Dbamy o Polaków?

Analizując treść emitowanych w TV spotów Prawa i Sprawiedliwości z serii „Dbamy o Polskę. Dbamy o Polaków” z punktu widzenia osoby zajmującej się marketingiem politycznym, moją uwagę zwróciła jedna pojawiająca się w nich kwestia.

Bohaterowie jednej z reklamówek – „małżeństwo emerytów” – mówi: „Mieliśmy wrażenie, że mimo pięćdziesięciu lat pracy dla Polski, ona odwróciła się do nas plecami. Dziś czujemy się dużo lepiej. Ważne są nie tylko pieniądze, ale i szacunek dla naszego dorobku, dla tego, w co wierzymy (…) Nareszcie są ludzie, którzy o to dbają.” Dlaczego te słowa zwróciły moją uwagę?

Kilka miesięcy wcześniej – dokładnie 5 marca 2007 r. – premier Jarosław Kaczyński podczas konferencji prasowej stwierdził, że: „po 1945 roku mieliśmy ustrój hołoty, dla hołoty”. Gdzie jest więc „szacunek dla dorobku” rzeszy polskich emerytów – „hołoty” pracującej w czasach PRL-u?

Czy „ciemny lud to kupi” – jak miał mówić o wyborcach medialny specjalista PiS-u Jacek Kurski? Czy zwróci uwagę na ten dysonans? Powiedzmy sobie szczerze – najprawdopodobniej nie. Dlaczego? Odpowiedź jest stosunkowo prosta: Polacy, generalnie nie „podniecają” się tym, co dzieje się na Wiejskiej, czego dowodem jest chociażby frekwencja wyborcza. Żyją swoim życiem. W zdecydowanej większości nie zwracają uwagi na wypowiadane przez polityków słowa. Tym bardziej nie analizują treści spotów wyborczych. Jeżeli już zwracają na nie uwagę, to raczej, jako na niechciany przerywnik ulubionej telenoweli. Dlatego też partie, nie tylko PiS, bez obaw mogą „modyfikować” wcześniejsze wypowiedzi, poglądy, programy wyborcze itp. W marketingu politycznym ważne jest, że się mówi, a nie co się mówi – polityk nie pojawiający się w mediach nie istnieje.

A co, gdy ktoś zwróci uwagę na niekonsekwencję w wypowiedziach? Zawsze można zacytować Lecha Wałęsę: „Tylko krowa nie zmienia poglądów”. A, gdy część „hołoty” poczuje się oszukana – reszta odpowie za „właścicielem sklepiku” z PiS-owskiego spotu: „Ufam im, bo zmieniają Polskę na lepsze”.