niedziela, 22 grudnia, 2024
Strona głównaArtykułyPolityczna (nie)poprawność w kontekście uchodźców

Polityczna (nie)poprawność w kontekście uchodźców

Czy idea „political correctness” osiągnęła w ostatnim czasie etap, w którym blisko jej do cenzury?

Nienawiść zakodowana w języku

Zygmunt Miłoszewski w powieści „Ziarno prawdy” przekonuje, że „zło ludzkie bierze się z gadania”. Jedno, ale jakże celne zdanie pokazuje bowiem, jak niszczącą siłę może mieć nawet raz powtórzona plotka. A gdyby tak potraktować je jako motto poprzedzające jakąkolwiek dyskusję o politycznej poprawności? Temat nie traci na aktualności, zwłaszcza, że w mijającym roku Polacy emocjonalnie żyli sprawą przyjęcia do kraju uchodźców. Kulminacyjnym momentem dyskusji były listopadowe zamachy w Paryżu. Raport Instytutu Monitorowania Mediów wskazuje wprost, że właśnie od tamtego feralnego wydarzenia wobec tej grupy zauważalna jest większa mowa nienawiści. Przeciwnicy przyjmowania migrantów w sieci najczęściej wskazywali właśnie na zagrożenie terroryzmem i kwestie wyznaniowe.
Źródeł tejże niechęci należy szukać w języku. Samer Masri, prezes Fundacji Wolna Syria mówił już o tym w niedawnej rozmowie z PRoto.pl: „fala, problem uchodźców, bo problem jest nie w samych uchodźcach, zalew, napływ, czyli słownictwo, które sugeruje, że jest się czego bać”. Druga rzecz, którą wówczas akcentował to „skupianie się na pewnych wyrywkowych tematach, które niepokoją ludzi, a niekoniecznie wyjaśniają sytuację, przede wszystkim naturę konfliktu”.

Małgorzata Borowska, przedstawicielka Towarzystwa Edukacji Antydyskryminacyjnej, wskazuje na podobne przykłady przy pisaniu o uchodźcach. Zwraca uwagę, że to właśnie język koduje treści kultury głębokiej. „Znam dziesiątki takich tytułów i leadów – oprócz tego, że komunikują półprawdy (do Polski trafi tak niewielka grupa uchodźców, że trudno to w ogóle nazwać »falą«), to wywołują strach” – mówi wprost. Nad poziomem dyskursu warto więc popracować, dlatego w tym momencie pojawia się kwestia poprawności politycznej. „To jest bardzo trudne zagadnienie, bo Polacy spotkali się z nim dość późno” – stwierdza w rozmowie z PRoto.pl prof. Wiesław Godzic, medioznawca z SWPS w Warszawie.

Poprawność polityczna jako próba zrównania kultur

Zapytany przez nas, czym jest poprawność polityczna prof. Godzic odpowiada, że to próba zrównania kultur. „To jest zawsze niebezpieczne, ponieważ każda kultura ma inne rdzenie” – stwierdza przy tym. Przychyla się jednak do opinii tych, którzy uważają, że należy ją stosować, gdy ktoś przez wzgląd, na przykład na rasę, czuje się napiętnowany. Dr Łukasz Przybysz z Uniwersytetu Warszawskiego w wywiadzie mówi z kolei, że polityczna poprawność „nie jest zjawiskiem negatywnym, a umiejętnie stosowana i wyważona służy do utrzymania poziomu debaty społecznej”. Z drugiej strony jednak – kontynuuje – „w nadmiarze może ograniczać nadawców i treści, natomiast zupełny jej brak może prowadzić do chaosu, sprowadzenia debaty do najniższego poziomu, być może nawet utrzymania poziomu debaty społecznej”.

O tym, że to „szaleństwo politycznej poprawności” może w pewnym momencie osiągnąć etap, w którym bliżej jej będzie do własnej karykatury pisała już w 2000 roku na łamach Tygodnika Wprost Krystyna Grzybowska. Wówczas autorka zwracała uwagę, że w imię poprawności politycznej „słowa używane od pokoleń (jak czarny, jeździć na czarno, czyli na gapę) zaczynały nabierać »demonicznego znaczenia«”. Inny przykład, to gdy poprawność polityczna zaczyna być równoznaczna z cenzurą. We wrześniu pisaliśmy o tym, jak Angela Merkel naciska na Facebooka, by monitorował rasistowskie komentarze. Chwilę wcześniej kanclerz Niemiec udzieliła także wywiadu dla gazety regionalnej Rheinische Post, gdzie powiedziała: „Kiedy ludzie za pomocą portali społecznościowych chcą wzniecić do buntu i robią to z imienia i nazwiska to państwo powinno coś z tym zrobić. Facebook też nie powinien pozostać bezczynny”.

Medioznawca, dr Łukasz Przybysz zaznacza, że nie tędy droga. „Poprawność polityczna w systemie demokratycznym będzie przejawem cenzury, jeśli stanie się zbyt restrykcyjna, będzie narzucać jeden autorytarny punkt widzenia, ograniczać wypowiedzi różnorodnych grup społecznych, zmuszać do milczenia na określone tematy, posługiwać się strachem np. przed utratą pracy w środkach przekazu itp.”.

Warto przy tym powołać się na badania Pew Research Center, z których wynika, że nasz kraj znalazł się wśród tych, które najbardziej popierają wolność mediów i krytykę polityki rządu. Autorzy raportu wskazywali w nim, że Polacy są otwarci na tematy mogące destabilizować sytuację gospodarczą kraju. Mniej jednak są przekonani do wolności wypowiedzi w przypadku deklaracji obraźliwych dla mniejszości.

Trudna rola mediów

Małgorzata Borowska: „Myślę, że granica poprawności politycznej nie jest ustalona raz na zawsze i trzeba ją ustalać w kontekście określonego przypadku. Jestem przywiązana nie tyle do poprawności politycznej, bo w karykaturalnej wersji oznacza to niemówienie czegoś, co chciałoby się powiedzieć, co do neutralnego języka debaty publicznej (ten nie godzi w wolność wypowiedzi, bo nie ogranicza jej zakresu). Dlaczego? Dlatego, że zależy mi na tym, aby była ona jak najlepszej jakości. Łatwiej o taką, jeśli treści, które się w niej pojawiają, nie są emanacją uprzedzeń osób, które zabierają w niej głos”. Kolejną rzeczą będzie, jaką funkcję pełniły tu media. Tu opinie ekspertów są podzielone. Samer Masri we wcześniej wspomnianym wywiadzie dla PRoto mówił, że „grzechów nie ma, przydałoby się natomiast więcej staranności i rzetelności dziennikarskiej”. Na przykład, by uniknąć w przeszłości ciągle powielanego sformułowania „nielegalny imigrant” – dopowiada z kolei przedstawicielka Towarzystwa Edukacji Antydyskryminacyjnej. Jak zauważa, to określenie „jest używane w mediach od kilkunastu lat, choć organizacje zajmujące się migracją apelują o to, by żaden człowiek w polskiej prasie już nie był »nielegalny«. Prawnie nie jest – może mieć co najwyżej »nieuregulowany status«. Mogą być osoby, które uznają, że nieużywanie takich zwrotów to element poprawności politycznej, ale nie w tym rzecz – one są po prostu fałszywe”. Prof. Wiesław Godzic w rozmowie z PRoto.pl podkreśla jednak, że dziennikarze mieli trudne zadanie. „Oczekiwaliśmy od nich nie relacji, nie newsów (co należy do sfery mediów). Liczyliśmy na pewną pracę społeczną, mającą przygotować, pomóc zmienić nastawienie – a to tylko ich częściowa rola”.

„Z poprawności politycznej robi się zarzut szczególnie wtedy, gdy ma stawiać tamę mowie nienawiści” – mówi Borowska –  „A ta jest pierwszym krokiem w tzw. piramidzie nienawiści, tj. spirali przemocy, którą opisał – na podstawie – amerykański psycholog społeczny Gordon Allport, alarmując, że werbalny atak, na który nie ma reakcji, znajduje swoją kontynuację w fizycznej przemocy”. W rozmowie z ekspertą z Towarzystwa Edukacji Antydyskryminacyjnej znów powracamy tu do cytatu z pisarza Zygmunta Miłoszewskiego. „Tylko w ciągu ostatnich tygodni napadnięto w Polsce na kilkunastu cudzoziemców, część z nich to dzieci – pobite przez rówieśników. Więc to jest dobry moment na (również) dziennikarski rachunek sumienia” – podsumowuje przy tym Borowska w rozmowie z PRoto.pl.

Magdalena Wosińska, PRoto.pl

 

ZOSTAW KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj