Wzrost poparcia dla Pawła Kukiza oznacza, że w polityce dzieje się źle” – stwierdził niedawno prof. Ryszard Bugaj w wywiadzie udzielonym „Polsce” (4.05.2015), dodając „Kukiz absorbuje bowiem wszystkich, którzy są zniechęceni do całej klasy politycznej. I jest w tym stosunkowo najbardziej autentyczny”. O ile nie do końca zgodzę się z prof. Bugajem co do tego, że źle się dzieje w polskiej polityce, o tyle z pewnością ma on rację co do autentyczności p. Kukiza. W tym bowiem należy upatrywać „fenomenu Kukiza”, którego wynik w sondażach (ok. 10 proc poparcia) stał się sensacją ostatnich dni tej kampanii.
Oczywiście nie należy zapominać o wspominanej już przez mnie na łamach PRoto teorii ducha czasu, która – w dużym uproszczeniu – mówi o tym, że w specyficznych warunkach, czyli tam, gdzie „dwóch się bije” sukces może odnieść ten „trzeci”. Na ogół „oryginalna” postać, która swoim pojawieniem się na scenie politycznej wzbudza dyskusje i emocje.
Problem w tych wyborach polega na tym, że tych „oryginalnych” kandydatur jest kilka, a więc konkurencja jest duża. Pomijając kandydatów „egzotycznych”, do tej grupy można zaliczyć przede wszystkim: Magdalenę Ogórek, Janusza Palikota, Janusza Korwin-Mikke, Adama Jarubasa i Pawła Kukiza.
To, że temu ostatniemu udało się uzyskać pozycję lidera „drugiej ligi” wynika z faktu, że jest z nich najbardziej autentyczny i jako jedyny znalazł chyba motyw przewodni swojej kampanii. Tą „big ideą” w jego przypadku są jednomandatowe okręgi wyborczy (tzw. JOW-y).
Wprawdzie postulat zmiany systemu wyborczego od lat artykułuje Społeczny Ruch JOW, ale Kukizowi udało się w tej kampanii przekształcić go z politologicznej dyskusji o wyborze optymalnego systemu wyborczego w uniwersalny i zrozumiały do przeciętnego wyborcy komunikat – „granat, który rozwali partiokrację”. Jak mówił w wywiadzie dla radiowej Trójki: „Od 1989 roku te klany dawnej nomenklatury wspólnie z częścią zdrajców z opozycji uwłaszczyły się na państwie i obywatelach, właściwie od tego czasu wybierają się spomiędzy siebie”.
Postulat wprowadzenia JOW stał się tym samym kolejnym demagogicznym hasłem walki z układem, z „nimi” – z tymi, którzy rządzą, który są winni wszystkich nieszczęść niezadowolonych ze swojego życia Polaków – tzw. „oburzonych”. Niby nic nowego, bo pojawiają się one przy okazji każdych wyborów, ale w tym przypadku jest jedno „ale”. Jego głosiciel jest autentyczny (co najlepiej chyba widać na tle chociażby „Barbie” Ogórek), chociaż… nie zna się na polityce. To oczywiście nie oznacza, że nie ma dla niego w niej miejsca.
Przed każdymi wyborami pojawiają się wyborcy, którzy szukają kandydata, który ma być dla nich alternatywą dla aktualnego układu politycznego i głosujący na niego, nie dla jego szczególnych zalet czy przedstawianego programu, ale tylko po to, by ukarać aktualnie rządzących.
Ale taka sytuacja determinuje wręcz los Pawła Kukiza na scenie politycznej. Będzie jej kolejnym „meteorem”, tak jak swego czasu: S. Tymiński, J. Rewiński, J. Korwin-Mikke, A. Lepper czy J. Palikot (którego „gwiazda” właśnie gaśnie). Nawet, jeżeli stworzy jakiś szerszy ruch polityczny (w co raczej wątpię) i wejdzie do parlamentu – długo w nim nie zagości… bo jest zbyt autentyczny. Bo polityka to jest profesjonalny „teatr pozorów”, na deskach którego nie ma miejsca dla autentycznych „naturszczyków”.