Specjaliści PR (szczególnie rzecznicy prasowi i osoby zajmujące się media relations) zgodnie przyznają, że zagwarantowana w Ustawie Prawo prasowe instytucja sprostowania nie jest skutecznym narzędziem w komunikacji z mediami. Ze względu na prawne ograniczenia nie spełnia roli polemicznego przekazu, z którym chcemy dotrzeć do odbiorcy, w tym przypadku szeroko rozumianej opinii publicznej. Nie bez znaczenia jest także codzienna praktyka w mediach. Prawnicy działający w imieniu redaktora naczelnego dość często odrzucają sprostowania ze względów formalnych, do czego przyczynia się brak prawnej wiedzy osób, które występują z żądaniem sprostowania. Nie bez znaczenia jest także fakt, że publikacja sprostowania oznacza przyznanie się do napisania/wyemitowania nieprawdy lub krzywdzącej półprawdy. Jest to zatem przyznanie się nie tylko do błędu, ale także do braku dziennikarskiej rzetelności, niezależnie od tego, czy była wynikiem zamierzonych działań czy też niewiedzy, pośpiechu lub zwyczajnej pomyłki. Analiza przykładów i wyniki sondy przeprowadzonej wśród rzeczników prasowych instytucji publicznych skłaniają do stwierdzenia, że jest to narzędzie pomocne w potyczkach prawnych. Jako środek komunikacji z masowym odbiorcą działa raczej zgodnie z zasadą, którą zauważył Winston Churchill: „Kłamstwo obiegnie świat zanim prawda włoży buty”.
Niechęć do korzystania ze sprostowania jako narzędzia komunikacji obrazują wyniki badań przeprowadzonych przez Instytut Monitorowania Mediów. Wynika z nich, że w okresie od 1 stycznia do 30 czerwca 2014 roku w prasie zostało umieszczonych 591 sprostowań (niecałe 600 sprostowań w ciągu 6 miesięcy nie wydaje się liczbą zbyt wielką). Zdecydowana większość, bo 568 publikacji, to sprostowania prasowe, przygotowane zgodnie z wymogami ustawy Prawo prasowe: zawierają wyjaśnienie różnic pomiędzy faktami a informacją zamieszczoną w prasie. Autorzy sprostowań często podkreślają, że niepoprawna informacja została zapisana w materiale źródłowym przez pomyłkę. Część sprostowań ma jednak charakter polemiki autora materiału źródłowego z osobą opisaną w tym materiale, zwykle uprawnioną do roszczenia sprostowania.
Zgodnie z analizą Instytutu Monitorowania Mediów zgromadzonych materiałów prasowych, 23 publikacje mają formę artykułów i omawiają regulacje prawne dotyczące tworzenia bądź edycji sprostowań. Znacząca część wyżej wymienionych artykułów opisuje podstawy prawne oraz szczegółowe zasady kontroli prawidłowości przetwarzania danych osobowych bądź edycji aktów prawnych – tutaj wyszczególnić można dokumenty takie jak: akt stanu cywilnego, świadectwo pracy czy orzecznictwo sądowe. Wśród dostępnych treści znaleźć możemy również artykuły omawiające stylistykę tworzenia sprostowań.
Warto zatem przyjrzeć się kilku aspektom sprostowania z praktycznego punktu widzenia zawodowych komunikatorów, jakimi w tym przypadku są rzecznicy prasowi.
2 listopada 2012 roku weszła w życie nowelizacja prawa prasowego, która zmieniła zapisy dotyczące sprostowania. Główne założenia tej nowelizacji to pozostawienie jedynie instytucji sprostowania z pominięciem instytucji odpowiedzi (zapis dotyczący „rzeczowej odpowiedzi na stwierdzenie zagrażające dobrom osobistym” został usunięty), wprowadzenie możliwości wytoczenia powództwa o opublikowanie sprostowania (art. 39. prawa prasowego) i wprowadzenie obowiązków redaktora naczelnego (art. 32. i 33.). Wprowadzenie tych zmian zostało wymuszone przez wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 1 grudnia 2010 roku. Jak podkreśla Monika Brzozowska, adwokat, ekspert z zakresu prawa własności przemysłowej, prawa reklamy, znawca problematyki z zakresu prawa prasowego, prawa mediów i prawa autorskiego, a także doradca i trener – w tym wyroku Trybunał Konstytucyjny skrytykował regulację istnienia jednocześnie sprostowania i odpowiedzi. Zdaniem Trybunału te dwie instytucje były tylko pozornie różne i ich dalsze trwanie jest bezzasadne.
Obecnie instytucję sprostowania regulują artykuły: 31a, 32 i 33 prawa prasowego. Zgodnie z artykułem 31a, ust. 1. na wniosek zainteresowanej osoby fizycznej, osoby prawnej lub jednostki organizacyjnej niebędącej osobą prawną, redaktor naczelny właściwego dziennika lub czasopisma jest obowiązany opublikować bezpłatnie rzeczowe i odnoszące się do faktów sprostowanie nieścisłej lub nieprawdziwej wiadomości zawartej w materiale prasowym. Sformułowanie „rzeczowe i odnoszące się do faktów” oznacza, że tekst sprostowania musi być suchy i bardzo konkretny, na przykład: „nieprawdziwa jest informacja, że…., w rzeczywistości….” lub „nieścisła jest informacja że… w rzeczywistości bowiem…”. W praktyce jest zatem rodzajem listy błędów oraz odnoszących się do nich prawdziwych lub uściślonych informacji. Próba opisu własnej wersji zdarzeń lub ich kontekstu, wyrażenia opinii czy też podważania dziennikarskiego warsztatu będzie powodem do odrzucenia sprostowania.
W tym kontekście ciekawy jest przykład sprostowania do artykułu Doroty Kani Agenci w gronostajach, który ukazał się w tygodniku „Wprost” (datowany na 8 kwietnia 2007 roku). Autorka barwnie, ale całkowicie mijając się z prawdą, opisała rzekomą współpracę prof. Andrzeja Ceynowy, ówczesnego rektora Uniwersytetu Gdańskiego z PRL-owską służbą bezpieczeństwa. Medialny efekt krzywdzącej publikacji był jednak ogromny – duża liczba cytowań i materiałów na ten temat, które ukazały w ogólnopolskich i regionalnych mediach. Prof. Ceynowa wygrał wszystkie procesy we wszystkich instancjach, kolejno – o sprostowanie, proces autolustracyjny, sprawę karną i cywilną (ostatni proces zakończył się po 6 latach i 10 miesiącach od momentu publikacji). Samo sprostowanie ukazało się dopiero po trzech latach (28 lutego 2010 roku) i z konieczności było zwięzłym, ujętym w 15 punktach, odniesieniem do informacji nieprawdziwych oraz stwierdzeń zagrażających dobrom osobistym (dla porządku dodać trzeba, że ukazało się przed nowelizacją Ustawy Prawo prasowe w zakresie zapisów dotyczących sprostowania). Skuteczniejszy medialny efekt od sprostowania przyniosły wygrane kolejno procesy sądowe i publikacje w mediach, gdzie prof. Ceynowa mógł przedstawić swoje stanowisko i wyrazić opinię.
Kolejne wynikające z art. 31a, ust 1. Ustawy Prawo prasowe konsekwencje, o których musi pamiętać osoba/instytucja domagająca się sprostowania to adresat sprostowania: wniosek o sprostowanie musi być skierowany do redaktora naczelnego (najczęstszym błędem jest kierowanie sprostowania do autora artykułu) oraz nadawca: sprostowanie musi być wystosowane przez „osobę zainteresowaną”, a zatem podmiot, którego dotyczy materiał prasowy, w którym opublikowano nieprawdziwe bądź nieścisłe informacje. W sensie prawnym jest to osoba fizyczna/prawna/jednostka organizacyjna. „Osoba zainteresowana” może być zatem bohaterem opisywanych przez dziennikarza wydarzeń lub na przykład autorem użytej w publikacji wypowiedzi. W imieniu tych podmiotów wniosek musi zostać podpisany przez osoby reprezentujące te podmioty. W instytucjach publicznych może być to rzecznik prasowy, o ile jest osobą upoważnioną do reprezentowania urzędu w kontaktach z prasą. Tuż po nowelizacji zapisu dotyczącego sprostowania częstą praktyką w redakcjach było żądanie takiego upoważnienia – najczęściej zakresu obowiązków popisanego przez pracodawcę lub też prawnego pełnomocnictwa.
Warto przypomnieć, że nowym zapisem jest nadanie uprawnień do wystąpienia z wnioskiem o sprostowanie również osobie najbliższej zmarłego, w rozumieniu art. 115 § 11 Kodeksu karnego, oraz następcy prawnemu osoby prawnej lub jednostki organizacyjnej (art. 31a, ust. 2.).
Sprostowanie musimy nadać na poczcie lub złożyć w siedzicie redakcji (kolejnym częstym błędem jest wysyłanie sprostowania za pośrednictwem poczty elektronicznej lub faksu) w terminie 21 dni od dnia opublikowania materiału prasowego (art. 31a, ust. 3). Musi ono zostać podpisane: imię i nazwisko lub nazwa oraz adres, które mogą jednak zostać zastrzeżone tylko do wiadomości redakcji (art.31a, ust. 4. i 5.), wreszcie – sprostowanie musi zostać napisane w języku polskim lub w języku, w którym opublikowany został materiał prasowy będący przedmiotem sprostowania (art. 31 a, ust. 7.) Jak wskazał ustawodawca tekst sprostowania nie może przekraczać dwukrotnej objętości fragmentu materiału prasowego, którego dotyczy, ani zajmować więcej niż dwukrotność czasu antenowego, jaki zajmował dany fragment przekazu (art. 31a ust.6.). Podkreślić trzeba, że chodzi o dwukrotność wyłącznie tego fragmentu, który zawiera nieprawdziwe lub nieścisłe informacje, a nie o dwukrotność całego materiału prasowego. Jak zaznaczają prawnicy – sprostowanie jest bowiem kwestią faktów, a nie ocen czy opinii. Również dlatego, jak zauważa Monika Brzozowska, w przypadku nieprawdziwych treści właściwe jest sprostowanie, jednak w przypadku naruszenia dóbr osobistych nieprawdziwymi treściami warto zastanowić się nad tzw. „listem adwokackim”, czyli wezwaniem do usunięcia skutków naruszeń i na przykład przeproszenia.
Dla prawnego porządku uzupełnić należy, że redaktor naczelny ma obowiązek opublikować sprostowanie w ciągu 3 dni w dzienniku internetowym, 7 dni – w dzienniku oraz najbliższym numerze czasopisma lub innego rodzaju mediów. Gdy możliwy termin opublikowania sprostowania przekracza 6 miesięcy, na żądanie wnioskodawcy należy je dodatkowo opublikować w ciągu miesiąca od dnia otrzymania sprostowania w odpowiednim ze względu na krąg odbiorców dzienniku. Koszty publikacji pokrywa wydawca prasy, w której ukazał się materiał prasowy będący przedmiotem sprostowania (art. 32., ust.1. i 2.). Sprostowanie w drukach periodycznych powinno być opublikowane w tym samym dziale i taką samą czcionką, co materiał prasowy, którego dotyczy, pod widocznym tytułem „Sprostowanie”. W przypadku przekazu za pomocą dźwięku lub obrazu i dźwięku sprostowanie powinno być wyraźnie zapowiedziane oraz nastąpić w przekazie tego samego rodzaju i o tej samej porze (art. 32., ust. 4.). W tekście nadesłanego sprostowania nie wolno bez zgody wnioskodawcy dokonywać skrótów ani innych zmian (art. 32., ust. 5.) i nie może być on komentowany w tym samym numerze, przekazie lub w elektronicznej formie dziennika lub czasopisma, tego samego dnia; nie wyklucza to jednak prostej zapowiedzi polemiki lub wyjaśnień (art. 32. ust. 6.). Art. 33. prawa prasowego reguluje okoliczności, w których redaktor naczelny odmawia lub może odmówić zamieszczenia sprostowania. Musi odmówić publikacji sprostowania, jeśli jest ono nierzeczowe lub nie odnosi się do faktów; zostało nadane lub złożone po upływie terminu lub nie zostało podpisane; nie odpowiada wymaganiom formalnym; zawiera treść karalną; podważa fakty stwierdzone prawomocnym orzeczeniem dotyczącym osoby dochodzącej publikacji sprostowania. Może, ale nie musi skorzystać z prawa do odmowy, kiedy odnosi się ono do wiadomości poprzednio sprostowanej; jest wystosowane przez osobę, której nie dotyczą fakty przytoczone w prostowanym materiale; zawiera sformułowania powszechnie uznawane za wulgarne lub obelżywe.
Trzeba jednak zauważyć, że po nowelizacji kwestia terminów dla wnioskodawcy jest korzystniejsza. Zdarzało się bowiem niejednokrotnie, że sprostowania były publikowane po kilku latach od czasu ukazania się artykułu (przytoczony wyżej casus sprostowania we Wprost jest tylko jednym z licznych przykładów tego rodzaju codziennych praktyk w mediach). Odmawiając opublikowania sprostowania, redaktor naczelny jest obowiązany niezwłocznie, nie później jednak niż w terminie 7 dni od dnia otrzymania sprostowania, przekazać wnioskodawcy pisemne zawiadomienie o odmowie i jej przyczynach (art. 33., ust. 3.). Powinien także wskazać fragmenty sprostowania, które jego zdaniem nie nadają się do publikacji. Jeśli sprostowanie zostanie poprawione przez wnioskodawcę zgodnie ze wskazaniami redaktora naczelnego, sprostowanie powinno zostać opublikowane (art. 33., ust. 4.). Tyle zapisy prawne, w praktyce jednak zdarza się często, że osoba/instytucja wnioskująca o sprostowanie nie otrzymuje żadnej odpowiedzi. W takim przypadku, zgodnie z art. 39., jeżeli redaktor naczelny odmówił opublikowania sprostowania albo sprostowanie nie ukazało się w terminie wskazanym w prawie prasowym, lub ukazało się z naruszeniem prawa prasowego, zainteresowany podmiot może, w terminie jednego roku od dnia ukazania się materiału prasowego, wytoczyć powództwo o opublikowanie sprostowania: – Plusem tej regulacji jest fakt, że w tego typu sprawach sąd w ogóle nie bada tego, czy wiadomość, która ma być sprostowana, jest prawdziwa lub czy dziennikarz zachował wymogi szczególnej rzetelności czy staranności. Rola sądu ogranicza się w zasadzie do ustalenia, czy wnioskodawca spełnił warunki formalne sprostowania i czy pozew został wniesiony w terminie jednego roku od daty opublikowania sprostowania – dodaje Monika Brzozowska.
- W artykule wykorzystano opinie i wyjaśnienia mecenas Moniki Brzozowskiej, zawarte w książce Rzecznik prasowy. Teoria i praktyka – pomiędzy oczekiwaniami a możliwościami pod redakcją Beaty Czechowskiej-Derkacz i Marka Zimnaka w rozdziale jej autorstwa pt.: Sprostowanie po nowelizacji (książka złożona do druku). Monika Brzozowska prowadzi także cykl szkoleń z zakresu prawa prasowego, ustawy o dostępie do informacji publicznej oraz prawa autorskiego, których częścią jest wyjaśnienie znowelizowanych zapisów dot. sprostowania.
- Sonda dotycząca skuteczności sprostowania jako narzędzia komunikacji została przeprowadzona wśród rzeczników prasowych instytucji publicznych, w większości zrzeszonych lub uczestniczących w działaniach Stowarzyszenia PR i Promocji Uczelni Polskich „PRom”, zrzeszającego ponad sto publicznych i niepublicznych szkół wyższych.
- Źródła prawa – Ustawa Prawo prasowe z 7 lutego 1984 roku (Dz.U.1984.5.24 z późniejszymi zmianami).
Druga część artykułu już w ten czwartek!
Sprostowanie – doświadczenia i opinie rzeczników prasowych (alfabetycznie):
Bartosz Dembiński, rzecznik prasowy Akademii Górniczo Hutniczej
„Walka o prawdę” za pomocą sprostowania nie jest odpowiednim narzędziem komunikacji. Najważniejsza jest współpraca z mediami, także w sytuacjach kryzysowych i wcześniejsze wypracowanie dobrych relacji. Chodzi o otwartą komunikację także w przypadku tematów trudnych i kontrowersyjnych. To pozwala – w większości przypadków, kiedy przekłamania czy niedomówienia w mediach nie są zamierzone – uniknąć błędów już na etapie rozmowy z dziennikarzem. Z kolei w sytuacjach kryzysowych skuteczniejszą i łagodniejszą formą komunikacji jest oświadczenie. Napisane przekonująco, jest wykorzystywane przez dziennikarzy. Trzeba jednak zauważyć, że są również media (ich dziennikarze nazywają siebie “niepokornymi”), które z zasady używają nieprawdy jako argumentów, tworzą materiały „pod” gotową tezę. W takich przypadkach żadne sprostowanie nie będzie skuteczne, czego nasza uczelnia kilka razy już doświadczyła.
Anna Korzekwa, rzecznik prasowy Uniwersytetu Warszawskiego
W ciągu ponad siedmiu lat pracy na stanowisku rzecznika Uniwersytetu Warszawskiego wysłałam zaledwie kilka próśb o zamieszczenie sprostowania. Redakcje nie lubią przyznawać się do błędów, a sprostowanie ostatecznie pojawia się w druku na 27. stronie i jest wielkości dwóch linijek tekstu… Lepszy skutek przynosi bezpośredni kontakt z autorem artykułu, Daje to taki efekt, że zwyczaj w kolejnym tekście nie powiela on tych samych błędów. W dobie mediów elektronicznych raz podana nieprawdziwa informacja rozlewa się z siłą tsunami. Dlatego znacznie skuteczniejsze od sprostowania jest zamieszczenie polemiki/stanowiska uczelni na stronie internetowej uniwersytetu i ewentualne wsparcie w udostępnianiu tych informacji poprzez media społecznościowe.
Wojtek Mundt, rzecznik prasowy szef Wydziału Wychowawczego Akademii Marynarki Wojennej
Do tej pory nie wysyłaliśmy do redakcji żądania sprostowania. Pojawiają się czasami (na szczęście bardzo rzadko) nierzetelne artykuły z negatywnym kontekstem dla uczelni, ale sprostowanie nie jest odpowiednim narzędziem, aby je korygować. Lepszy efekt – dla obu stron – przynosi pozytywny artykuł zamieszczony na ten sam temat po jakimś czasie lub przy nadarzającej się okazji.
Redakcja traktuje sprostowanie jako podważanie wiarygodności, a instytucja jako ostateczność. To nie służy dobrej współpracy z mediami, która dla rzecznika prasowego jest konieczna. Dziennikarze także nie chcą tracić dobrych relacji z rzecznikiem.
Dominika Narożna, rzecznik prasowy Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu
W działaniach Biura Prasowego Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu sprostowanie jest ostatecznością, z której korzystamy, gdy nieprawdziwe lub nieścisłe informacje godzą w dobre imię uczelni. W związku ze specyfiką jednostki, decyzja o ewentualnym wystosowaniu sprostowania każdorazowo podejmowana jest po przeanalizowaniu sytuacji z władzami UAM. Większość sprostowań, które zostały przygotowane przez Biuro Prasowe, została opublikowana/wyemitowana w zgodny z ustawą sposób. W roku akademickim 2013/2014 dziesięć razy skorzystaliśmy z tego narzędzia. W ośmiu – nasza próba zakończyła się sukcesem. Nie mniej jednak, mimo iż sprostowanie pozwala na skorygowanie zamieszczonych w mediach treści, to wydaje się, że odbiorca w większości przypadków nie kojarzy treści sprostowania z wcześniejszym materiałem, a to oznacza niską skuteczność takiego komunikatu. Jak wynika z naszego doświadczenia, większość popełnianych przez dziennikarzy błędów nie jest intencjonalna. W takich przypadkach bardziej korzystna jest komunikacja z autorem artykułu i wypracowanie wspólnej strategii skorygowania pomyłki, na przykład przygotowania dodatkowego materiału, który będzie omawiał daną problematykę szerzej. Dodarcie z takim komunikatem do odbiorcy jest o wiele bardziej skuteczne i zazwyczaj tak właśnie staramy się działać.
Adrian Ochalik, rzecznik prasowy Uniwersytetu Jagiellońskiego
Decyzja o wysłaniu wniosku o sprostowanie pozostaje ostatecznością i korzystam z tego narzędzia bardzo rzadko. Jak głosi anegdotyczne stwierdzenie powtarzane przez rzeczników i specjalistów PR – nikt nie czyta sprostowań, oprócz naszych szefów… W sytuacjach komunikacyjnego konfliktu z mediami staram się szybko wypracować z moimi przełożonymi stanowisko, ustalić kanały i narzędzia komunikacji, by móc skutecznie zakomunikować stanowisko uczelni.
Antoni Pawlak, rzecznik prezydenta Miasta Gdańska
Sprostowanie w takim kształcie prawnym, który wynika z Prawa prasowego nie spełnia swojej roli. W zasadzie odrzucane są one pod byle pretekstem, a zamieszczane z kolei – wyłącznie w wyniku nakazu sądowego lub pod groźbą procesu. Redakcja albo milczy albo odpowiada, że sprostowaniu nie podlega tytuł artykułu. To prawda… i najgorsze sugestie zamieszczane są w tytułach właśnie. Bywa i tak, że redakcja przysyła długie analizy prawne, które wyjaśniają dlaczego sprostowania nie będzie. I tak naprawdę trzeba by zatrudnić kancelarię prawną, by wyjść z takiej potyczki zwycięsko. Największe i nagminne błędy w sztuce dziennikarskiej polegają na braku rzetelności, nieznajomości tematu i mieszaniu informacji z komentarzem. Poziom dziennikarskiej rzetelności w mediach jest dziś taki, że aby zareagować na każde przekłamanie, manipulacje i nieprawdę, trzeba by pisać kilka sprostowań dziennie i tylko na tym się skupić. To nie ma sensu i szkoda na takie działania czasu. Najsensowniejsze wydaje się przemilczenie (jeśli nie ma istotnej szkody wizerunkowej lub groźby procesu), albo polemika. Sam często stosuję taką metodę – wysyłam maile do autora artykułu i jego zwierzchnika. Przyznaję, że nie mogę się powstrzymać od napisania także i tego, co na temat takiego dziennikarstwa myślę. Chyba dlatego, ze dostałem dobrą szkołę dziennikarską w początkach „Wyborczej” i wiem, czym dziennikarstwo jest.
Marcin Poznań, rzecznik prasowy Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie
W ciągu ponad czteroletniej pracy rzecznika prasowego SGH z prawa do sprostowania skorzystałem kilka razy. Przede wszystkim dlatego, że poważnych publikacji wymagających sprostowania było na szczęście niewiele. Te nieprawdziwe i nieścisłe, które prostowałem, dotyczyły twardych danych liczbowych i wtedy redakcje faktycznie przyznawały się do błędu. Zdarzało się jednak, że prośby o sprostowanie były odrzucane, zazwyczaj ze względów formalnych. Dwukrotnie zażądano ode mnie pełnomocnictwa do reprezentowania uczelni w mediach. Można oczywiście wykorzystać drogę sądową, aby wyegzekwować ustawowe prawo do publikacji sprostowania, ale odbiorca zazwyczaj nie kojarzy treści artykułu ze sprostowanie po czasie, kiedy sądowe młyny wydadzą wyrok. Korzystanie z takiego narzędzia jak sprostowanie powinno być zatem uzależnione od wagi sprawy i wielkości wizerunkowej szkody. W sytuacjach drobnych pomyłek zawsze lepiej zdać się na współpracę z dziennikarzem i wyegzekwować poprawne informacje w innej formie, np. kontynuacji tematu. Nie zawsze jest to proste – bywa, że dziennikarze nie wywiązują się ze swoich zobowiązań. Ciekawym i skutecznym narzędziem do prostowania nieprawdziwych informacji mógłby być blog firmowy. To dobra platforma do zaprezentowania swoich racji w nieograniczonej formie i gwarantująca dotarcie do dokładnie określonej grupy odbiorców. Warunek jest jeden: blog musi skupiać wokół siebie społeczność oddanych czytelników, którzy w razie potrzeby staną się naszymi ambasadorami. Ich reakcje i komentarze mogą okazać się nieocenionym wsparciem w przypadku sytuacji kryzysowych, wynikających z pojawienia się w mediach nieprawdziwych informacji. Taką grupą ambasadorów mogą być także stronnicy w dyskusji na facebooku albo na forach internetowych. W naszym przypadku są to najczęściej studenci lub pracownicy SGH.
Ewa Sapeńko, rzecznik prasowy Uniwersytetu Zielonogórskiego
Sprostowanie jako prawne narzędzie komunikacji to ostateczność i bardzo rzadko z niego korzystam; właściwie wyłącznie w sytuacjach, kiedy można przewidzieć, że sprawa zakończy się w sądzie. W sytuacjach spornych o wiele skuteczniejsza jest polemika czy też list do redakcji. Te formy dają możliwość szybkiej odpowiedzi (najczęściej już następnego dnia) i czytelnik jest w stanie skojarzyć ją z wcześniejszym tekstem. Jeśli dziennikarz zawarł nieprawdziwe informacje w swoim materiale przez pomyłkę (czasami wynika to z pośpiechu lub barku wiedzy), najczęściej wystarczy kontakt telefoniczny, aby naprawił swój błąd. Zamieszczone po kilku dniach sprostowanie (praktycznie bez odniesienia do tekstu, bo na tyle pozwala ustawa) właściwie nie ma sensu. Dodatkowo, współpraca z redakcją układa się lepiej, bo sprostowanie dziennikarze traktują jako podważanie ich wiarygodności, a bez takiej współpracy rzecznikowi prasowemu trudno działać na rzecz swojej instytucji.
Krzysztof Sławiński, rzecznik prasowy Wyższej Szkoły Bankowej, pełnomocnik kanclerza ds. public relations
Sprostowanie nie jest w stanie naprawić szkód wizerunkowych powstałych z powodu publikacji nieprawdziwych informacji. Żądanie publikacji sprostowania oznacza, że redakcja przyznaje się do błędu, a to może przynieść więcej szkód wizerunkowych niż pożytku dla organizacji. W sytuacjach konfliktowych najlepiej wypracować z dziennikarzem wspólne stanowisko. Jeśli popełnił błąd merytoryczny przez pomyłkę, najczęściej sam może podpowiedzieć formę zadośćuczynienia. W sytuacjach, kiedy odbiorca jest wprowadzany w błąd z premedytacją – taka współpraca jest bardzo trudna, a najczęściej niemożliwa. Zawsze jednak wspólne działanie z mediami oraz traktowanie dziennikarzy jako sprzymierzeńców będzie procentowało dla organizacji. Warto także pamiętać, że w większości przypadków odbiorca nie pamięta czego dotyczy opublikowane sprostowanie i , jak się wydaje, najczęściej ich nie czyta.
Wojciech Sokolnicki, Biuro Promocji Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu
W ostatnich kilku latach z żądania sprostowania korzystaliśmy tylko raz (skutecznie – gazeta je zamieściła i przeprosiła). Współpraca z dziennikarzami pozwala tym ostatnim unikać błędów i przekłamań wymagających sprostowania, które jest przecież kłopotliwe dla obu stron. Mam nadzieję (a to podpowiada mi moje doświadczenie w pracy z mediami), że dziennikarze mediów regionalnych, którzy zajmują się tematyką edukacji, widzą we mnie raczej partnera, dzięki temu udaje się uniknąć błędów i przekłamań już na etapie, kiedy tekst powstaje.
dr inż. Krzysztof Szwejk, rzecznik prasowy Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego
W ciągu kilkunastu lat pracy na stanowisku rzecznika prasowego zaledwie cztery razy skorzystałam z ustawowego żądania opublikowania sprostowania, przy czym z powodzeniem tylko raz, a to i tak po interwencji w Komisji Etyki TVP. Uważam, że jeśli w mediach pojawia się nieprawdziwa informacja lub opinia, która godzi w wizerunek instytucji, najpierw trzeba ustalić jej źródło. Często się okazuję, że powodem nieporozumienia są same służby public relations, które nieprecyzyjnie podają fakty i wyjaśnienia. Jeśli jednak nie mamy sobie nić do zarzucenia, trzeba złagodzić negatywne skutki takiej publikacji, ale sprostowanie jest ostatecznością, ponieważ redakcje niemal zawsze posługują się negatywną odpowiedzią przygotowywaną przez kancelarie prawne. Wtedy pozostaje już tylko droga sądowa, a to nie jest dobra forma współpracy z mediami. A nawet jeśli sprostowanie zostaje zamieszczone, to w konsekwencji zawsze kończy się to co najmniej ochłodzeniem relacji z redakcją, jest to zatem zwycięstwo pyrrusowe. Lepiej w sytuacjach konfliktowych wykorzystywać polemikę i inne formy perswazji i współpracy z dziennikarzami, o które trzeba zadbać wcześniej.
Mariusz Szymański, rzecznik prasowy Pomorskiego Oddziału Wojewódzkiego Narodowego Funduszu Zdrowia w Gdańsku
Pełnię funkcję rzecznika prasowego przez niemal siedemnaście lat (wcześniej w Zarządzie Miasta Gdańska). Moje dotychczasowe doświadczenie pozwala mi stwierdzić, że posługiwanie się sprostowaniem jako narzędziem polemiki powinno być ostatecznością. Przytoczę kilka argumentów. Redakcje robią wszystko, by sprostowań nie publikować, bo nie można ich zgodnie z Prawem prasowym bezpośrednio komentować. Często zatem dostawałem propozycje zamiany terminu „sprostowanie” na „komentarz” lub „list do redakcji”, co oczywiście pozwalało drugiej stronie nie stosować się do zapisów ustawowych. Najczęstszym uzasadnieniem odmowy jest zbyt obszerna treść sprostowania. Fakt, prawo jest tu bezwzględne, ale jak klarownie i zrozumiale w dwóch zdaniach odnieść się kłamstwa zawartego w jednym zdaniu, by przekonać do naszych racji odbiorcę artykułu? Poza tym, rzecznik nadużywający sprostowań z pewnością nie należy do „ulubieńców” mediów, a mając na względzie konieczną długofalową współpracę z nimi, lepiej kierować się przekonaniem, że powinna być ona oparta na zrozumieniu swoich potrzeb, życzliwości i, raczej ostrożnej, sympatii. Skuteczniejszym narzędziem w sytuacjach konfliktowych jest opublikowanie na stronie instytucji pełnej informacji i stanowiska konkretnej sprawie. A w tych poważniejszych – zwołanie konferencji prasowej. Nie jestem zatem zwolennikiem sprostowań, więcej – opowiedziałbym się nawet za złagodzeniem zapisów Prawa prasowego w tej kwestii, podobnie jak tych dotyczących autoryzacji, gdyby nie jedno, ale poważne zastrzeżenie. W swoich codziennych kontaktach spotykam zbyt wielu pseudodziennikarzy, którzy goniąc za tanią sensacją z beztroską i brakiem rozsądku ferują niesprawiedliwe sądy i wydają krzywdzące opinie z pominięciem podstawowych zasad sztuki dziennikarskiej. Jak długo będą oni obecni w mediach, tak długo rzecznicy prasowi i zatrudniające ich instytucje powinny mieć prawo do posługiwania się sprostowaniami i autoryzacją.