PRoto.pl: Skąd wziął się pomysł na Blogogody? W Polsce nie było raczej podobnych inicjatyw, inspirowali się Państwo jakimś zagranicznym pomysłem?
Jakub Prószyński, Pijaru Koksu Blog: Nie, to zupełnie nie była inspiracja żadnym konkretnym przedsięwzięciem. Pomysł zrodził się na takiej zasadzie, że uznaliśmy, że skoro posiadamy pewne swoje media, czyli właśnie blogi to czemu by nie zrobić takiej proaktywnej współpracy z wybranymi markami – partnerami, które mogłyby nam pomóc w uświetnieniu tego dnia, jakim będzie nasz ślub i również imprezy dla znajomych. Sprawa wyglądała tak, że trochę środków w to zainwestowaliśmy, ale jednak żeby zrobić to tak, jak sobie wymarzyliśmy to było poza naszym zasięgiem finansowym.
PRoto.pl: Jak w ogóle ma być zrealizowana ta akcja, będą Państwo relacjonować wydarzenia na żywo?
J.P.: Żadnego live streamingu nie będzie. Cała relacja będzie raczej post factum. W czasie wydarzeń pojawią się posty w social mediach, ale będą to wyłącznie zdjęcia. Chcemy w jakiś sposób chronić prywatność naszych gości, bo po prostu nie wszyscy w tych relacjach chcą się pokazywać. Będzie więc raczej post factum i wybiórczo, bez wykorzystania narzędzi takich jak na przykład Periscope.
PRoto.pl: Wspomniał Pan o ochronie prywatności. Ślub jest bardzo osobistym wydarzeniem, a Państwo opisują szczegóły, ujawnili też Państwo datę i miejsce ceremonii. Czy to nie za duża ingerencja w prywatność?
J.P.: Ślub jest osobisty i jednocześnie nie jest. Jeśli spojrzymy na to, jak wygląda tradycyjne wesele, to czy to jest intymne, kiedy wodzirej każe się parze młodej całować przed wszystkimi gośćmi? Datę ślubu podaliśmy, bo uznaliśmy, że ci, którzy zechcą przyjść złożyć nam życzenia, po prostu przyjdą. A ci, którzy narzekają, to tego typu osoby, które ze swoimi poglądami rzadko wychodzą do realu. Raczej pozostają przy narzekaniu w internecie, a nie pojawią się na uroczystości.
PRoto.pl: Kiedy napisali Państwo o akcji, w internecie pojawiło się bardzo wiele negatywnych komentarzy. Byli Państwo na to przygotowani?
J.P.: Tak, byliśmy przygotowani. Poza krytyką spotkaliśmy się z licznymi pozytywnymi reakcjami, otrzymaliśmy dużo dobrego słowa. To jest taka kwestia, że ci, którzy narzekają, zazwyczaj głośno krzyczą, a jeśli ktoś rzeczywiście czuje sympatię do tego, co robimy, to raczej pisze prywatnie. Taka po prostu jest specyfika polskiej sieci i moim zdaniem długo się to jeszcze nie zmieni. Tak jak wspomniałem, byliśmy na to przygotowani i reagowaliśmy, żeby przynajmniej sprostować pewne fakty, bo pojawiały się różne informacje, np. że mają być logotypy podczas samej uroczystości ślubu w urzędzie. Staraliśmy się wyjaśnić, że czegoś takiego nie będzie.
PRoto.pl: A co Pan sądzi o tym, jak media komentowały akcję? Też były raczej krytyczne.
J.P.: Nie wszystkie podeszły do tematu krytycznie. Widać było jednak od samego początku dość sceptyczne nastawienie niektórych autorów. Moim zdaniem w przypadku dziennikarzy prywatne opinie nie powinny mieć znaczenia podczas tworzenia takiego materiału. Niemniej jednak, akcja wywołała trochę kontrowersji i jakąś dyskusję. A dla mnie jako socjologa jest to o tyle ciekawe, że rzeczywiście ze ślubem dalej wiąże się pewne tabu i traktowany jest on, nawet jeśli to ślub cywilny, na poziomie sacrum. Mam też taką obserwację, że trudno robić coś nowego i innego, co może się ludziom nie spodobać, bo jednak większość ludzi boi się krytyki czy wycofuje się na przykład pod naporem rodziny. My postawiliśmy na swoim i stwierdziliśmy, że zrobimy to w swoim stylu nawet, jeśli komuś miałoby się to nie spodobać.
PRoto.pl: Czy spodziewacie się Państwo, że Blogogody zapoczątkują nowy trend?
J.P.: Gdyby zapoczątkowało to nowy trend, byłoby dla nas bardzo fajne. Jeśli nie, ważne, że my zrealizujemy swoje postanowienia i cele. My będziemy szczęśliwi z naszym efektem, ale jeśli wywoła to taką reakcję, że ktoś też będzie chciał spróbować, bo pisze bloga czy nagrywa wideo na YouTube, czy w ogóle tworzy coś w sieci, i chciałby w ten sposób zaistnieć i wykorzystać swoją popularność, to czemu nie?
PRoto.pl: Wracając jeszcze do krytyki – jak partnerzy zareagowali na negatywne komentarze?
J.P.: Nasi partnerzy też się tego spodziewali, więc zareagowali dość neutralnie. Mają świadomość tego, jak ludzie reagują na takie niestandardowe akcje, które wychodzą poza dotychczasowe standardy. Nie koliduje to w żaden sposób w nasze działania.
PRoto.pl: Żadna z marek się nie wycofała?
J.P.: Nie, nikt się nie wycofał. Wcześniej było na stronie o dwa logotypy więcej, ale znalazły się one tam przez pomyłkę. Akurat ci partnerzy, których logotypy zniknęły, świadczą dla nas usługi grzecznościowe i nie mamy z nimi zawartej żadnej umowy.
PRoto.pl: Współpraca z markami wynikała z Państwa inicjatywy. Na jakiej podstawie wybraliście marki do tego projektu?
J.P.: Kierowaliśmy się po prostu prywatną sympatią – wybraliśmy marki, które lubimy, których produkty kupowaliśmy, z których korzystamy. Albo takie, które spełniają nasze założenia – tak jak w przypadku Wizz Air, który lata bezpośrednio do Szkocji, a tam chcieliśmy się wybrać w podróż poślubną.
PRoto.pl: Czy jakaś marka, której zaproponowaliście Państwo współpracę, odmówiła?
Do tej pory nie było takiej sytuacji. Nie było jednoznacznych odmownych odpowiedzi. Niektóre sugerowały na przykład, że sprawa wymaga czasu, i być może ze względów czasowych faktycznie nie dojdzie do współpracy. Nie było jednak takiej sytuacji, że jeśli do kogoś napisaliśmy, to odpowiedź była od razu odmowna.
Rozmawiała Małgorzata Baran