Jesienny poranek – zimno, pada, wieje. Zmuszony koniecznością ekonomiczną PR-owiec… zaraz, chwileczkę. Dlaczego zmuszony? Wszak mógłby sobie znaleźć inną pracę. Nikt go przecież nie zmusza. Na zarobienie beer money jest wiele innych sposobów. Czemu więc pewien typ (lub raczej typy) ludzi ciągną do takiej branży? Warte przemyślenia, ale dopiero po pracy, bo obowiązki naglą.
No i siadamy, po wysłaniu ostatniego maila, dopijając kawkę i dumamy. Co nas tu trzyma? Czy są jakieś chwile, gdy PR-owiec jest spełniony? Może kiedy klient przedłuża kontrakt o kolejny rok? Tak. Albo kiedy ten rok to już piąty z kolei? Zdecydowanie. Ale to wciąż nie to. Co pcha człowieka do ciągłego starania się i pijarowania – zupełnie przypadkowo: wymagających podmiotów wymagającej branży farmaceutycznej?
Odpowiedzią na to pytanie jest niewyrugowana młodzieńcza żarliwość pchająca do zmieniania świata i… ludzie, dla których efekty naszej pracy to coś więcej niż spis publikacji, którym przypisuje się marketingowe punkty. Bywa tak, że healthcare’owy PR-owiec zasypany mailami, poprawiając informację prasową, opisaną już jaką finalna, zostaje nagle oderwany od pracy przez telefon. Dzwoni człowiek, który chciałby się od niego – PR-owca – dowiedzieć o nowoczesnej chemioterapii – gdzie ją można dostać, czym takowa jest, skoro lokalny lekarz nie ma o niej pojęcia. Innym razem po drugiej stronie telefonu jest pacjent z hiperrzadką chorobą czarnych kości, który dotarł do naszego materiału o badaniach klinicznych zmierzających do wynalezienia leku na tę śmiertelną przypadłość. Sam już nie ma nadziei, ale chce się przydać innym.
Co pokazują te historie? Dowodzą, że mimo rzekomych niskich kompetencji masowego odbiorcy treści medialnych, należy się liczyć z tym, że nasze materiały czasami są czytane przez kogoś, kto odbiera je bardzo, żeby nie powiedzieć „śmiertelnie”, poważnie. Z tego należy się cieszyć, ale i pozwolić na to, by ręka zadrżała wtedy, kiedy powinna, zanim wyśle się tekst w świat. W PR-ze farmaceutycznym powinno się ważyć słowa, starać się osiągnąć złoty środek, rzetelnie informując i edukując, i nie składając przy tym obietnic bez pokrycia.
Jak powstają medyczne rewolucje – tak uwielbiane przez media – doskonale wiemy. Tylko ilu Polaków będzie kiedykolwiek tych rewolucji udziałem? Czy krzykliwe przymiotniki na pewno oddają rzeczywistość? Czy zależy nam na tym, by wpędzać ludzi w jeszcze większe paranoje, strach, kompleksy? Czy chcemy, by nasz tekst był wodą na młyn dla wszystkich sceptyków naszej PR-owej działalności, jak również działalności naszych farma-klientów?
Wiadomo, pytanie o rzetelność i moralność naszej zawodowej aktywności należy sobie zadawać w public relations dla każdej branży, ale w przypadku tematów wrażliwych i nieco bardziej ważkich od nowej pizzy w ofercie popularnej restauracji jest to szczególnie istotne. Warto zobaczyć, że te dziesiątki popełnionych informacji i setki wykonywanych telefonów to nie tylko czerstwe zadania, ale realne narzędzia do zmieniania świata.
Działamy, piszemy, rozmawiamy, a świat toczy się dalej. Niby ten sam, a jednak inny. Niby ludzie wciąż chorują, ale dziesiątki, czasem setki, a bywa że i tysiące, trafiają na nasze materiały. Myślą o swoim życiu. Uświadamiają sobie, że może jednak warto się zbadać, że ten „kaszel, co to go mam od zawsze” to jednak może być POChP, z którym trzeba walczyć. Że wsparcie systemu immunologicznego dziecka przez szczepienia, to może jednak nie taki głupi pomysł. Że próchnica to nie coś, co się po prostu ma, a nadwrażliwe zęby nie bolą same z siebie. Chodzi tylko o to, aby nie hołdować białej jak lekarski kitel propagandzie, a operować (sic!) prawdą – z zachowaniem rzetelności i staranności przygotowywania materiałów, która to zasada ustawowo dotyczy dziennikarzy, a i mieści się w pojęciu deontologii zawodu PR-owca.
Client Executive Solski BM w zespole Healthcare. Przed objęciem stanowiska w Solski Burson-Marsteller pracował w agencji Procontent Communication, gdzie koordynował działania w ramach kampanii społecznej „Ciśnienie na życie”. Przez blisko pół roku konsultant ds. public relations w wydawnictwie medycznym Pharmindex.
Wojciech Sobczak-Wojeński (na zdjęciu po prawej stronie)
Associate w Solski BM. Przed objęciem stanowiska w Solski Burson-Marsteller przez 3 lata pracował w agencji Martis CONSULTING, gdzie wspierał planowanie i organizowanie działań komunikacyjnych dla spółek giełdowych. W agencji PRIMUM Public Relations pełnił przez rok funkcję Junior Account Executive i pracował dla klientów z branży farmaceutycznej: Roche (projekty onkologiczne), Novartis (szczepienia przeciw meningokokom), Servier (Akcja „Servier dla Serca”), organizacjami pacjenckimi (Rak’n’Roll. Wygraj Życie!, POL-ILKO) oraz z Komisją Europejską (ogólnoeuropejski projekt Ex-Smokers). Od czterech lat odpowiada za kampanię informacyjną „Szczepienia dla podróżujących” (Sanofi Pasteur), był i jest współodpowiedzialny za kampanie PR realizowane na rzecz m.in. Instytutu Żywności i Żywienia w Warszawie („Zachowaj Równowagę”, Merck Serono („Tydzień Walki z Chorobami Tarczycy”), Novartis (POChP), Stowarzyszenie Rodzin i Opiekunów Osób z Zespołem Downa „Bardziej Kochani”. Wojciech Sobczak-Wojeński jest absolwentem dziennikarstwa (spec. PR i marketing medialny) na Uniwersytecie Warszawskim.