wtorek, 19 listopada, 2024
Strona głównaArtykułyNie będzie słonych rachunków za aferę solną

Nie będzie słonych rachunków za aferę solną

W pierwszej połowie marca media żyły kwestią podrabianej soli, która zamiast na drogi trafiała do firm spożywczych – a za ich pośrednictwem na stoły. Efektem ubocznym całej sprawy mogły być nie tylko trujące wędliny, kiełbasy i pieczywo, ale także skażony wizerunek polskiej branży spożywczej. Ostatecznie okazało się, że produkty z solą przemysłową nie są groźne dla zdrowia konsumentów. Co natomiast z wizerunkiem polskiej żywności?

Lista przedsiębiorstw, których wizerunek może ucierpieć jest długa. Zacząć należy od Anwilu – firmy, od której sól przemysłową kupowali nieuczciwi przedsiębiorcy. Jak czytamy w oświadczeniu spółki, zawsze informuje ona kupujących sól wypadową, że produkt nie ma atestu spożywczego. Nie można go więc stosować do celów spożywczych. Jednocześnie firma zastrzega, że nie odpowiada za inne podmioty, używające soli niezgodne z jej przeznaczeniem. A ta nadaje się tylko do celów przemysłowych i posypywania dróg. Drugą grupę stanowią firmy z branży przetwórstwa spożywczego, które, świadomie lub nieświadomie, kupowały podrobioną sól. Nazwy kilku z nich pojawiły się w programie Uwaga TVN – to właśnie reporterzy tej stacji pierwsi poinformowali o podrabianiu soli. Po emisji programu temat szybko podchwyciły inne media i internauci. Według wyliczeń Instytutu Monitorowania Mediów od 25 lutego do 7 marca 2012 roku w sieci pojawiło się 1,9 tys. publikacji o aferze.

Niesmak pozostanie?

Niektóre z firm występujących w materiale TVN opublikowały oświadczenia, powołując się na wyniki kontroli rozmaitych instytucji. Zakład JBB Łyse zapewnia, że jego wszystkie produkty są bezpieczne dla konsumentów, a firma ma laboratorium, gdzie kontroluje własne produkty. Firma Larus zaznacza, że wycofała się ze współpracy z podejrzanym dostawcą soli, natomiast styczniowa kontrola Inspekcji Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych nie stwierdziła żadnych nieprawidłowości. Firma Mróz oświadcza natomiast, że żadne badania nie wykazały obecności szkodliwych substancji w jej produktach, żadnych nieprawidłowości nie wykazał także powiatowy lekarz weterynarii w trakcie lutowej kontroli. Głos w sprawie zabrała także Rada Gospodarki Żywnościowej przy ministrze rolnictwa. Jej zdaniem wszystkie zakłady stosujące podrobioną sól padły ofiarą oszustwa, „a ich dobre imię zostało narażone na szwank”. Nie ma także podstaw do niepokoju, bo wszystkie badania sanepidu oraz inspekcji weterynaryjnej nie wykazały, że rodzima żywność może zagrażać konsumentom. Paradoksalnie, brak wzmożonych działań komunikacyjnych mógł wyjść producentom żywności na dobre – o ile mieli czyste sumienie. „(…)Polityka komunikacyjna w tym wypadku powinna była być raczej reaktywna w sytuacji, gdy firmy nie miały obaw, co do jakości sprzedawanej żywności. Proaktywne komunikowanie na ten temat mogło im raczej zaszkodzić, a nie pomóc” – zaznacza Agnieszka Bajur, Partner w agencji Marketing & Communications Consultants.

Czy sprzedaż brudnej soli skaziła wizerunek producentów żywności? Tomasz Mocarski z agencji QQF, której klienci pochodzą także z branży spożywczej, twierdzi, że mieliśmy do czynienia z „krótkotrwałym nadszarpnięciem wizerunku”. Przypomina o tzw. aferze dioksynowej w Niemczech (chodziło o sprzedaż paszy skażonej dioksynami, które następnie przedostawały się do mięsa i jajek, a nimi karmiono zwierzęta). Sprawa została szybko rozwiązana. Poza tym wizerunek polskiej żywności jest na tyle dobry, że nie dojdzie do jego pogorszenia. Konsumenci natomiast są dobrze chronieni na wypadek pojawienia się zatrutej żywności.

Prokuratura zamiata (nieszkodliwą) sól pod dywan

A co na to sami konsumenci? „Apelujemy więc do producentów o wstrzymanie dystrybucji produktów, co do których wiadomo jest już obecnie, że użyto w nich soli odpadowej” – czytamy w oświadczeniu Federacji Konsumentów. Jej zdaniem po zakończeniu postępowań karnych powinna zostać opublikowana lista firm, które świadomie kupowały podrobiony surowiec. Informacje dotyczące soli dotarły nie tylko do polskich konsumentów, ale także do Czech, na Słowację i Litwę. Jak poinformowała Gazeta Wyborcza, czeska Izba Producentów Żywności ostrzegła konsumentów przed kupowaniem polskiej żywności. Natomiast według informacji Polskiego Radia, znacząco spadł popyt na polskie produkty mięsne na Litwie.

„Mieliśmy próby zdeprecjonowania wizerunku polskiej żywności w Czechach” – przyznaje Andrzej Gantner, dyrektor generalny Polskiej Federacji Producentów Żywności. Tak samo jak Mocarski twierdzi jednak, że mieliśmy do czynienia nie z kryzysem wizerunkowym, tylko „wahnięciem zaufania”. Gantner zwraca uwagę na kolejność, w jakiej pojawiały się wiadomości dotyczące afery. Najpierw pojawiła się informacja o skażonej soli stosowanej przez producentów żywności, a „szybkość i rzetelność informacji były kluczowe w tej sprawie”. Dopiero później media poinformowały o tym, że surowiec nie jest jednak szkodliwy dla zdrowia. „»Afera solna « zaczęła się od komunikacji nie na temat produktów spożywczych lecz samej soli technicznej i jej zagrożenia dla zdrowia konsumentów i taki komunikat pozostał w ich świadomości jako top of mind” – zauważa Agnieszka Bajur. W odróżnieniu od Gantnera i Mocarskiego Bajur nie ma wątpliwości, że zamieszanie związane z solą negatywnie wpłynęło na wizerunek producentów żywności. Zwraca także uwagę na fakt, że Sanepid wycofał z rynku ponad 2 tony żywności. „To budzi niepokój w każdym z nas i skłania do zadawania pytań na temat procedur bezpieczeństwa stosowanych przy produkcji żywności. Wszyscy chcemy mieć pewność, że to co jemy jest zdrowe i w pełni bezpieczne” – zaznacza Bajur. Zarówno Mocarski jak i Gantner w rozmowie z PRoto.pl zwrócili uwagę na fakt, iż polski system kontroli żywności dobrze chroni konsumentów. Gdyby skażona sól rzeczywiście zagrażała zdrowiu, problem zostałby zgłoszony za pośrednictwem RASFF (unijny System Wczesnego Ostrzegania o Niebezpiecznej Żywności i Paszach). O tym, że „Polski system kontroli żywności jest uznawany za jeden z najszczelniejszych w Europie i w świecie” zapewniła także w oświadczeniu Rada Gospodarki Żywnościowej.

Mimo, że kwestia podrabianej soli nie pogorszy wizerunku naszej żywności, zdaniem Gantnera można było zrobić więcej w tej sprawie. „Strona rządowa mogła podjąć kroki w celu upewnienia odbiorców, że nie ma powodów do obaw i do nieufności wobec polskiego systemu bezpieczeństwa żywności” – twierdzi dyrektor PFPŻ.

Śledztwo w sprawie soli prowadzi prokuratura okręgowa w Poznaniu (która, nota bene, ma siedzibę na ulicy… Solnej). Śledczy nie zgodzili się jednak na ujawnienie listy firm wykorzystujących sól wypadową, mimo, że apelował o to czeski minister rolnictwa Petr Bendl. Prokuratura argumentuje, że ujawnienie takiej listy mogłoby utrudnić śledztwo, ponieważ sanepid wraz z Centralnym Biurem Śledczym przeprowadzają kontrole w firmach, do których trafiła fałszywa sól. Według Instytutu Monitorowania Mediów sól w publikacjach internetowych była najczęściej określana jako szkodliwa i niejadalna. Na pocieszenie konsumentom pozostaje opinia Państwowego Zakładu Higieny. Jak informuje PZH sól z Anwilu nie jest na tyle zanieczyszczona, aby spożycie produktów wytwarzanych z jej użyciem zagrażało zdrowiu. Jest jeszcze jedna, z pozoru oczywista kwestia, która pomaga chronić wizerunek polskich produktów spożywczych. „Tak lubimy jeść, że bronimy się, aby źle myśleć o żywności” – przyznaje Mocarski.

ZOSTAW KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj