W ostatnim czasie aktywność kobiet na polskiej scenie politycznej wyraźnie się zwiększyła – z każdym rokiem w działalność polityczną angażuje się ich coraz więcej, co też nikogo już nie dziwi (według danych Inter-Parliamentary Union odsetek kobiet w polskich ławach poselskich w ostatnich 20 latach wzrósł z 13 proc. do 24 proc.). A wszyscy dobrze wiedzą, że nie zawsze tak było. Kiedyś polityka była domeną mężczyzn, lecz wraz z rozwojem społecznym, w tym m.in. ruchami na rzecz kobiet, w końcu obecność płci żeńskiej na wysokich stanowiskach rządowych nie robi już na nikim wrażenia. Światowe Forum Ekonomiczne w raporcie na temat kobiet sprawujących funkcje przywódcze na całym świecie dowiodło, że w 56 ze 146 krajów (38 proc.) badanych przez organizację, w 2014 i 2016 roku kobieta pełniła funkcję szefa rządu lub państwa przez okres co najmniej jednego roku w ciągu ostatniego półwiecza.
Jednym z przykładów kobiety, która sprawuje wysoką funkcję polityczną, może być Kolinda Grabar-Kitarović, która jako pierwsza kobieta na Bałkanach urzęduje na stanowisku prezydenta Chorwacji. Premierem Nowej Zelandii jest Jacinda Ardern, która jako druga kobieta na świecie (pierwszą była Benazir Bhutto, premier Pakistanu, w 1988 roku) urodziła córkę w trakcie pełnienia obowiązków premiera – i pełni tę funkcję dalej z krótką przerwą na urlop macierzyński. Z kolei premierem Serbii jest Ana Brnabić, która otwarcie przyznaje się do tego, że jest homoseksualistką, mimo że większa część serbskiego społeczeństwa posiada dość konserwatywne poglądy.
Na polskim rynku politycznym wciąż zauważalna jest przewaga mężczyzn nad kobietami. Prawdopodobnie z tego powodu nie można odmówić niektórym polityczkom bardzo wyrazistego wizerunku, dzięki któremu są one rozpoznawalne i wybijają się na tle męskiej części przedstawicieli rządu. Zwróćmy na przykład uwagę na Barbarę Nowacką czy Joannę Scheuring-Wielgus – dwie lewicowe polityczki znane z nierzadko kontrowersyjnych poglądów – albo Krystynę Pawłowicz, posłankę o skrajnie prawicowych poglądach, która również słynie z „ostrych” wypowiedzi.
W jaki sposób polskie polityczki budują swoje marki osobiste? Czy w polityce, tak zdominowanej przez mężczyzn, można mówić o jakiejkolwiek innej narracji niż tej narzuconej właśnie przez nich? I jakie działania sprzyjają wizerunkowi polityczki, a jakie powodują jedynie śmieszność i kompromitację?
Polityka jest kobietą?
Sytuacja kobiet w polskiej polityce zmieniła się – niewątpliwie na lepsze. W tej chwili właściwie każda partia polityczna posiada już swoją kobiecą reprezentantkę – mniej lub bardziej znaną. „Przez wiele lat mówiono o tym, że polityka jest zmaskulinizowana, że jest niedobór kobiet, że nie widać ich i nie słychać w debacie publicznej. Z kolei objęcie teki premiera przez Ewę Kopacz, a potem przez Beatę Szydło sprawiło, że nagle zaczęto powtarzać, że »polityka jest kobietą«, że w Polsce (i nie tylko) to kobiety dzierżą władzę. W rzeczywistości kobiety stanowią mniej niż 30 proc. obecnego Sejmu, więc trudno mówić, że dominują w polityce, aczkolwiek trend jest wzrastający” – mówi Anna Watza, Managing Partner w agencji Planet PR.
Źródło: fot. Piotr Tracz, Kancelaria Premiera from Poland (Wizyta kanclerz Angeli Merkel w Polsce) [Public domain], via Wikimedia Commons
Co powoduje, że w partiach politycznych pojawia się coraz więcej kobiet? Według prof. Wojciecha Cwaliny z Uniwersytetu SPWS, zajmującego się psychologią marketingu politycznego, jeden z powodów takiego stanu rzeczy, co prawda najbardziej instrumentalny, jest związany z tzw. poprawnością polityczną – „kobiety zajmują wysokie stanowiska w partiach i rządzie, bo tak nakazuje »współczesna moda polityczna« i nacisk na równouprawnienie”. Ale to nie jedyny powód. W dzisiejszych czasach rodzime partie polityczne największy kłopot mają z wizerunkiem, a chcąc dotrzeć do jak największej grupy odbiorców, nie mogą tej kwestii bagatelizować. Partie więc decydują się na „wystawienie” kobiety jako kandydatki na premiera czy prezydenta z prostej przyczyny – „obecność kobiety na listach partyjnych znacznie ociepla wizerunek, daje pozór otwartości i nowoczesności” – tłumaczy ekspert z SWPS.
Tutaj warto przypomnieć sobie chociażby Magdalenę Ogórek, która z ramienia SLD kandydowała na prezydenta Polski. Zarzucano jej wtedy, że jest „marionetką” w rękach swojej partii, bo nie prezentowała własnych poglądów, lecz te narzucone jej z góry przez członków ugrupowania. Nie radziła sobie też podczas spotkań z wyborcami, kiedy to musiała powiedzieć coś od siebie, a nie wyrecytować zdania z kartki.
Zdaniem Anny Watza przewagę mężczyzn nad kobietami w polskiej polityce można przyrównać do analogicznej sytuacji w biznesie. „Mimo że współcześnie rola społeczna kobiety i jej powszechne postrzeganie zmienia się, co wpływa na wzrost akceptacji społecznej dla aktywności zawodowej kobiet czy ich udział w życiu publicznym, to problem postrzegania określonych kompetencji czy cech przez pryzmat płci nie przestał istnieć” – tłumaczy.
Męski styl
Warto zastanowić się nad tym, w jaki sposób polityczki powinny prowadzić swoją komunikację i budować markę osobistą, by nie zostały posądzone o bycie wyłącznie „twarzą” danej partii oraz by były słyszalne wśród otaczających je mężczyzn. „Jakkolwiek by to nie brzmiało szowinistycznie, polityka to świat mężczyzn. Bo podobnie jak wojna, która jest przecież tylko »kontynuacją polityki innymi środkami« – jak pisał Carl von Clausewitz – jest formą często brutalnej walki, konfrontacji, więc nie ma w niej miejsca na kobiety typu: »puch marny«, czy »istota wietrzna« – jak pisał nasz wieszcz. Stąd też, aby odnieść w niej sukces, muszą one przejąć »męski« styl zachowań” – mówi dr Wojciech Szalkiewicz, politolog i specjalista ds. komunikacji społecznej i marketingowej. Tego samego zdania jest Bartosz Czupryk, politolog i specjalista ds. wizerunku i marketingu politycznego. „Polityka wciąż wymusza na kobietach przejmowanie męskich cech charakteru oraz stylów komunikowania się, co wyraźnie widać choćby w sformalizowanej garderobie – kompletach dwuczęściowych składających się najczęściej z żakietu na wzór męskiej marynarki oraz długich spodni, ewentualnie spódnicy do kolan”.
Źródło: fot. Adrian Grycuk [CC BY-SA 3.0 pl], from Wikimedia Commons
Dr Szalkiewicz jako przykład polityczki, która przyjęła męski styl bycia, przytacza Margaret Thatcher. Krótko po tym, jak została premierem Wielkiej Brytanii, przeszła diametralną zmianę – ze zwykłej gospodyni domowej stała się nieustraszonym politykiem. Stąd też wziął się jej powszechnie znany przydomek – Iron Lady, czyli Żelazna Dama. „Można powiedzieć, że w tym świecie musiała być bardziej męska niż sami mężczyźni” – mówi dr Szalkiewicz.
Zdecydowanie i nieustępliwość to pożądane cechy w polityce. Prof. Magdalena Żemojtel-Piotrowska z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego, zajmująca się psychologią międzykulturową i polityczną, mówi bez ogródek: „kobiety, które chcą zaistnieć w polityce i być uznane za dobrego, czyli skutecznego polityka, nie powinny podkreślać swojej kobiecości, bo wyborcy tego od nich nie oczekują”. Dodaje jednak, że społeczeństwo coraz częściej postrzega kobiety lepiej niż mężczyzn z prostej przyczyny – „ceni je wyżej pod względem moralnym, wierząc, że są bardziej uczciwe, mniej agresywne, mają bardziej »czyste« intencje, zajmując się polityką”. Prof. Żemojtel-Piotrowska z drugiej strony zauważa, że kobiety czasem, przejmując męski styl, zacierają cienką granicę między stanowczością a agresywnością. Wtedy też taka polityczka staje się osobą kontrowersyjną, wzbudzającą skrajne emocje, co sprawia, że „forma odciąga uwagę od treści” – twierdzi ekspertka.
Joanna Scheuring-Wielgus, polityczka do maja 2018 roku związana z partią Nowoczesna, również przyznaje, że w naszym kraju w polityce „rzeczywiście wciąż dominuje męska metanarracja oparta na wojennej retoryce i na szowinizmie”. Uważa jednak, że przejmowanie na siłę męskiego stylu komunikacji jest błędne i stawia kobiety na gorszej pozycji. „Kobiety mają wszelkie atrybuty i siłę, aby zmienić ten język polityki na bardziej empatyczny, koncyliacyjny i oparty na relacjach, a nie na wojnie czy koszarowych żartach” – dodaje.
Głosujemy na tych, których lubimy
Nie od dziś wiadomo, że na wysokie poparcie obywateli składa się wiele czynników – im bardziej dany polityk jest lubiany i poważany, tym łatwiej jest mu zjednać sobie elektorat, który na niego zagłosuje w wyborach. Istotną kwestią jest też autentyczność. Z daleka można wyczuć, czy dana osoba w przypadku publicznych wystąpień jest prawdziwa, nie udaje. „Im jestem starsza, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że warto w życiu być autentycznym. Dlatego nie skupiam się na budowaniu marki osobistej ani na kreowaniu innej siebie. Jestem głęboko przekonana, że bycie sobą samo się obroni. Banalne, ale prawdziwe” – przyznaje Joanna Scheuring-Wielgus.
Marta Żerkowska-Balas, politolog z Uniwersytetu SPWS, dodaje: „kluczowe jest dobre przygotowanie merytoryczne oraz klarowne i – co ważne – niezmienne poglądy”. Jej zdaniem nie można zapomnieć też o rozpoznawalności, więc duże znaczenie ma przemyślana współpraca z mediami. Tego samego zdania jest prof. Wojciech Cwalina, który twierdzi, że polityczki powinny się czymś wyróżniać. „Ostrym komentarzem, cyniczną uwagą, śmiałą inicjatywą… A potem – podtrzymywać to zainteresowanie. Uczestniczyć w marszach, zwoływać konferencje prasowe. Po prostu być widzianą” – opisuje prof. Cwalina. Z kolei Bartosz Czupryk wymienia kolejno te cechy, które jego zdaniem są w polityce najważniejsze – pewność siebie, śmiałość i determinacja. „Polityka jest jak partia szachów, jeden gracz podejmuje walkę, inny czeka na błąd przeciwnika. Wygrywa ten, który jest sprytniejszy” – dodaje.
Zbigniew Lazar, ekspert ds. wizerunku, komunikacji i public relations oraz prezes i założyciel Modern Corp., przyznaje zaś, że nie ma sprawdzonego przepisu na budowanie marki osobistej, nie tylko w kontekście kobiet zajmujących się polityką, ale i ogółem – polityków. Robi się to po prostu intuicyjnie, bazując przede wszystkim na własnych kompetencjach oraz biorąc pod uwagę grupę docelową, do której będzie się kierować swoje przekazy. „Czym innym ujmiemy wyborców starszych i konserwatywnych, a czym innym młodych i bardziej liberalnych” – mówi ekspert. Dodaje przy tym, że nie ma nic złego w tym, by czasami zasięgnąć porady czy lekcji od osoby, która pomoże w budowaniu wizerunku polityczki. „Mało kto dziś pamięta, że młoda Hillary Clinton miała nieprzyjemny, skrzeczący i agresywny głos. Zrozumiała, że z takim głosem kariery w polityce nie zrobi, dlatego przeszła profesjonalne szkolenie z emisji głosu i technik przemawiania” – wyjaśnia Lazar.
„Negatywnymi cechami przypisywanymi kobietom polityczkom są emocjonalność i agresywność – kobiety w polityce powinny zatem unikać kontrowersyjnych i agresywnych wypowiedzi, budując wizerunkowo przeciwwagę dla skonfliktowanego »męskiego« świata” – zwraca uwagę prof. Magdalena Żemojtel-Piotrowska. Badania przeprowadzone przez ekspertkę wraz z zespołem z UKSW dowiodły, że polscy wyborcy są zmęczeni ciągłymi potyczkami słownymi między politykami i „wylewaniem brudów”. Co więcej – badania pokazały, że kobiety uwikłane w jakiekolwiek skandale tracą wizerunkowo o wiele bardziej niż mężczyźni! „Dlatego, budując markę osobistą, kobiety powinny nie tylko dbać o podkreślanie swoich umiejętności, lecz także wystrzegać się niezręcznych wypowiedzi i udziału w skandalach, zarówno obyczajowych, jak i korupcyjnych” – uzasadnia prof. Żemojtel-Piotrowska.
Źródło: fot. Adrian Grycuk [CC BY-SA 3.0 pl], from Wikimedia Commons
Pożądane cechy charakteru czy odpowiednie zachowanie w mediach to jedno, lecz gdy mowa o zdobyciu poparcia wśród elektoratu, to bardzo ważne jest to, by mieć na uwadze, na jaki typ polityka czy polityczki wyborcy będą skłonni najchętniej zagłosować. Zdaniem prof. Wojciecha Cwaliny „Polacy nie przepadają za »czystym« typem bizneswoman. Budzi ona niepokój, a czasem i zazdrość”. To samo tyczy się typu „sexy” – „to kłóci się z powagą spraw politycznych i urzędów”. Zatem jaki typ polityczki, zdaniem eksperta, „przemówi” do wyborców? „Nieco zmodyfikowany typ »gospodyni domowej«. Zajmuje się domem, dziećmi, ale ma też sukcesy zawodowe. Nie jest »kurą domową«, która zna świat z seriali telewizyjnych i teleturniejów, lecz z bezpośredniej aktywności w biznesie, na uczelni, działań społecznikowskich” – mówi prof. Cwalina.
Kobieta prezydentem Polski – abstrakcja czy niedaleka przyszłość?
W dzisiejszych czasach nikogo nie dziwi już, gdy kobieta zasiada na najwyższym stanowisku w firmie – nieraz nawet z uwagi na poprawność polityczną korporacje wprowadzają takie wymogi, by kobiety stanowiły taki sam odsetek pracowników pełniących kierownicze funkcje co mężczyźni. Premierem Polski już kilkukrotnie była przedstawicielka płci żeńskiej, nie mówiąc o sprawowaniu funkcji ministrów w naszym kraju. Mimo wszystko prezydentami Polski dotychczas byli sami mężczyźni. Z czego to wynika? Czy jako kraj nie jesteśmy jeszcze na to gotowi?
Źródło: fot. Platforma Obywatelska RP from Polska [CC BY-SA 2.0], via Wikimedia Commons
Marta Żerkowska-Balas nie widzi problemu w gotowości lub jej braku, lecz w poparciu dwojakiego rodzaju. „W poparciu partii politycznej, bo stąd bierze się całe zaplecze polityczne i finansowe kandydatów, oraz poparciu wyborców, którzy mają określone wymagania i oczekiwania względem osoby prezydenta. Fakt, że do tej pory nie było kobiety prezydenta, a i kandydatek było niewiele, jest wynikiem trudności w zdobyciu tych dwóch typów poparcia jednocześnie. Niewiele kobiet zyskało taką siłę w partii i rozpoznawalność na zewnątrz, by móc kandydować na to stanowisko” – mówi ekspertka.
Innego zdania jest Bartosz Czupryk, który twierdzi, że nasz kraj jeszcze nie jest gotowy na „prezydentkę” Polski. Jak sugeruje ekspert, wynika to z tego, że kobiety w polityce wciąż szufladkowane są w stereotypach kulturowych czy narodowych – często narzucane są im role opiekunki, wychowawczyni, nauczycielki. „Teraz jest powrót do tradycyjnych wartości. A wykładnią tychże wartości większości polskich wyborców jest rodzina. Ojciec, mąż – mąż stanu – głowa rodziny, głowa państwa – autorytet dla swoich dzieci, wyborców. Matka – pierwsza dama serca mężczyzny, opiekunka rodziny, filar, na którym wspiera się ojciec i bez którego wielu mężczyzn zwyczajnie by nie zaistniało”.
Warto zwrócić jednak uwagę na przykład wspomnianej wcześniej Jacindy Ardern. Premier Nowej Zelandii pokazuje, że kobieta może jednocześnie pełnić role „stereotypowe”, być matką, i w tym samym czasie rządzić państwem.
Joanna Scheuring-Wielgus twierdzi z kolei, że w cywilizowanym kraju, jakim jest Polska, nie powinno nikogo dziwić, gdy głową państwa zostanie kobieta. „Ludzi mniej interesuje płeć, a bardziej to, czy jest się skutecznym politykiem, który może pociągnąć za sobą tłumy i zarazić je swoją wizją” – wyjaśnia. Tego samego zdania jest Zbigniew Lazar, który uważa, że płeć nie ma aż tak dużego znaczenia, jeśli chodzi o wybór prezydenta danego kraju. Większą rolę odgrywa tu pozytywny wizerunek, który sprawia, że wyborcy czują do danego kandydata sympatię. „Wspomniana już Hillary Clinton nie przegrała z Donaldem Trumpem dlatego, że była kobietą, ale dlatego, że była nielubiana przez zwykłych Amerykanów i postrzegana jako arogancka kłamczucha. Warto, by nasi kandydaci – i kandydatki – o tej zasadzie pamiętali: »głosujemy na tych, których lubimy«” – konkluduje ekspert.
Julia Gugniewicz, PRoto.pl
[[{“fid”:”40990″,”view_mode”:”default”,”fields”:{“format”:”default”,”field_file_image_alt_text[und][0][value]”:”Julia Gugniewicz”,”field_file_image_title_text[und][0][value]”:”Julia Gugniewicz”},”type”:”media”,”attributes”:{“alt”:”Julia Gugniewicz”,”title”:”Julia Gugniewicz”,”class”:”media-element file-default”}}]]
Młodszy redaktor w PRoto.pl. Interesuje się zagadnieniami związanymi z mediami społecznościowymi, marketingiem politycznym oraz public relations marek modowych. Absolwentka międzynarodowych stosunków gospodarczych ze specjalnością marketing medialny na Uniwersytecie Gdańskim. Obecnie studentka dziennikarstwa i medioznawstwa na Uniwersytecie Warszawskim.