Komentując piątkową debatę pomiędzy liderem PO Donaldem Tuskiem, a premierem Jarosławem Kaczyńskim reprezentującym w niej PiS, muszę zacząć od „odszczekania” moich poprzednich komentarzy. Przed debatą pisałem o tym, że Tusk przegrał ją już w przedbiegach, a cała „debata o debacie”, z punktu widzenia Platformy tylko ją pogrążała w opinii wyborców. Chał, chał !!!
Po jej uważnym obejrzeniu muszę przyznać (i nie jest to opinia odosobniona), że była ona niewątpliwym sukcesem Donalda Tuska. W kategoriach sportowych, wprawdzie nie był to nokaut, ale bezapelacyjne zwycięstwo na punkty. Lider Platformy w końcu pokazał prawdziwe „wilcze zęby”, a nie sztuczną szczękę, którą do tej pory „kąsał” (i to niezbyt boleśnie) przeciwnika.
Można by stwierdzić, że gdyby cała dotychczasowa kampania PO wyglądała tak, jak piątkowa debata, partia ta nie musiałaby już dawno martwić się o wynik wyborów, a stanowisko premiera Tusk miałby już „zaklepane”. Lider PO, podobnie jak kilka dni wcześniej prof. Bartoszewicz swoimi „dyplomatołkami” i „dewiantami”, pokazał, że Kaczyńscy są do ogrania, nawet stosując ich własną broń. To był „miód na skołatane serca” sympatyków Platformy, której notowania zaczęły systematycznie spadać. Trzeba jednak zadać sobie pytanie, czy „tuskmeni” pójdą tą drogą, czy nie był to jednorazowy „strzał”? Można bowiem wygrać nawet najważniejszą „bitwę”, ale przegrać całą „wojnę”. Wiele będzie zależało od strategii wyborczej Platformy, jaką przyjmie w ostatnim etapie zmagań.
Wiele będzie też zależało od debaty Tuska z Aleksandrem Kwaśniewskim, chociaż tutaj starcie nie jest tak ważne, ani tak prestiżowe. Jednak może dać kilka procent poparcia jednej ze stron, zwłaszcza, że elektoraty obu ugrupowań w dużej części są podobne. Ciekawe jest także to, jakie „armaty” wyciągnie teraz PiS. Partii tej nie udało się „zakląć rzeczywistości” stwierdzeniem, że to jej lider wygrał tę debatę. Porażka Jarosława Kaczyńskiego jest faktem, z którym nie ma już chyba co dyskutować.
Nie wierzę, że Prawo i Sprawiedliwość „odpuści”, zwłaszcza po słowach premiera, że „będą gryźć trawę”, aby te wybory wygrać. Można przypuszczać, że do walki o wyborców „spuszczony ze smyczy” zostanie bulterier – Kurski. Zresztą „sfora”, jaką dysponuje sztab wyborczy PiS jest już zdecydowanie liczniejsza. W zapasie jest przecież i Zbigniew Ziobro z kolejnymi „rewelacjami” prokuratury i Antoni Macierewicz z kolejną „odsłoną” raportu z likwidacji WSI, i wiele innych służb państwowych, których z pewnością Prawo i Sprawiedliwość nie zawaha się użyć w tej walce (przykład Sanepidu jest tu znamienny).
To będzie ciekawy tydzień. Skończył się bowiem czas „przedrzeźniania” spotami. Na ostatniej prostej nie będzie miejsca na sentymenty – można przyjmować zakłady, że nadchodzi czas na coraz bardziej brutalne ataki.