PRoto.pl: Czym jest poprawność polityczna?
Dr Łukasz Przybysz, medioznawca, politolog, specjalista public relations i komunikowania politycznego, wykładowca w Instytucie Dziennikarstwa UW: Poprawność polityczna obejmuje wiele sfer – od poruszanych tematów, przez język i sposób wyrażania się o określonych kwestiach, po grupy, które mogą się na dany temat i w określony sposób wypowiadać. W skrócie: nie jest zjawiskiem negatywnym, umiejętnie stosowana i wyważona służy do utrzymania poziomu debaty społecznej; w nadmiarze może ograniczać nadawców i treści; zupełny jej brak może prowadzić do chaosu, sprowadzenia debaty do najniższego poziomu, być może nawet anarchii.
PRoto.pl: Czy zagraża wolności słowa?
Ł.P.: Jak każde ograniczenie może mieć negatywne skutki. Wyważona nie powinna blokować swobodnego przepływu treści. Niekiedy używana do kontroli poruszanych tematów lub przedstawiana ich w określonym kontekście. Może być silnym narzędziem ograniczającym, jeśli będzie stosowana przez grupy nacisku forsujące swoją perspektywę. W tym wypadku zawęża wolność wypowiedzi do określonego stanowiska, co można uznać za przejaw jej limitowania.
PRoto.pl: Czy jest przejawem cenzury?
Ł.P.: Jest rodzajem ograniczenia lub samoograniczenia i może przyjmować wiele postaci. W systemach totalitarnych mówi się raczej o cenzurze, gdzie dobiera się treści także pod względem kryterium poprawności politycznej. W demokracji może służyć do kontrolowania treści pod względem siły ich oddziaływania. Te drastyczne, nieodpowiednie dla określonych grup są eliminowane z przekazów masowych w celu ochrony odbiorców. Media kształtują opinie społeczne, transmitują wzorce, należy zatem zwracać uwagę na odpowiedniość pojawiających się w nich treści – nie powinny uderzać w struktury demokracji, państwa, społeczeństwa, wpływać negatywnie na normy, opinie i zachowania. Poprawność polityczna w systemie demokratycznym będzie przejawem cenzury, jeśli stanie się zbyt restrykcyjna, będzie narzucać jeden autorytarny punkt widzenia, ograniczać wypowiedzi różnorodnych grup społecznych, zmuszać do milczenia na określone tematy, posługiwać się strachem np. przed utratą pracy w środkach przekazu itp. Umiejętnie stosowana (wg zasad demokratyzacji komunikowania) może pozytywnie wpływać na poziom, merytorykę i wagę debaty publicznej. Przykład negatywnego oddziaływania poprawności politycznej: dziennikarz nie może swobodnie rozmawiać z przedstawicielem określonej opcji politycznej u władzy, ponieważ jest pod presją rozliczania zawodowego za swoje wypowiedzi. Przykład pozytywnego działania: gdy media przekazują treści wrażliwe lub stygmatyzujące określone jednostki czy grupy, czym przyczyniają się do narastania niepokoju i ostracyzmu w stosunku do tychże. W tym wypadku nie chodzi o poprawność polityczną w wersji amerykańskiej (doprowadzonej niekiedy do przesady) lecz taki dobór treści, by skupiały się na informowaniu (przedstawieniu wszystkich możliwych do uchwycenia punktów widzenia), a nie ograniczaniu wypowiedzi. W tym miejscu warto się zastanowić nad przykładem zablokowania komentarzy pod artykułami o uchodźcach w jednym z dzienników na kanwie zalewu negatywnych i obraźliwych wypowiedzi. Uznano to za przejaw cenzury, komentowano pod artykułami dotyczącymi innej tematyki, narastała atmosfera niechęci i podejrzliwości w stosunku do tytułu i samego tematu. Ograniczenie nie przyniosło spodziewanego skutku, zmieniło dyskusję o meritum w metadyskusję o wolności, tolerancji itp.
PRoto.pl: Co zabiera poprawność polityczna?
Ł.P.: Zabiera część wolności wypowiedzi, jednakże właściwie pojmowana i realizowana daje możliwość prowadzenia lepszej jakościowo debaty publicznej. Niekiedy ogranicza możliwość użycia pewnych terminów, niektóre wręcz eliminując. Negatywnie wykorzystywana może trwale zmieniać znaczenie pojęć i wydarzeń. Może prowadzić do zniekształcania faktów i homogenizacji opinii, odbierać chęć i zapał dziennikarzy do relacjonowania wydarzeń, poszukiwania wnikliwych informacji, dociekania, pytania, podawania w wątpliwość etc. Tym samym może ograniczać przepływ informacji i idei.
PRoto.pl: Czy w Polsce widać ją bardziej po lewej czy po prawej stronie?
Ł.P.: Lewica i centrolewica generalnie postrzegane są jako bardziej liberalne w stosunku do prawicy, gdzie dominują przekonania zawężające postrzeganie określonych kwestii. W środowiskach liberalnych widoczna jest otwartość na różnorodność i zmiany, mniejszy konserwatyzm, strukturalizm i hierarchiczność. Choć nie zawsze tak to rozumiano, ponieważ w okresie PRL to obóz władzy miał monopol na uznawanie treści za poprawne politycznie w postaci cenzury, cechowała go zamkniętość i chęć utrzymania dotychczasowego stanu. Środowiska skrajnie prawicowe zdają się także dążyć do cenzurowania treści i dystrybucji. Poprawność polityczna cechuje jednak wszystkie opcje polityczne, różni je tylko stopień ingerencji i zestaw pojęć. Można generalizować, że w Polsce widać wiele przejawów „świętego oburzenia”, to jest próby ograniczania dyskusji na tematy drażliwe, niewygodne i niestosowne dla poszczególnych grup oraz łączenia ze sobą pewnych sfer sacrum i profanum, dotąd funkcjonujących w domyśle. To podejście widać w wypadku mniejszości seksualnych, religijnych, etnicznych, pomocy uchodźcom, otwartości na inne kultury i narody, dyskusji nad stanem kościoła katolickiego itd. Za przykład „świętego oburzenia” można uznać protesty społeczne i krytykę władz wobec wystawienia sztuki z rzekomymi treściami pornograficznymi w publicznym teatrze. Podobnie przykład wypowiadania przez podsłuchanych polityków wyrazów niecenzuralnych i niepoprawnych politycznie treści, choć jedne i drugie nie są rzadkością w rozmowach zwykłych Polaków.
Z badań Pew Research Center o wolności wypowiedzi wynika, że Polacy są jednym z narodów najliczniej popierających wolność mediów i krytykę polityki rządu. Wydaje się, że doceniamy ważność wartości demokratycznych i nauczyliśmy się cenić wolność wypowiedzi. Media stawiamy w roli obserwatorów i komentatorów życia politycznego i publicznego (ang. watch dog), doceniamy ich siłę oddziaływania. Brak skrępowania wypowiedzi uznajemy zatem za podstawę demokracji i wolności. Pochwalanie krytyki świata polityki może wynikać także z nieufności Polaków do jego przedstawicieli (politycy jako grupa najmniejszego zaufania obywateli od wielu lat) oraz powtarzającego się zawiedzenia ich obietnicami i poczynaniami.
PRoto.pl: Jak media podchodzą do kwestii uchodźców?
Ł.P.: Poprawność polityczna w niektórych kwestiach może mieć pozytywne skutki, ale istnieją sfery, gdzie trudno jednoznacznie orzec czy stosowana w danym czasie i sytuacji jej forma jest adekwatna i nie zniekształca przekazu. Za takową można uznać tematykę uchodźców. Poczynając od samego nazewnictwa (uchodźcy, migranci, uciekinierzy, obcy itp.), przynależność etniczną, narodową, tożsamość religijną, po szukanie związków z terroryzmem. Kilka przykładów: zmienia się rozumienie terminu „uchodźca” w kierunku błędnego postrzegania Polaków na emigracji w tych właśnie kategoriach; w mediach dominowała narracja o Syryjczykach, wzbudziła protesty przedstawicieli narodu mieszkających od dawna w Polsce, co zaowocowało publikacjami zmierzającymi do zmiany ugruntowanego już wizerunku narodu; w obecnej sytuacji problemów nastręcza relacjonowanie tematu terroryzmu bez wiązania go przez odbiorców z falą uchodźców przybywającą do Europy właśnie ze względu na prześladowania czy wszechobecny terroryzm w ich krajach; mówienie o obozach dla uchodźców w Polsce czy Niemczech może nasuwać skojarzenia z obozami koncentracyjnymi itd. Wydaje się, że media uznają temat uchodźców za atrakcyjny ze względu na jego dynamikę i rozmach, jednakże nie umieją go przedstawiać rzetelnie, bez pomijania wątków, w sposób poprawny, ale z dala od poprawności politycznej w ograniczającej formie. Widać niechęć pewnych grup społecznych do obcych i nieumiejętność rzetelnego przestawienia tego ważkiego problemu. Jednocześnie więc poprawność polityczna blokuje możliwość odpowiedniego dojścia do głosu publicznościom nieprzychylnym polityce UE wobec uchodźców, jak również nie pozwala środowiskom ją popierającym otwarcie rozmawiać o zagrożeniach płynących z nieregulowanej otwartości.
Pokazują to także badania Pew Research Center, z których wynika, że Polacy raczej niechętnie krytykują mniejszości narodowe i religijne. Może to wynikać z dwóch aspektów historycznych: po pierwsze, mamy doświadczenia głównie z mniejszością żydowską i negatywnym odbiorem jej krytyki; posądzani w tym wypadku o antysemityzm, nie chcemy przenosić tego na inne mniejszości; po drugie – krytyka religii w polskiej rzeczywistości to de facto krytyka katolicyzmu; jeśli więc deklarujemy, że w absolutnej większości jesteśmy katolikami, religia jest dla nas bardzo istotna, to pod pojęciem krytyki religii rozumiemy podawanie w wątpliwość własnego systemu wartości. Ponadto, podchodząc sceptycznie do innych religii, odchodzimy od poszanowania zasad własnej i zamykamy się na dialog. W obu wypadkach błędnie rozumiemy pojęcie krytyki – w kontekście negatywnym, a nie konstruktywnym.
PRoto.pl: Z badania Pew Research Center wynika, że Polska jest wśród krajów, które najbardziej popierają wolność mediów i krytykę polityki rządu. Jak te deklaracje mają się do rzeczywistości?
Ł.P.: Badania pokazują, że Polacy deklarują otwartość i przedstawiają się jako zwolennicy demokracji, wolności przepływu idei i informacji. Jednakże obserwując wydarzenia i słysząc opinie różnych grup, można uznać, że w badaniach tych wypadliśmy lepiej niż wskazywałaby rzeczywistość. 25 lat wolności ugruntowało w nas poczucie konieczności korzystania z jej dobrodziejstw oraz instrumentów, które daje. Doceniamy rolę mediów, jednak nie do końca im wierzymy lub zamykamy się na ich określony profil, który odpowiada konkretnej opinii. Rozumiemy je jako organ kontroli władzy, której nie ufamy, a nie jako forum przepływu różnorodnych treści, często sprzecznych i zmuszających do przemyśleń i zajęcia stanowiska. Ponadto, w polskich mediach zauważalne jest przesunięcie w kierunku „infotainmentu” i rywalizacji o popularność; o adekwatności decyduje poprawność polityczna (głównie media publiczne i o określonym nachyleniu ideologicznym) i podporządkowanie właścicielom (media komercyjne uwarunkowane siecią powiązań ekonomicznych). Z obu powodów nie potrzebna jest cenzura jako taka – wystarczy nakładana sobie przez dziennikarzy wydawców, redaktorów naczelnych autocenzura uwarunkowana instynktem samozachowawczym. W tych warunkach swoboda przepływu treści może być ograniczona, co może prowadzić do spadku zaufania do mediów (lub zwątpienia w ich rolę kontrolną). Co więcej, ale to już zbyt daleko idący wniosek, poprawność polityczna mogła nałożyć się na sposób odpowiadania ankietowanych przez Pew Research Center Polaków – nie chcąc pozycjonować się niżej od innych narodów, deklarowali co innego, niż ma miejsce w rzeczywistości. Ewentualnego potwierdzenia można szukać w podejściu Polaków do kwestii uchodźców, demokracji, mediów, rządu, Unii Europejskiej itp.
Rozmawiała Magdalena Wosińska