poniedziałek, 23 grudnia, 2024
Strona głównaPublikacjeCezary Tomczyk, rzecznik prasowy rządu: ta kampania będzie inna, lepsza

Cezary Tomczyk, rzecznik prasowy rządu: ta kampania będzie inna, lepsza

PRoto.pl: Podobno jest Pan miłośnikiem wschodnich sztuk walki. Sama ostatnio czytałam „Sztukę wojny”…

Cezary Tomczyk, sekretarz stanu, rzecznik prasowy w rządzie Ewy Kopacz:…Tak, autorstwa Sun Tzu. Cała moja przygoda ze sztuką walki to przede wszystkim taekwondo, teraz jednak przerzuciłem się na mniej „kontuzjogenne” sporty. Do tego dochodzi jeszcze dużo bardziej ograniczony czas.
 Co pokazują wschodnie sztuki walki? Warto wiedzieć, że nie ocenia się przeciwnika po pozorach. Podczas zawodów najbardziej paraliżowali uczestników Ci zawodnicy z czarnym pasem – to oznaczało przecież, że miało się do czynienia z mistrzem. Często okazywało się jednak, że ten mistrz na ten pas pracował dwa razy krócej niż ten z zielonym pasem i nie jest też tak bardzo dobry, jakby się mogło wydawać.  Nie walczymy z pasami, tylko z ludźmi.

PRoto.pl:  Mam wrażenie, że również jako rzecznik rządu przyjmuje Pan postawę bardziej ofensywną niż defensywną. Szczególnie to widać po Pana tweetach. Często pozwala sobie w nich Pan na ironię pod adresem polityków opozycji.

C.T: Twittera prowadzę nie jako rzecznik rządu, a Cezary Tomczyk, który został rzecznikiem.  Traktowałem więc go trochę lżej z pełną świadomością – parafrazując stary tekst z amerykańskich filmów, że – „wszystko, co tam piszę, może być wykorzystane przeciwko mnie”. Czasem zdarzała mi się pewna uszczypliwość, tym bardziej, że jestem krytykowany przez prawicę. Ci często piszą o mnie, że jestem zdrajcą i mordercą. W związku z tym po takim wpisie mam ochotę dać swój komentarz, który jest i tak dużo łagodniejszy. Pamiętam jednak o tym, że bez względu na podpis jaki widnieje w serwisie pod moim profilem, każdy wpis odbierany będzie poprzez stanowisko, które piastuję, dlatego czasem warto odpuścić, nie podgrzewać atmosfery.

PRoto.pl: PiS nie jest teraz dla Platformy słabym przeciwnikiem. Andrzej Duda wygrał wybory prezydenckie. Jakie wnioski nasuwają się partii po przegranej Bronisława Komorowskiego? Jaka to lekcja na nadchodzące wybory parlamentarne?

C.T: Na naszą przegraną złożyły się dwie rzeczy. Na naszym wizerunku pojawiły się dosyć mocne rysy, ale nie odnoszę tego w głównej mierze do polityki rządu i tego, co się dzieje teraz w kraju. Wiemy przecież, że według obiektywnych kryteriów w Polsce zmieniło się bardzo wiele na korzyść.
 Mamy siedem razy więcej przedszkoli i żłobków; trzydzieści razy tyle dróg ekspresowych i autostrad. Natomiast problemem był styl, który wychodził z nagranych taśm. Nie chodziło o prokuraturę – nagrania przecież nie pokazały nic, co mogłoby ją zainteresować. Nawet nie tyle chodziło o przekleństwa, bo wszystkim nam czasem zdarzy się przekląć, choć oczywiście od polityków powinno wymagać się więcej. Najbardziej ludzi bulwersowały te słynne ośmiorniczki i wino po jakichś astronomicznych cenach. Konsekwencje wobec tych ludzi wyciągnęła Pani premier Ewa Kopacz.
Wynik wyborów prezydenckich był trochę dla nas karą. PiS-owi udało się pokonać bardzo dobrego prezydenta, który miał wysokie notowania. To działo się w czasie, gdy Platforma przechodziła trudny wizerunkowy okres. My tę gorzką pigułkę przyjęliśmy, to już jest za nami. Najważniejsze było to, żeby po tych wyborach prezydenckich wyciągnąć wnioski i się zmienić, postawić na nowych ludzi.  

Te zmiany personalne nie wyglądają tak, jak u naszych oponentów, którzy zamienili się rzędami na konwencji. Pan Macierewicz teraz siedzi w trzecim rzędzie, ale wszyscy wiemy, że jak wygrają wybory, to zostanie na przykład ministrem obrony narodowej czy ministrem spraw wewnętrznych.

Mamy w partii Rafała Trzaskowskiego, Jarosława Wałęsę, Joannę Muchę. Te osoby, które stylem szkodziły Platformie, poniosły konsekwencje.
 
PRoto.pl: Na przykład Radosław Sikorski. Michał Kamiński w „Faktach po Faktach” powiedział, że odejście Sikorskiego to duża strata dla polityki. Pan by się podpisał pod tymi słowami?

C.T: Radosława Sikorskiego znam dobrze i uważam, że był bardzo dobrym ministrem spraw zagranicznych. Wiemy, jak wiele szacunku budzi to nazwisko za granicą. Tamtejsi politycy bardzo często pytają, co u Radka. Znam wiele historii, które udowadniają, że dzięki jego dobrej reputacji udało się rozwiązać wiele spraw w kontekście polityki europejskiej i w sprawie Ukrainy. Dla polskiej polityki zagranicznej jest więc to z pewnością duża strata.
Na taśmach są też osoby, które wiemy, że zostały nagrane, ale nie wiemy, co na tych nagraniach było. Je też te konsekwencje nie ominęły. Przyczyna takich decyzji jest bardzo prosta. Pani premier nie chciała, żeby ktokolwiek grał tymi taśmami podczas kampanii. Być może we wrześniu pojawią się kolejne taśmy. Zdecydowaliśmy się na odważny krok już zawczasu.

PRoto.pl: Publicyści zwracają uwagę, że Platformie Obywatelskiej brakuje teraz charyzmatycznych twarzy…

C.T: Nie zgadzam się z tą opinią, dlatego, że naszym najbardziej charyzmatycznym liderem jest premier Ewa Kopacz.

PRoto.pl: No właśnie to o Pani premier mówi się, że brakuje jej charyzmy Donalda Tuska.

C.T: Na pewno jest to inny przywódca niż Donald Tusk. Tak samo jak Donald Tusk był innym przywódcą niż Jan Olszewski czy Hanna Suchocka. To są różni ludzie z innymi cechami. W tej chwili mamy sytuację, kiedy zaufanie do Pani premier Kopacz wzrosło w ostatnim miesiącu o 14 proc. Mamy też drugi sondaż, który mówi, że będzie lepszym premierem niż Beata Szydło. Obecnie sytuacja wygląda tak, że Pani premier zbiera około 40 proc. pozytywnych ocen, a  Platforma notuje od 23 do 30 proc. Życzyłbym każdej partii lidera, który ciągnie partię w górę a nie w dół. Tysiąc razy trudniejszą sytuację mają takie partie, gdzie lider notuje mniejsze poparcie niż partia. Tak jest w PiS-ie i dlatego oni muszą wystawiać na premiera kogoś, kto tak naprawdę będzie premierem malowanym.

PRoto.pl: Biorąc pod uwagę słabe poparcie dla Jarosława Kaczyńskiego, Beata Szydło jest trudniejszym kandydatem dla Ewy Kopacz. Pewnie nie byli Państwo zadowoleni z jej kandydatury…

C.T.: Spodziewaliśmy się takiej sytuacji. Wcześniej PiS wystawił Andrzeja Dudę. Już podczas tamtej kampanii widać było, że bardzo mocno pracują nad wizerunkiem Beaty Szydło, która była szefem sztabu. Taki ruch był do przewidzenia. Jarosław Kaczyński już raz zrobił coś podobnego w przypadku Kazimierza Marcinkiewicza i wiemy, jak to się skończyło.

PRoto.pl: Rozmawiałam też na ten temat z Marcinem Mastalerkiem. Powiedział, że te dwie sytuacje są nieporównywalne. Zapewnił, że zmiany nie będzie, bo Beata Szydło to innej klasy polityk.

C.T: To ja w takim razie przypomnę wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego, który dał słowo, że jeżeli Lech Kaczyński zostanie prezydentem, to on nie będzie premierem, bo Polacy by tego nie zaakceptowali.

PRoto.pl: Myśli Pan, że z perspektywy czasu ostatni wyjazd do Wrocławia był błędem?

C.T: Nie, dlaczego Pani tak uważa?

PRoto.pl: Rozumiem, że Platforma chce odejść od wizerunku partii oderwanej od problemów Polaków i stąd te wyjazdy. Ale do mediów trafiają obrazy niezadowolonych Polaków, którzy krytykują Panią premier i rząd.  Dziennikarze pytają, ile te wyjazdy kosztują i póki co nie dostają odpowiedzi.

C.T.:  Jeżeli mielibyśmy się bać ludzi, którzy w moim kierunku, a w szczególności Pani premier krzyczeli, że zabiliśmy prezydenta Lecha Kaczyńskiego i że mają przygotowany na nas sznur, a Andrzej Duda nas rozliczy, to znaczy, że nie bylibyśmy odpowiednimi ludźmi na tym miejscu. Jeżeli spotykamy ludzi, którzy są autentycznie w trudnej sytuacji i chcą rozmawiać, to staramy się na miejscu pomóc. Wiele takich rzeczy miało miejsce: zarówno we Wrocławiu, ale i w Katowicach czy w Łodzi.
Ostatnio mieliśmy do czynienia z ludźmi, którzy „przypadkiem” przechodzili obok spotkania z Panią premier z megafonami. Nie wiem, czy Pani w torebce nosi megafon – ja na przykład nie mam go przy sobie. To była – cytując dobrą polską komedię – „zorganizowana akcja” i tyle.  Jeżeli ktoś na koszulce nosi napis „Auschwitz to pikuś w porównaniu do rządów Platformy”  to myślę, że sam sobie wystawia świadectwo.

Chciałbym tylko dodać, że są to normalne, konstytucyjne działania rządu i wcale nie jest tak, że różnica, jeżeli chodzi o koszty jest duża. Choćby dlatego, że ministrowie, którzy na terenie danego województwa są w ciągu tych dwóch dni odbywają około stu spotkań. W czasie, kiedy normalnie funkcjonują w swoich resortach, odbywają takie same podróże po Polsce. Naprawdę.  Różnica, jeżeli chodzi o wyjazdowe wyjazdy posiedzenia Rady Ministrów jest taka, że dzięki nim to my idziemy do obywateli, staramy się rozwiązywać ich problemy, a to nie oni muszą przyjeżdżać do Warszawy.
Kiedy byliśmy w Łodzi, udało się rozwiązać problem, który od trzech miesięcy  był nierozwiązywalny, czyli uchwalić wieloletni plan finansowy na Instytut Ogrodnictwa w Skierniewicach. To największy pracodawca w Skierniewicach  i 450 osób martwiło się o pracę. Ze względu na tryby urzędnicze to nie mogło przejść i trzy miesiące czekało w zawieszeniu.  

Nie może być tak, że te podróże są organizowane tylko wtedy, kiedy jest kampania wyborcza – powiedziała Beata Szydło. Zgoda. Tylko, że ona wypowiadała te słowa właśnie podczas kampanii. Szydłobus jest finansowany z publicznych pieniędzy.

PRoto.pl: Zostawmy finanse. Co należy do obowiązków rzecznika w czasie takich wyjazdów?

C.T: Musielibyśmy też porozmawiać o tym, na czym polega praca rzecznika rządu w ogóle. Wszyscy rzecznicy poszczególnych resortów mają obowiązek zgłaszania mi różnego rodzaju zagrożeń, jeśli się pojawiają, po to, by ta informacja dotarła do Pani premier. Ta funkcja wymaga ode mnie, żebym był jedną z najlepiej poinformowanych osób w Polsce.

 Kiedy jesteśmy na wyjazdowych posiedzeniach Rady Ministrów, to siłą rzeczy telefon jest moim narzędziem pracy.  Jest też przyjęte, że rzecznik rządu prowadzi konferencje prasowe Pani premier. W związku z tym zajmuje się wszystkim tym, co dotyczy konferencji i kontaktów z dziennikarzami. Część informacji, która do mnie przychodzi, jest przeze mnie filtrowana. Te najważniejsze rzeczy, w skondensowanej formie, przekazuję później Pani Premier.

PRoto.pl: Premier konsultuje z Panem swoje wywiady?

C.T:  Powiem tylko, że Ewa Kopacz zawsze bardzo przygotowuje się do wywiadów. Ma też niesamowitą pamięć do liczb i często nas tym zaskakuje. Ostatnio podczas spotkania z ministrem Andrzejem Czerwińskim Pani premier miała więcej informacji liczbowych niż on.  Minister skarbu był tym pozytywnie zaskoczony.

PRoto.pl: Pozostając w temacie liczb. Instytut Monitorowania Mediów obliczył, że Biedronka po pochwałach Ewy Kopacz  zarobiła na tej darmowej promocji ponad 7 mln złotych.

C.T: Przypomnę tylko, jak Jarosław Kaczyński w 2011 roku robił zakupy, żeby pokazać, jak drogi jest cukier. Wówczas zrobił bardzo pokazową konferencję. Przedstawiciele PiS-u wybrali specjalnie drogi sklep obok Okęcia, gdzie cukier kosztował około 7 złotych.  No i w „spontaniczny” sposób –  bo Jarosław Kaczyński nie robi sam zakupów i ma do tego specjalnie wydelegowane osoby – wyjął z kieszeni 200-złotowy banknot i zapłacił za te zakupy. Jedocześnie powiedział, że do Biedronki nie pójdzie, bo to jest sklep dla biednych ludzi. Wówczas przygotowano podobne wyliczenia i ekwiwalent wyniósł ok. 20 mln złotych.  

 Różnica między tymi dwiema sytuacjami polega na tym, że Jarosław Kaczyński przy okazji obraził pół Polski, mówiąc kto robi zakupy  w Biedronce. Pani premier mówiła po prostu o tym, jaki sklep znajduje się w jej okolicy. Byłem z nią tam ostatnio, bo  kupowała paluszki solone na drogę.  Może mało osób sobie zdaje sprawę, ale politycy nie są aktorami. Mają swoje rodziny, robią zakupy jak wszyscy. Pani premier w Biedronce, ja na przykład w Lidlu.

PRoto.pl: PO uruchomiło stronę pytamyobywateli.pl. Panel dyskusyjny ma być miejscem, gdzie internauci mogą proponować swoje rozwiązania.  We Wprost już jednak przeczytamy, że przy niektórych propozycjach politycy Platformy łapią się za głowę. Legalizacja miękkich narkotyków, wprowadzenie związków partnerskich, wycofanie religii ze szkół – czy któreś z tych pomysłów mają szansę wejść w życie?

C.T: To, że cokolwiek zostanie wpisane na tę stronę internetową, nie oznacza, że znajdzie się w naszym programie. Chodzi o dobre pomysły i o to, czy są one akceptowalne dla Platformy Obywatelskiej. Ja nie jestem za tym np. żeby aborcja była na życzenie i nigdy nie będę, nawet jeżeli ktoś to zgłosi za pośrednictwem tej lub innej strony.
Pamiętajmy też, że na tym panelu jest kilkaset pomysłów. Część z nich na pewno znajdzie się w naszym programie. Uważam, że jest to bardzo dobre narzędzie. Także na świecie obserwujemy podobne rozwiązania. W kampanii Baracka Obamy w 2011 roku pojawiły się dwa takie rozwiązanie, a pierwsze dotyczyło właśnie kontaktu z obywatelami. Tam zresztą do dzisiaj to narzędzie istnieje w ramach Kongresu . I to jest świetne.
 U nas jest podobnie, tyle, że nie  na etapie państwowym, a partyjnym. Liczba like’ów też jest dla nas wyznacznikiem, ale nie jedynym.

Przypomnę też sytuację, która pokazuje, jak ten schemat się sprawdza. Podczas ostatniej podróży jedna z mam miała dziecko na wózku inwalidzkim i skarżyła się, że nie ma pieniędzy na turnusy rehabilitacyjne. Pani premier, wiedząc, że nie jest to odosobniony przypadek, obiecała, że na 2016 rok zmniejszy rezerwę Prezesa Rady Ministrów o 20 mln zł i przeznaczy pieniądze na turnusy. Ale to nie jest tak, że załatwiamy sprawę tylko tej Pani. Chodzi o jeden głos, który reprezentuje problem tysięcy innych osób.

PRoto.pl: Czy w kampanii parlamentarnej, w przeciwieństwie do prezydenckiej, będzie kładziony większy nacisk na działania online? PO było krytykowane za niewykorzystanie potencjału mediów społecznościowych.

C.T: Mogę Panią zapewnić, że ta kampania na pewno będzie inna, lepsza. Odrobiliśmy lekcję również w tym zakresie. Zdajemy sobie sprawę, że Kampania Bronisława Komorowskiego miała pewne słabości i teraz musimy wyciągnąć z tego wnioski.

PRoto.pl: Powiedział Pan na antenie TVN24, że „pycha kroczy przed upadkiem”, kierując te słowa pod adresem PiS-u. Myślę jednak, że to zdanie w pewnym momencie do PO też pasowało.

C.T: Zgadza się. Po wyborach prezydenckich coś się jednak w polskiej polityce zmieniło. Z jednej strony mamy dwie partie, które są ważnymi czynnikami politycznymi na tej scenie, ale pojawił się też trzeci gracz – w postaci Pawła Kukiza. Nie chodzi o samego Pawła Kukiza, tylko o ludzi, którzy na niego zagłosowali. On dał wyraz pewnego sprzeciwu wobec istniejącej klasy politycznej – nie tylko PO i PSL, ale też o PiS i SLD. Mam znajomych, którzy głosowali na Pawła Kukiza i wiem, że zadziałał ten mechanizm.
Mam jednak wrażenie, że PO jest jedyną partią, która się autentycznie zmieniła. Zrobiła to, bo dotychczasowy styl psuł tę partię od środka. Dlatego potrzeba nowych osób, które dodadzą jej energii.  

PRoto.pl: W tej samej rozmowie mówi Pan, że wierzy w zwycięstwo PO.  Pamiętając już, że pycha gubi dodaje Pan za chwilę: „nic nie jest jednak przesądzone”.

C.T: Skoro zaczęliśmy rozmowę od wątków związanych ze „Sztuką Wojny”, to dodam, że jest takie powiedzenie wśród wojskowych: „generałowie zawsze przygotowują się do minionych wojen”. Bardzo mądre słowa, które sprawdzały się we wszystkich potyczkach. Ci, którzy wymyślali nowe podejścia i wiedzieli, że każda wojna jest inna, wygrywali.  Niemcy przeszli przez Ardeny przez wąski przesmyk. Nawet francuscy generałowie stwierdzili, że ciężko będzie tam przeprowadzić oddział, co dopiero armię. A Niemcy tak zrobili i wygrali. Bo przygotowali się na bitwę, która nigdy nie miała nadejść.
PiS robi dokładnie tę samą kampanię, co wcześniej. Oni nawet założyli, że tak będzie wyglądała.  Trochę spacerem przeszli przez kampanię Andrzeja Dudy ze względu na naszą słabość.  Ale teraz tak nie będzie. To nie będzie spacer.

Rozmawiała Magdalena Wosińska

ZOSTAW KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj