niedziela, 24 listopada, 2024
Strona głównaFelietonyJeżeli nie ma „Układu”, to trzeba go stworzyć! Po co komu „Układ”?

Jeżeli nie ma „Układu”, to trzeba go stworzyć! Po co komu „Układ”?

Strategia wskazywania wroga jest jednym z najstarszych i najskuteczniejszych sposobów zdobywania i sprawowania władzy. Już starożytni Grecy mieli swoich Persów, Rzymianie – barbarzyńców; nie tylko Chrześcijanie mieli swoich Żydów, później przyszła kolej na masonów, dziennikarzy, cyklistów, kułaków, burżujów, prywaciarzy, syjonistów, itp., itd. W czasach IV RP wrogiem publicznym numer jeden jest „Układ”.

W rozumieniu braci Jarosława i Lecha Kaczyńskich układ to: „szara sieć” tworzona przez „oligarchiczne struktury” polityczno-biznesowo-medialne, które przy „stoliku brydżowym” kierują praktycznie wszystkimi sferami życia w Polsce i, jak na razie skutecznie, torpedują działalność PiS-u zmierzającą do odnowy moralnej kraju i społeczeństwa i budowy IV Rzeczypospolitej.

Jak głęboko sięgają macki „Układu”? Na podstawie ostatnich wypowiedzi premiera, można stwierdzić, że miał on nawet swoją „piątą kolumnę” w jego rządzie w osobach: ministra J. Kaczmarka, czy wicepremiera A. Leppera.

Wprawdzie przeciwnicy polityczni dowodzą, że „Układ” to wymysł Kaczyńskich, a jego nieokreśloność (pakt tworzony nie wiadomo przez kogo, nie wiadomo z kim, ale któremu stanowczo należy się przeciwstawić) stanowi podstawę krytyki PiS-u i jego działań. Przeciwnicy polityczni zarzucają liderom PiS-u, że „Układ” jest tylko zasłoną mającą usprawiedliwić czystki kadrowe, awanse ludzi niekompetentnych, ale z klucza partyjnego, zmian dokonywanych na granicy prawa, praktycznie każdą niegodziwość. Bo „dobrzy ludzie” zastępują „ludzi z układu”.

Hasło „walki z układem” – według krytyków PiS-u – bardzo blisko przypomina też komunistyczne twierdzenie „kto nie jest z nami, ten jest przeciwko nam” i jest bardziej sposobem na zdobycie przychylności społeczeństwa niż na poprawę sytuacji politycznej i gospodarczej w Polsce.

Tu z pewnością mają rację. „Układ” – jako synonim wroga publicznego jest doskonałym narzędziem w marketingu politycznym, a zdefiniowanie „przeciwnika” skutecznym środkiem demagogicznym i propagandowym. Pozwala bowiem dotrzeć do świadomości prostego i „ciemnego” ludu, czyli dużej rzeszy wyborców, dla których świat jest czarno-biały, dla których wszystkiemu winni są Oni (postkomuniści, dziennikarze, a obecnie także oligarchowie).

Użycie „wroga” w walce politycznej jest też bardzo funkcjonalne. Ułatwia bowiem budowanie strategii wyborczej, formułowanie sloganów i haseł, tworzenie partyjnych reklamówek.

W tym układzie „Układ” sprawdza się doskonale – jest bardzo „pojemny”, wręcz „wszechogarniający”, uniwersalny – każdy może w nim odnaleźć swojego wroga, przyczynę własnych niepowodzeń i frustracji. Do tego trzeba jeszcze dodać, że się już sprawdził w walce politycznej. Pod hasłem „rozbijania układu” Lech i Jarosław Kaczyńscy zdobyli w 2005 r. praktycznie pełnię władzy.

Obecnie „Układ”, jako broń wyborcza wraca do łask – o czym przekonuje najnowszy spot wyborczy PiS pt. „Niedawno temu w Polsce”.

Cóż można o nim powiedzieć? Z pewnością wiele.

Sam spot nie jest szczególnie odkrywczy i nowy. Wprawdzie PiS nie ukrywa, że jego pomysłodawcą i współautorem scenariusza jest sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta Michał Kamiński, jednak z pewnością z roszczeniami co do praw autorskich mógłby wystąpić komitet wyborczy Leszka Bubla, który podobny w formie i treści spot reklamowy prezentował w poprzedniej kampanii wyborczej. Trzeba jednak oddać PiS-owskim specjalistom od marketingu politycznego, że jego promocja została przeprowadzona w sposób bardzo profesjonalny – niemalże na poziomie hollywoodzkim.

Ale czy będzie skuteczny?
Z pewnością zawiera proste, łatwe do zaakceptowania przesłanie, które z pewnością też dotrze do sporej grupy wyborców. Tym samym może wpłynąć na decyzje wyborców. Ale o tym, czy 21. października oddadzą głos na PiS, w dużym stopniu zadecydują działania opozycji – sposoby prowadzenia kampanii wyborczej i narzędzia, jakie w niej zostaną wykorzystane.

Odwołując się do św. Mateusza można stwierdzić, że kto mieczem wojuje, może od miecza zginąć. Tylko, czy pozostałym partiom uda się znaleźć swój miecz – innego „wroga”, który będzie w stanie zastąpić „Układ”.

Jak stwierdza starożytny chiński generał Sun Tzu w swojej „Sztuce wojny”: „Wszystkiemu, co ma formę, można nadać nazwę. Wszystko, czemu można nadać nazwę, można pokonać. Dlatego też mędrcy wykorzystują zalety wszystkiego, co istnieje, aby zwyciężyć wszystko, co istnieje i dlatego ich zwycięstwo wiecznie trwa. Wojna polega na wzajemnym zwyciężaniu się form militarnych. Nie ma takiej formy militarnej, której nie można by było zwyciężyć, niewiadome jest tylko to, która forma zwycięży”.

Na razie wydaje się, że „forma militarna” jaką są plakaty PO z serii „Rządzi PiS a Polakom wstyd” nie wydają się krokiem w stronę wyborczego zwycięstwa. Po prostu są zbyt łagodne i co paradoksalne, zbyt ogólnikowe. Z pewnością brakuje w nich emocji, które mogłyby wywołać pożądaną reakcję – w tym wypadku niegłosowanie na partię braci Kaczyńskich.

„Aby pokonać wroga” – radzi generał Sun Tzu: „należy go ujarzmić, stawiając go w niekorzystnej sytuacji; nie dać mu odpocząć, zwabić go, by się udał tam, gdzie tego chcemy. Wojna nie polega na tym, aby oczekiwać, iż wróg się nie zjawi, ale na tym, aby go odpowiednio przyjąć. Wojna nie polega też na tym, aby oczekiwać, że wróg nie zaatakuje, ale na tym, aby uniemożliwić mu ten atak.”

Tę zasadę najprawdopodobniej zna, a z pewnością stosuje – PiS. Na razie więc „inicjatywa strategiczna” w toczącej się wojnie wyborczej jest z pewnością po stronie tej partii.

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

ZOSTAW KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj