piątek, 22 listopada, 2024
Strona głównaArtykułyRewolucji nie będzie. Co zmienia ustawa o produktach kosmetycznych?

Rewolucji nie będzie. Co zmienia ustawa o produktach kosmetycznych?

W kwietniu 2018 roku Rada Ministrów przyjęła projekt ustawy o produktach kosmetycznych. Nowe przepisy mają dostosować polskie prawo do regulacji Unii Europejskiej przez określenie obowiązków producentów i dystrybutorów kosmetyków oraz kompetencji organów odpowiedzialnych za egzekwowanie wymagań wynikających z unijnego rozporządzenia dotyczącego produktów kosmetycznych – chodzi m.in. o prawidłowość składu, odpowiednie oznakowanie i dokumentację potwierdzającą bezpieczeństwo danego produktu.

Projekt ustawy zakłada m.in. stworzenie Systemu Informowania o Ciężkich Działaniach Niepożądanych Spowodowanych Użyciem Produktów Kosmetycznych. Nowe regulacje wprowadzą także obowiązek zgłaszania zakładów, w których są wytwarzane produkty kosmetyczne, do wykazu zakładów prowadzonego przez Państwową Inspekcję Sanitarną. W projekcie określono również organy, które będą mogły korzystać z informacji umieszczonych przez przedsiębiorców w unijnej bazie notyfikacji produktów kosmetycznych, prowadzonej przez Komisję Europejską. Baza ta zawiera także tzw. receptury ramowe kosmetyków, których znajomość jest konieczna w przypadku konieczności podjęcia leczenia. Jakie są najważniejsze zmiany w funkcjonowaniu firm kosmetycznych wynikające z ustawy i jak w praktyce będzie wyglądać ich praca po wejściu w życie nowych przepisów? I przede wszystkim – czy branża jest na tę ustawę gotowa?

„Sektor kosmetyczny w Polsce bardzo dobrze ocenia nową ustawę o produktach kosmetycznych” – mówi Blanka Chmurzyńska-Brown, dyrektor generalna Polskiego Związku Przemysłu Kosmetycznego. „Sektor brał aktywny udział w pracach nad projektem ustawy na wszystkich etapach. Wszystkie kluczowe postulaty sektora zgłaszane w trakcie prac legislacyjnych zostały uwzględnione: obniżono część nieproporcjonalnie wysokich kar, dopuszczono możliwość przygotowywania dokumentacji produktu w języku angielskim. Uporządkowano także zapisy dotyczące działań niepożądanych wynikających z użycia produktów, aby zagwarantować bezpieczeństwo konsumentów. Jesteśmy przekonani, że ustawa właściwie zafunkcjonuje na polskim rynku i ułatwi stosowanie przepisów rozporządzenia kosmetycznego, zarówno przez przedsiębiorców, jak i przez nadzór” – ocenia przedstawicielka Związku.

Jak wyjaśnia Blanka Chmurzyńska-Brown, ustawa na mapę wymogów prawnych rozporządzenia nanosi katalog kar. „Właściwie każdy paragraf rozporządzenia ma odniesienie w ustawie z przewidzianą przez legislatora karą za ewentualne naruszenie. Kary mają odstraszać i powinny być dotkliwe w sytuacji zagrożenia bezpieczeństwa konsumenta – z takim podejściem nie dyskutowaliśmy. Dobro konsumenta jest dla nas nadrzędne” – podkreśla. Dodaje jednak, że Związek stał na stanowisku, że kary za uchybienia administracyjne, które nie mają wpływu na bezpieczeństwo konsumenta, nie powinny być aż tak wysokie. „I do takiego porozumienia między Związkiem a GIS doszło” – podkreśla. „Zależało nam również na zachowaniu angielskiego języka dokumentacji, oceny bezpieczeństwa produktu. Tłumaczenie szczegółowych danych toksykologicznych z języka angielskiego na polski byłoby dla przedsiębiorców, zwłaszcza MŚP, bardzo kosztowne” – kontynuuje.

Rewolucji nie będzie

Blanka Chmurzyśka-Brown podkreśla, że ustawa wdraża przepisy rozporządzenia kosmetycznego 1223/2009/WE, znanego już polskim firmom kosmetycznym. „Ten europejski akt prawny jest stosowany w pełni przez przedsiębiorców w Polsce, bardzo rzetelnie i bez wielkich naruszeń, od 2013 roku w całości. Producenci wiedzą, jak stosować w praktyce tę regulację” – zauważa przedstawicielka Kosmetyczni.pl. „To wówczas firmy musiały wykonać duży wysiłek, aby dostosować się do przepisów – nowa dokumentacja, ocena bezpieczeństwa, dobra praktyka produkcji. Teraz nowa ustawa to przede wszystkim prosty obowiązek notyfikacji zakładów produkcyjnych. Największe obawy przedsiębiorców budzi wysokość kar, które będą wielokrotnie wyższe od dotychczasowych. Tego, czy faktycznie będzie to wyzwanie, dowiemy się, gdy ustawa zacznie być już stosowana przez instytucje nadzoru” – mówi.

Również Katarzyna Furmanek, prezes Laboratorium Kosmetycznego FLOSLEK, jest zdania, że ustawa nie spowoduje zasadniczych zmian w działalności firm. „Oczywiście przybędzie nam kilka obowiązków, takich jak konieczność zgłoszenia przez wytwórcę zakładu wytwarzającego produkty kosmetyczne do wykazów zakładów prowadzonych przez Powiatowe Inspektoraty Sanitarne czy konieczność zgłoszenia nadzorowi listy podmiotów występujących na rynku jako osoby odpowiedzialne, na zlecenie których wytwórca produkuje preparaty kosmetyczne” – wskazuje. „Niewątpliwie, w porównaniu z dotychczas obowiązującą ustawą z 2001 roku o kosmetykach (tekst jedn. Dz. U. z 2013 r., poz. 475 ze zm.) przyjęta regulacja jest obszerniejsza i bardziej szczegółowa. Treść ustawy jest bardziej usystematyzowana, a także reguluje zagadnienia, które nie były przedmiotem wcześniejszych unormowań. Daje to większą przejrzystość, zarówno po stronie producenta, jak i konsumenta. Obszerniejsza liczba zapisów oznacza jednak więcej obowiązków dla producentów i dystrybutorów kosmetyków” – ocenia z kolei Karolina Siudyła, rzecznik prasowa Basel Olten Pharm.

Katarzyna Furmanek uważa jednak, że z wejściem w życie nowych regulacji wiąże się szereg korzyści, związanych przede wszystkim z rozszerzeniem listy pojęć lub doprecyzowaniem terminów zdefiniowanych w rozporządzeniu 1223/2009, co powinno ułatwić branży funkcjonowanie. „Pojawiły się np. definicje wytwórcy, konfekcjonowania, masy produktu, produktu gotowego czy wytwarzania produktu kosmetycznego” – wylicza. I dopowiada, że ma to na celu objęcie nadzorem wytwórców, którzy jednocześnie nie są osobami odpowiedzialnymi. „To działanie w trosce o bezpieczeństwo konsumenta. Temu samemu celowi służyć ma nowy obowiązek zgłaszania przez wytwórcę zakładu do wykazu zakładów. Powinno ułatwić monitorowanie przez organy kontrolujące przestrzegania przez wytwórców zasad dobrej praktyki produkcyjnej (GMP)” – zaznacza.

„Zakres zmian w porównaniu z dotychczasowymi przepisami jest widoczny, choć nie taki, który nagle wymagałby od przedsiębiorców zasadniczych zmian organizacyjnych czy zmian w sposobie myślenia o bezpieczeństwie kosmetyku” – ocenia dr n. chem. Małgorzata Chełkowska, współwłaścicielka YONELLE. Jej zdaniem ustawa znacząco utrudni nieuczciwym firmom wprowadzanie do obrotu kosmetyków bez odpowiedniej dokumentacji i badań, niespełniających kryteriów bezpieczeństwa. „Jeśli nie są weryfikowane podstawowe parametry bezpieczeństwa i działania, to taka praktyka stanowi potencjalne zagrożenie dla konsumentów. Określony w ustawie system kar pieniężnych powinien doprowadzić do wyeliminowania z rynku nieuczciwych lub nieświadomych przedsiębiorców, uniemożliwić wprowadzanie także kosmetyków nieznanego pochodzenia czy wykonanych z zanieczyszczonych surowców” – podkreśla.

Są jednak obawy

Ustawa jest przez sektor kosmetyczny oceniana pozytywnie, bo jej zapisy mają służyć przede wszystkim zwiększeniu bezpieczeństwa. Czy jednak nowe regulacje niosą za sobą jakieś zagrożenia? Katarzyna Furmanek sygnalizuje, że nowością dla branży są zapisy o maksymalnych karach za wykroczenia. „Oczywiście budzą one w środowisku trochę emocji i obaw. Ustawodawca wprowadza kary w trosce i z myślą o dalszym zwiększeniu bezpieczeństwa konsumenta. Wszyscy się zgadzamy, że ma do tego prawo. Mamy nadzieję tylko, że szczególnie w okresie implementacji nowego prawa Główny Inspektor Sanitarny będzie sięgał po te narzędzia tylko w wyjątkowych sytuacjach” – przyznaje. Na ten aspekt zwraca również uwagę współwłaścicielka YONELLE: „Jako przedsiębiorcy wprowadzający kosmetyki do obrotu mamy chyba mniejszy lub większy niepokój o to, jak ustawa będzie wdrażana przez organy nadzoru, jakie będzie podejście organów kontrolnych do nakładania kar określonych w ustawie czy innego egzekwowania przepisów, jaka będzie skłonność do uwzględniania nieprzewidzianych okoliczności, ewentualnych błędów”. Jak zauważa, z założenia inspekcja będzie miała obowiązek uwzględniania stopnia szkodliwości naruszenia, okresu jego trwania, a także zakresu i towarzyszących okoliczności. „Mam nadzieję, że tak właśnie będzie” – przyznaje.

„Niejednokrotnie wydawać by się mogło, że wymagania dotyczące wprowadzania kosmetyków do obrotu stale rosną, stają się coraz bardziej skomplikowane i wymagają coraz to większych kompetencji. Wielu mówi, że to utrudnienie, jednak należy pamiętać, że nadrzędnym celem ustawy nie jest gromadzenie dokumentów tylko zapewnienie bezpieczeństwa stosowania kosmetyków dla konsumenta” – zwraca jednak uwagę Małgorzata Chełkowska. Jej zdaniem, jeśli firmy sobie to uświadomią, przestaną traktować ustawę jako zło konieczne, tylko jako pomoc w zagwarantowaniu bezpieczeństwa wytwarzanych kosmetyków. „Dla mnie ustawa to pewnego rodzaju przewodnik, ułatwiający wypełnienie tego podstawowego obowiązku zapewnienia bezpieczeństwa dla konsumenta, którym przecież sama również jestem” – podkreśla. „Zawsze uważałam, że największą, rewolucyjną zmianą dla branży kosmetycznej było wejście w życie ustawy o kosmetykach w 2001 roku, która przemodelowała w ogromnym stopniu sposób zapewniania bezpieczeństwa kosmetyków i wpłynęła w dużej mierze na organizację pracy w firmach” – przyznaje z kolei przedstawicielka YONELLE. Jak wyjaśnia, to wtedy przestały obowiązywać atesty wydawane przez Państwowy Zakład Higieny, a pełna odpowiedzialność za bezpieczeństwo kosmetyków została przeniesiona na przedsiębiorców. „Może dlatego zmiany, jakie niesie ze sobą nowa ustawa, nie robią na mnie już takiego wrażenia, jej wymogi traktuję raczej jako uzupełnienie tego, co do tej pory mieliśmy wykonywać, żeby spełnić wszystkie zapisy” – mówi. I podkreśla, że właśnie dlatego jej firma jest gotowa na te zmiany. Zwraca również uwagę na to, że wypełnianie wymagań ustawy wymaga bardzo szerokich kompetencji z wielu dziedzin jednocześnie. „Kluczowa staje się świadomość obowiązków dobrze rozumiana przez kadrę zarządzającą i odpowiednich pracowników oraz przemyślane wdrażanie procedur wewnętrznych, żeby nie umknął żaden z elementów zapewniania bezpieczeństwa. To wszystko, bez względu na to, czy te kompetencje mamy w firmie, czy pozyskujemy je na zewnątrz, jest bardzo kosztowne i może stać się problemem szczególnie dla małych firm” – sygnalizuje. Karolina Siudyła dopowiada, że firmy, które do tej pory nie przestrzegały przepisów unijnych, będą musiały wprowadzić wiele zmian, zarówno w samym procesie produkcji, jak i w sposobie komunikacji na opakowaniach.

Co z tą komunikacją

W jaki sposób wprowadzone przez nową ustawę regulacje mogą wpłynąć na działania komunikacyjne i promocyjne firm kosmetycznych? Prezes FLOSLEK wskazuje, że obowiązek umieszczania składu preparatu kosmetycznego na opakowaniu oraz zamieszczenia na nim szeregu innych ważnych dla konsumenta informacji wprowadziło już blisko dziesięć lat temu unijne rozporządzenie. Określono w nim także rodzaj dokumentacji potwierdzającej bezpieczeństwo stosowania kosmetyku. Nowa ustawa dodaje do tego tylko zapisy o karach za niedopełnienie tych obowiązków. „Myślę, że producenci dokonają ponownej oceny treści opakowań. Sprawdzą, czy wszystkie umieszczone na nich deklaracje mają swoje uzasadnienie i potwierdzenie wynikami odpowiednich badań” – twierdzi Katarzyna Furmanek. Ocenia także, że nowe regulacje mogą czasami spowodować pewne zmiany w komunikatach umieszczonych na kosmetykach, ograniczyć pewne działania marketingowe.

Czytaj też: Naturalne znaczy lepsze?

Zdaniem Izabeli Wejcht, Head of Consumer & Health w Lighthouse, w zakresie komunikacji zwłaszcza w dobie rozprzestrzeniania się fake newsów, na znaczeniu zyskuje rzetelne informowanie o produktach, ich składzie i właściwościach. „Tworzenie komunikatów marketingowych zawsze wiąże się z dużą odpowiedzialnością. Kreatywność i wyobraźnia na pewno muszą iść w parze z faktami i byciem fair w stosunku do konsumentów. Jest to o tyle istotne, że połowa badanych przez Edelmana Polaków (49 proc.) nie wie, którym firmom lub markom ufać” – podkreśla specjalistka.

Zdaniem dyrektor generalnej Kosmetyczni.pl ustawa ułatwi skuteczny nadzór nad przestrzeganiem przepisów rozporządzenia 1223/2009/WE również w obszarze deklaracji marketingowych. „Przewiduje bowiem konkretne kary za deklaracje niezgodne z wymaganiami, wynoszące do 20 tys. złotych” – zwraca uwagę Blanka Chmurzyńska-Brown. Karolina Siudyła uważa natomiast, że powołanie Systemu Informowania o Ciężkich Działaniach Niepożądanych Spowodowanych Użyciem Produktów Kosmetycznych wymaga od producentów i dystrybutorów wprowadzenia zmian w komunikacji – by przekaz był przejrzysty i jednoznaczny. „Im jaśniejsze i bardziej rzeczowe będą treści, tym mniejsze ryzyko, że konsument ich nie zauważy lub nie zrozumie i znajdzie tym samym pretekst do zakupu produktu mogącego wywołać u niego np. alergie” – wyjaśnia przedstawicielka Basel Olten Pharm.

W ocenie Izabeli Wejcht trudno w tej chwili stwierdzić, czy wprowadzenie tego systemu wpłynie bezpośrednio na działania komunikacyjne. „Nie sądzę, aby sama informacja o takiej możliwości stała się przedmiotem komunikacji produktowej, np. w blogosferze, social mediach czy mediach lifestyle. Bardziej rekomendowałabym poruszenie tematu w kontekście np. publikacji edukacyjnych, podkreślających współpracę branży na rzecz zwiększenia bezpieczeństwa produktów i dbałości o zdrowie konsumentów” – uważa. Dodaje także, że podobne rozwiązanie działa w branży farmaceutycznej, gdzie pacjenci mają możliwość bezpośredniego zgłaszania niepożądanych działań produktów leczniczych. „Jako procedura zwiększająca bezpieczeństwo pacjentów sama w sobie nie generuje kryzysów, lecz pozwala na monitorowanie działania leków, co jest korzystne dla obu stron – producentów i pacjentów” – mówi specjalistka z Lighthouse.

Zyska wizerunek całej branży

Sektor kosmetyczny bezpieczeństwo produktów stawia na pierwszym miejscu. Dlatego też nowe przepisy, które mają wesprzeć właśnie ten obszar, pozytywnie wpłyną na wizerunek całej branży. Ma to szczególne znaczenie w kontekście eksportu polskich kosmetyków. „Z perspektywy reputacji branży dodatkowe regulacje wydają się czynnikiem korzystnym” – ocenia Izabela Wejcht. Podkreśla, że inicjatywy takie jak stworzenie systemu informowania o niepożądanych działaniach kosmetyków, świadczą o zwiększeniu monitorowania i nadzoru nad produktami kosmetycznymi, co ma służyć bezpieczeństwu konsumentów. „W efekcie może to dodatnio wpłynąć na wiarygodność branży jako takiej” – przyznaje. Specjalistka zwraca uwagę na wyniki tegorocznego badania Edelman Trust Barometer, według którego zaufanie do branży FMCG jest najwyższe od pięciu lat i wynosi 62 proc. (o 12 p.p. więcej niż rok temu). „To duży kredyt zaufania i myślę, że obowiązki nakładane na branżę kosmetyczną w ramach nowej ustawy będą ten pozytywny trend wzmacniać” – ocenia.

„Ustawa jest długo wyczekiwanym dokumentem. Jej głównym celem jest zapewnienie jak największego bezpieczeństwa konsumentowi. Ten cel przyświeca również producentom. Można więc mieć nadzieję, że wpłynie ona pozytywnie na dalszy wzrost zaufania naszych rodzimych odbiorców do polskich kosmetyków oraz będzie dodatkowym atrybutem przemawiającym za jakością naszych produktów przy rozwijaniu eksportu” – podkreśla z kolei Katarzyna Furmanek. Tego samego zdania jest przedstawicielka YONELLE, która sądzi, że dzięki ustawie branża zyska wiarygodność i zaufanie oraz zbuduje przekonanie o jakości i bezpieczeństwie polskich kosmetyków zarówno na rynku rodzimym, jak i na rynkach zagranicznych. „To ważne szczególnie w tym okresie, kiedy budujemy postrzeganie polskiego przemysłu kosmetycznego na całym świecie. Walczymy o eksport, m.in. przez budowanie postrzegania polskich kosmetyków jako takich, które niczym nie ustępują kosmetykom zachodnim” – podsumowuje.

Artykuł został opublikowany w numerze 3/2018 czasopisma „Przemysł Farmaceutyczny” w dodatku „Przemysł Kosmetyczny”.

Małgorzata Baran, zastępca redaktora naczelnego PRoto.pl

ZOSTAW KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj