarzania mechanizmów demokracji lokalnej i regionalnej
– działanie na rzecz świadomego uczestniczenia w wyborach: m.in. przez prezentowanie polityków działających na arenie ogólnopolskiej a wywodzących się z regionu oraz osób aspirujących do takich funkcji (parlamentarzyści, liderzy ugrupowań politycznych, ministrowie etc.)
– prezentowanie osób pełniących ważne funkcje dla społeczności lokalnych i regionalnych oraz osób, które pretendują do zajmowania takich stanowisk
– prezentowanie i działanie na rzecz rozwoju nauki i kultury w regionie
– działanie na rzecz tożsamości regionalnej
– oświata wyborcza (związek między wyborami a zajmowaniem stanowisk, procedury wyborcze etc.)
– współpraca z mediami z innych regionów i mediami ogólnopolskimi, zagranicznymi mająca na celu promocję danego regionu
– animowanie i uczestniczenie w przedsięwzięciach istotnych dla regionu…
• publiczne media ogólnopolskie (w największym skrócie) powinny:
– informować
– tak jak to zresztą czynią
– o ważnych wydarzeniach politycznych, społecznych i gospodarczych mających znaczenie dla naszego kraju
– działać w większym niż dotąd stopniu na rzecz świadomego uczestniczenia obywateli w wyborach
– podejmować inicjatywy na rzecz „podnoszenia poziomu intelektualnego i kulturalnego” Polaków (w tym unikać emitowania telenowel na skandalicznie niskim poziomie tak jak to czynią obecnie)
– w konstruowaniu programu we wszystkich przypadkach dopuszczając materiał do emisji należy przyjąć, że kryterium decydującym jest poziom intelektualny i artystyczny etc.
Inna perspektywa spojrzenia na problemy finansowe TVP, o której mówi Jachimowski, powinna raczej nasuwać pytanie: Czy państwo polskie stać na rezygnowanie z tak istotnego instrumentu odtwarzania demokracji lokalnej i regionalnej, jakim są sprawnie funkcjonujące media publiczne w regionach? Można postawić równocześnie dalej idące, a zarazem retoryczne pytanie: Co w działalności TVP powinno być ważniejsze – programy ogólnopolskie czy regionalne?
W sondażach ośrodków badania opinii publicznej, powszechnie krytykowana TVP zajmuje wysokie miejsce wśród instytucji cieszących się największym zaufaniem polskiego społeczeństwa (18). Słowo telewizja jest używane – zwłaszcza w środowiskach politycznych, jako synonim mass mediów. Nawet ludzie silnie związani ze środowiskiem dziennikarskim mówiąc o mediach publicznych często zapominają o Polskim Radio.
Radiokomitet, najwyraźniej uważany jeszcze przez kilka lat po 1989 r. za dobry instrument sprawowania władzy, umierał długo. Oczywiście dyskutowano o odpolitycznieniu mediów państwowych, padało określenie media publiczne, ale rzeczywisty spór toczył się właściwie od „okrągłego stołu” tylko o to kto będzie mediami, a zwłaszcza TVP, dysponował. Wiesław Godzic stwierdza: Charakterystyczny wydaje się fakt, że widzowie uznając telewizję publiczną za jedną z najbardziej wiarygodnych instytucji życia publicznego, formułują jednocześnie wobec niej szereg uwag krytycznych. Część z nich wynika z wielkich oczekiwań w stosunku do tego medium (szczególnie w konfrontacji ze stacjami komercyjnymi), inne zaś dotyczą odstępstw od – na ogół nieartykułowanego – wzorca tego, jak ma wyglądać telewizja publiczna w powszechnym odczuciu (19).
I tak naprawdę niewielu wie, że Telewizji Polskiej nadano inną formę organizacyjną niż Polskiemu Radiu. TVP jest jedną instytucją z oddziałami regionalnymi, Polskie Radio zostało podzielone. Z centrali warszawskiej utworzono odrębną spółkę – kilkanaście rozgłośni regionalnych działa także jako samodzielne organizmy z „własnymi” Radami Nadzorczymi. To jedna z najbardziej interesujących spraw, determinująca funkcjonowanie mediów publicznych w Polsce. Dlaczego dwa organizmy – Polskie Radio i Telewizję Polską – „zrestrukturyzowano” w różny sposób. Jaki to ma wpływ na ich funkcjonowanie? Które rozwiązanie ma więcej zalet? To pytania istotne, ale nie najistotniejsze… (20). Zarówno TVP, jak i poszczególne rozgłośnie PR funkcjonują w schizofrenicznej sytuacji prawnej. Z jednej strony są spółkami prawa handlowego, z drugiej mają obowiązki nałożone na nie w ustawie o radiofonii i telewizji. Muszą podejmować działania non profit lub wręcz przedsięwzięcia deficytowe. Chodzi tutaj przede wszystkim o programy kulturalne, oświatowe, część programów poświęconych polityce…, które zwykle mają niewielką « oglądalność i słuchalność ». Spełnianie zaleceń ustawy oznacza właściwie działanie na szkodę spółki, a takie postępowanie zagrożone jest karami na mocy odpowiednich przepisów Kodeksu Karnego.
Dawno już minęły czasy kiedy Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji była instytucją, którą opinia publiczna obserwowała nie tylko z zainteresowaniem, ale i z nadzieją. Nadzieją, że KRRiT, wbrew doświadczeniom innych krajów naszej części Europy, stanie się faktycznym « strażnikiem pieczęci » pilnując niezależności mediów publicznych, czuwając na wypełnianiem przez nie obowiązku podejmowania działań mających służyć rozwojowi społeczeństwa: zarówno pod względem politycznym, jak i kulturalnym. Oczekiwano również, że KRRiT będzie pozytywnie wpływała na rozwój rynku elektronicznych mediów komercyjnych oraz, co chyba najistotniejsze, na kształtowanie prawa dotyczącego radia i telewizji. „Niewidzialna ręka wolnego rynku…” niewątpliwie najbardziej pomogła KRRiT w sprawie mediów komercyjnych. Z pozostałymi dwoma sprawami jest znacznie gorzej.
Radiofonie publiczne i TVP usiłują lawirować pomiędzy obowiązującymi je sprzecznymi przepisami. Jest to jeden – nie jedyny co trzeba bardzo wyraźnie podkreślić – z czynników mających wpływ na jakość programów Polskiego Radia i Telewizji Polskiej, zmuszonych do emitowania „produkcji” schlebiających gustom publiczności spod znaku „Zbuntowanego Anioła”, stanowiącej niestety zdecydowaną większość oraz programów z niewielką widownią, ale spełniających wymogi misji mediów publicznych określonych w ustawie. O „oglądalność” będą pytali reklamodawcy, o programy narzucone przez ustawę przedstawiciele KRRiT. W sprawozdawczości podobno nawet da się mierzyć tę „misyjność” w procentach. Ale to problem dla językoznawców (nie jedyny jak widać wyżej w związku z mediami), a być może również dla innych specjalistów…
To, że media publiczne powinny mieć specjalny status uwzględniający ich szczególne powinności wobec państwa jest chyba oczywiste. Trzeba równocześnie mieć świadomość, iż w Polsce system demokratyczny dopiero powstaje. Nasza sytuacja pod każdym względem, również jeśli chodzi o rynek mediów, o sytuację publicznego radia i telewizji (a tym samych ich szczególne zadania) znacznie różni się od problemów mających miejsce w ustabilizowanej demokracji typu zachodniego i gospodarce wolnorynkowej (21).
Kwestie finansowania mediów publicznych rozwiązano na zachodzie Europy w różny sposób. Np. francuska telewizja publiczna emituje reklamy, a brytyjskiej robić tego nie wolno. Dla nas jednakże z tych przykładów niewiele wynika, ponieważ powinniśmy szukać rozwiązań dostosowanych do naszej szczególnej sytuacji (dla nas powinny być istotne doświadczenia, najczęściej negatywne, krajów Europy Środkowo-Wschodniej znajdujących się w podobnej do nas sytuacji). Czytelność finansów i zadań mediów publicznych jest, co oczywiste, sprawą najwyższej wagi. Należałoby więc – obok poszukiwania dla nich odpowiedniej formuły prawnej – usunąć z nich reklamę. Do mediów komercyjnych, siłą rzeczy musieliby przejść dotychczasowi reklamodawcy Polskiego Radia i Telewizji. Natomiast reklama w elektronicznych mediach komercyjnych powinna zostać obłożona dodatkowym podatkiem, który byłby przeznaczony w całości na finansowanie Polskiego Radia i Telewizji. Sposób finansowania tych mediów, po trosze z abonamentu, po trosze z własnych wpływów, nigdy nie będzie dobrze funkcjonował. Sławomir Zieliński, dyr. I programu TVP, podczas spotkania na Uniwersytecie Wrocławskim stwierdził: ile wpływów z abonamentu tyle misji – miał zapewne na myśli „misyjność”: tę mierzoną w procentach. Taka postawa jest o tyle usprawiedliwiona, że prawo nie przewiduje poważnych konsekwencji z powodu niewywiązywania się z misji mediów publicznych, choćby dlatego, że misja nie została sformułowana; natomiast zaniedbywanie interesu finansowego spółki prawa handlowego powoduje poważne skutki prawne.
Takie rozwiązanie oznaczałoby pokrywanie przez budżet wszystkich wydatków mediów publicznych i wiązałoby się z koniecznością usprawnienia systemu kontroli rozgłośni Polskiego Radia i Telewizji Polskiej w taki sposób, by maksymalnie ograniczyć marnowanie pieniędzy przeznaczanych na ich funkcjonowanie (nie mówiąc już o korupcji, obecnej zwłaszcza w TVP), a przede wszystkim zmuszałoby do jasnego określenia misji mediów publicznych w naszym kraju…
Piotr Bielawski (bielawski2@wp.pl) był dyr. departamentu Public Relations i rzecznikiem prasowym, a następnie dyr. ds. zarządzania informacjami (PR) KGHM Polska Miedź SA w latach 1995-1999. Piastował również stanowisko dyr. ds. informacji i rzecznika prasowego Telefonii Dialogu SA. Jest wykładowcą m.in. na Uniwersytecie Wrocławskim, Akademii Ekonomicznej w Poznaniu i Akademii Ekonomicznej w Krakowie.
Przypisy:
1 Jeden z członków zarządu Radia Wrocław, poproszony o przytoczenie misji kierowanej przez niego firmy, odesłał nas do ustawy o Radiofonii i Telewizji, gdyż w jego mniemaniu misja stacji publicznej właśnie tam jest sformułowana. Paweł Ciećkiewicz i Dominik Kurpiel, Polskie Radio Wrocław SA – Zarządzanie Strategiczne (projekt), Wydział Informatyki i Zarządzania Politechniki Wrocławskiej, Wrocław 2001, str. 8
2 Artykuł 19 Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka mówi: Każdy ma prawo do wolności poglądów i wypowiedzi; to prawo zawiera w sobie wolność głoszenia poglądów bez ingerencji oraz swobodę poszukiwania, otrzymywania i udzielania informacji i idei poprzez środki masowego przekazu, niezależnie od granic.
3 Mario Vargas Llosa, Cicha rewolucja peruwiańska. CR1515, lipiec/sierpień 1987
4 Krzysztof Teodor Toeplitz, Szkice edynburskie czyli system telewizji, PIW, Warszawa 1979. s. 13
5 Dominic. A Infante, Andrew 5. Rancer, Denna F. Won1ack, Building communication theory, Wayeland Press Inc., 1993
6 Andrzej Wiszniewski, Jak przekonująco mówić i przemawiać, PWN, Warszawa-Wrocław 1994, s. 14
7 Krótko mówiąc: ponieważ totalitaryzm oznacza całkowitą kontrolę państwa nad wszystkim dziedzinami życia oraz nieograniczoną władzę sztucznej ideologii państwowej nad ludzkimi umysłami, może on dojść do doskonałości tylko wówczas, jeżeli uda mu się wyeliminować opór zarówno naturalnej, jak i umysłowej rzeczywistości. czyli, innymi słowy, całkowicie znieść rzeczywistość. Dlatego, kiedy mówimy o totalitarnych reżimach, nie mamy na myśli systemów doskonałych, lecz raczej takie, które dążą bezustannie do osiągnięcia doskonałości, do wchłonięcia wszystkich kanałów ludzkiej komunikacji i wykorzenienia wszystkich spontanicznie powstających form życia społecznego. Leszek Kołakowski, Totalitaryzm i zalety kłamstwa, W: Aneks nr 36, Londyn 1984, s.108
8 George Urban, Alain Besançon, Czy Gorbaczow może zmienić system – Język i władza w społeczeństwie sowieckim, ENCOUNTER, maj-czerwiec 1987
9 Sytuacja podobna, a nawet gorsza, ma miejsce we wszystkich krajach znajdujących się do niedawna pod dominacją ZSRR. Patologia, występująca m.in. na scenie, z którą mamy do czynienia w tej części Europy jest bolesną spuścizną ponad 50 lat okupacji sowieckiej. Szczególnie dotkliwe konsekwencje będziemy odczuwać nie w gospodarce, jak się dość powszechnie sądzi, ale w naszej zmienionej mentalności.
10 Por. Telewizja publiczna powinna być telewizją odważną – tak prezes TVP Robert Kwiatkowski uzasadnił emisję filmu, w którym oskarżono polityków PC o przyjmowanie pieniędzy z FOZZ. Z naszych informacji wynika, że oskarżenie braci Kaczyńskich odbije się echem także w innych programach TVP. Kazimierz Groblewski, TVP w ogniu walki, „Rzeczpospolita”, 20.6.2001 Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że odwaga prez. Kwiatkowskiego w krytykowaniu braci Kaczyńskich jest porównywalna z odwagą prez. Walendziaka krytykującego ekipę SLD-PSL
11 W opozycji do rządzącej koalicji SLD-PSL postawił TVP Wiesław Walendziak twierdząc, że kierowana przez niego telewizja będzie równoważyła lewicowy układ w państwie; opozycja TVP pod kierownictwem Roberta Kwiatkowskiego wobec rządu Buzka była bardziej subtelna, bardziej konsekwentna i nigdy nie została zadeklarowana.
12 Por. Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji najprawdopodobniej nie zajmie się wypowiedzią byłego naczelnego “Trybuny”, który ujawnił, że lider SLD regularnie spotykał się z wysokimi funkcjonariuszami mediów publicznych, by ustalać strategię propagandową tego ugrupowania. Luiza Zalewska, Rolicki powiedział inni zaprzeczają, „Rzeczpospolita”. 30.3.2001
13 Bogusława Dobek-Ostrowska, Janina Fras i Beata Ociepka, Teoria i praktyka propagandy, Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, Wrocław 1997, 59-60
14 Podmiotowość regionów może mieć wyraźny wymiar polityczny, jeśli odpowiada jej struktura władzy podmiotowość tę stymulująca i afirmująca. Ma też ważniejszy z naszego punktu widzenia wymiar społeczny. Na bazie poczucia identyfikacji z regionem i regionalnego patriotyzmu tworzy się cała sieć powiązań (przede wszystkim służących celom komunikacyjnym) o różnym stopniu sformalizowania, ale o regionalnym charakterze. To dzięki nim ulegają nagłośnieniu przeróżne idee, pomysły, programy wokół których z kolei organizuje się zbiorowy wysiłek. Ale też sieć ta służy do konfrontowania tego typu programów ze sobą – jest narzędziem dyskursu w skali regionu, spotkania różnych podmiotów. /…/ Jednym z warunków koniecznych dla ekspresji podmiotowości i dla skutecznego prowadzenia dyskursu jest odpowiedni poziom infrastruktury – istnienie lokalnej prasy, radiostacji, stacji, gdzie mogą być eksponowane stanowiska i opinie interesujące ogół. Jan Waszkiewicz, Komunikacyjne problemy rozwoju regionalnego, w: Komunikacja społeczna w procesach transformacyjnych, Ośrodek Badań Prognostycznych, Wrocław 1994, 5. 118-122
15 Obawiam się, że podsumowując sposób funkcjonowania mediów państwowych po 1989 r., potem mediów publicznych, można mówić o paśmie zaniechań, niekompetencji i irracjonalnym upolitycznieniu decyzji personalnych w TVP i PR.
16 Marek Jachimowski, Telewizja regionalna w regionalnym systemie informacji, [w:] Radio i telewizja (informacja, kultura, polityka), Materiały Ogólnopolskiej Konferencji Naukowej, Katowice – 19/20 listopada 1998 r., Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego, Katowice 2000, str. 112
17 Do zadań publicznej radiofonii i telewizji należy w szczególności: 1) tworzenie i rozpowszechnianie ogólnokrajowych i regionalnych programów radiowych i telewizyjnych, 2) budowa i eksploatacja nadawczych i przekaźnikowych stacji radiowych i telewizyjnych, 3) rozpowszechnianie przekazów tekstowych, 4) prowadzenie prac nad nowymi technikami tworzenia i rozpowszechniania programów radiowych i telewizyjnych, 5) prowadzenie działalności produkcyjnej, usługowej i handlowej związanej z twórczością audiowizualną, w tym eksportu i importu, 6) popieranie twórczości artystycznej, literackiej, naukowej oraz działalności oświatowej, 7) tworzenie i udostępnianie programów edukacyjnych na użytek środowisk polonijnych oraz Polaków zamieszkałych za granicą. 2. Programy publicznej radiofonii i telewizji powinny: 1) kierować się odpowiedzialnością za słowo i dbać o dobre imię publicznej radiofonii i telewizji, 2) rzetelnie ukazywać całą różnorodność wydarzeń i zjawisk w kraju i za granicą, 3) sprzyjać swobodnemu kształtowaniu się poglądów obywateli oraz formowaniu się opinii publicznej, 4) umożliwiać obywatelom i ich organizacjom uczestniczenie w życiu publicznym poprzez prezentowanie zróżnicowanych poglądów i stanowisk oraz wykonywanie prawa do kontroli i krytyki społecznej, 5) służyć rozwojowi kultury, nauki i oświaty, ze szczególnym uwzględnieniem polskiego dorobku intelektualnego i artystycznego, 6) respektować chrześcijański system wartości, za podstawę przyjmując uniwersalne zasady etyki, 7) służyć umacnianiu rodziny, 7a) służyć kształtowaniu postaw prozdrowotnych, 8) służyć zwalczaniu patologii społecznych, 9) uwzględniać potrzeby mniejszości narodowych i grup etnicznych. Ustawa z dnia 29 grudnia 1992 r. o radiofonii i telewizji, Dziennik Ustaw z dnia 29 stycznia 1993 r.
18 Po zmianie ustrojowej, zapoczątkowanej w 1989 roku, argumenty krytyczne dotyczące telewizji publicznej posiadają nieco inne źródło [niż w czasach PRL – przyp. PB]. Telewizja zdobywała (i utrzymywała) wysoką pozycję w rankingach wiarygodności instytucji życia publicznego, jednakże oczekiwania wobec niej były ogromne. Powinna pełnić rolę najpoważniejszego (bo najczęściej oglądanego) kanału, wspomagającego transformacje ustrojowe, do jej obowiązków należeć powinna szeroko pojęta edukacja (dotycząca także zachowań w społeczeństwie demokratycznym). Wiesław Godzic, Telewizja jako kultura, RABID, Kraków 1999, str. 24
19 Wiesław Godzic, op. cit., str. 24
20 Uważam, że rozwiązanie zastosowane w Polskim Radio (polegające na uzyskaniu przez rozgłośnie regionalne samodzielnego statusu prawnego – regionalne PR to spółki z własnymi radami nadzorczymi, całkowicie niezależne od rozgłośni warszawskiej) umożliwia rozwój programów regionalnych. Nie idąc aż tak daleko w dezyderatach dotyczących TVP, jak Andrzej Wajda (postulował skomercjalizowanie I i II programu TVP oraz „uwolnienie” programów regionalnych), sądzę, iż dużo ważniejsze jest działanie programów regionalnych Polskiego Radia i TVP od programów ogólnopolskich mediów publicznych. Jednym z najważniejszych mechanizmów zapewniających powodzenie transformacji ustrojowej (od totalitaryzmu do demokracji typu zachodniego) jest odtworzenie mechanizmów demokracji lokalnej i regionalnej, które powinny stanowić fundament dla stabilnego, demokratycznego państwa. Media publiczne mogą odegrać w tym względzie znaczącą rolę.
21 Z tego względu odwołuję się do sytuacji w RFN, która miała miejsce kilkadziesiąt lat temu. Tworzenie porządku prawnego dotyczącego mediów publicznych rozpoczęło się pod nadzorem aliantów, którzy rozumieli to, iż sposób funkcjonowania mediów jest jednym z najistotniejszych warunków wprowadzenia systemu demokratycznego w społeczeństwie, które doświadczyło systemu totalitarnego.
Adres bibliograficzny: Piotr Bielawski. Media publiczne w Polsce, [w:] Nowe media, nowe w mediach, pod red. Igora Borkowskiego i Aleksandra Woźnego, Oficyna Arboretum 2002 (na zlecenie Uniwersytetu Wrocławskiego).