Wirtualne Muzeum Erotyzmu to dziś jedno z popularniejszych miejsc kulturalnych w sieci. Wszystko zaczęło się już w 2008 roku – jeszcze bez mediów społecznościowych – ale ze stroną stworzoną w ramach pracy dyplomowej Aleksandry Toborowicz, wówczas studentki grafiki krakowskiej ASP.
Choć instytucja nie posiada jeszcze stacjonarnego Muzeum, to nie przeszkadza jej to w budowaniu społeczności m.in. na Facebooku, Twitterze, Google+ czy YouTubie. To tam zbierają się chętni do dyskusji na temat seksu w sztuce lub zagadnień związanych z szeroko pojętym erotyzmem.
PRoto.pl: Zaczęło się od studenckiego projektu, który przerodził się w wirtualne Muzeum. Jaką zmianę zauważa Pan w sposobie komunikowania instytucji w sieci, porównując przełom lat 2007/2008 (kiedy razem Aleksandrą Toborowicz ruszali Państwo z projektem) i dzisiaj?
Michał Pałasz, współtwórca wirtualnego Muzeum Erotyzmu: Kiedy startowaliśmy, ta komunikacja odbywała się jeszcze bez mediów społecznościowych. Zaczynaliśmy od strony internetowej, która została zaprojektowana w ramach pracy dyplomowej. Dopiero później był Facebook. Działania w nim początkowo oparliśmy na kuratorstwie treści, a więc eksperckim wyborze tego, co naszym zdaniem mogłoby znaleźć się w Muzeum Erotyzmu. Fanpage traktowaliśmy jak platformę, za pomocą której analizowaliśmy, jakie treści mogłyby przypaść do gustu odbiorcom zainteresowanym tematem, czyli przyszłym zwiedzającym naszą instytucję (w planach mamy bowiem otwarcie stacjonarnego Muzeum).
Od 2009 roku ten model komunikacji całkowicie się jednak zmienił. Społeczność wokół Muzeum zrobiła się bardzo zaangażowana, a nasz profil zaczęła wykorzystywać do podsyłania materiałów szerszej publiczności. Sami pełnimy dziś bardziej funkcję „gatekeeperów” i rzadko zdarza się, że któreś z przesłanych propozycji odrzucamy. Zazwyczaj ma to miejsce w przypadku treści otrzymywanych od nowych osób, które nie do końca jeszcze wiedzą, o co chodzi w promowaniu erotyzmu w opozycji do pornografii i popkulturowej erotyki. Powiedziałbym więc, że z komunikacji eksperckiej, jednokierunkowej i hierarchicznej, przeszliśmy do dialogu, w którym nie ma odbiorców – są współtwórcy, którzy udostępniają treści i później o nich rozmawiają.
Źródło: Fanpage Muzeum Erotyzmu/ Via Karolina Lidia Pawelec
PRoto.pl: To o co chodzi w promowaniu erotyzmu? O czym dziś odbiorcy chcą rozmawiać w związku z tak niszowym tematem?
M.P: Treści pornograficzne, a także popkulturowo erotyczne można bardzo łatwo znaleźć w internecie, więc my się nimi nie zajmujemy. Poszukujemy czegoś, co jest jednocześnie ekscytujące intelektualnie i podniecające zmysłowo. Chodzi o różne skojarzenia, które można wychwycić w świecie codzienności lub w szczególnych momentach z historiach ludzi, filmów czy dzieł malarskich. Nie chodzi tylko o sztukę erotyczną, ale też o sztukę z nutką erotyzmu w tle.
PRoto.pl: Jest taka historia, która szczególnie zapadła Panu w pamięć?
M.P: Ostatnio jeden z internautów podesłał nam zdjęcie, na którym widać lejącą się śmietankę do kawy, układającą się w różne kształty, mogące przywoływać skojarzenia erotyczne. Ktoś miał taką myśl i skierował ją dalej do Muzeum Erotyzmu. Przesyłając taki materiał pokazał nam, że „dobrze to robimy”. Bo właśnie o to chodzi w erotyzmie: o podteksty i aluzje.
PRoto.pl: A teraz zapytam Pana jako badacza tej dziedziny w internecie. Domyślam się, że tu wciąż trzeba przełamywać tabu, walczyć ze stereotypami.
M.P: Walka ze stereotypami dzieje się w sposób ciągły. Naszą rolą jako „gatekeeperów” będzie je likwidować lub minimalizować. Temat erotyzmu jest też ryzykowny z tego względu, że każdy z nas jest tu ekspertem. To trudne promować coś, kosztem czegoś. Zawsze znajdą się osoby, które stwierdzą, że jest inaczej. I tu mówię zarówno o perwersjach, zboczeniach, jak i małych upodobaniach. Niektórzy w ogóle nie są świadomi seksizmu w przedstawianych prezentacjach i tutaj też staramy się przełamywać te granice.
Przekraczanie barier jest ekscytujące i to ma swoje aspekty erotyczne. Jeżeli to zmierza ku budowaniu bardziej otwartego i tolerancyjnego świata pełnego wolności, który sprzyja poniekąd erotyzmowi, to z drugiej strony sprzyja mu też tabu. Jest co przełamywać, ale z drugiej strony należy pamiętać, żeby nie przesadzić w drugą stronę. I my staramy się zachować ten balans.
PRoto.pl: Jeszcze przed swoją wielką przygodą z wirtualnym Muzeum, szukali Państwo inspiracji między innymi dzięki wystawie w londyńskim Barbican Centre: „Sztuka & Seks. Od Starożytności do Teraz”. Jak instytucje zajmujące się tą tematyką za granicą, radzą sobie z komunikacją w sieci?
M.P: Muzeów seksu czy erotyzmu jest na świecie bardzo niewiele, bo mówimy tu o kilkunastu placówkach. Praktycznie wszystkie z nich internetu używają w sposób bardzo klasyczny, a więc mało otwarty i nie do końca nastawiony na dyskusję. Gdybym miał to ograć językowo, pamiętając, że mówimy tu o muzeach, powiedziałbym, że ten styl komunikacji jest gablotkowy, monumentalny, a wręcz pomnikowy. Sami staramy się przesuwać w stronę dialogu, współtwórczości.
PRoto.pl: Muzeum Erotyzmu zostało nagrodzone m.in. srebrnym medalem European Design Awards 2009 oraz było finalistą Shorty Awards 2014 w kategorii Best Museum in Social Media. Czy w związku z tym zgłosiły się do Państwa marki, które chciałyby wejść z Muzeum we współpracę?
M.P: Do działań nastawionych na komercyjny zysk zalicza się wydawany przez nas każdego roku kalendarz. Z tym że trochę dokładamy do tego biznesu (śmiech). Oczywiście otrzymywaliśmy oferty od serwisów randkowych, erotycznych, ale te firmy, zgłaszając się do nas, nie do końca wiedziały, o co chodzi w naszej pracy. Patrzyły tylko na liczby, a te są w miarę imponujące, zwłaszcza jeśli chodzi o dane z Facebooka. To głównie my obejmujemy patronatem różne wydarzenia kulturalne czy edukacyjne, wystawy, które mają nutkę erotyzmu w tle.
Współpracowaliśmy z Sopockim Domem Aukcyjnym, przy aukcji erotycznej dla BOHEMY Nowej Sztuki organizowaliśmy artystów, którzy chcieliby wystawić swoje prace na aukcji. Część zysków miałaby być przeznaczona na fundusz tworzenia Muzeum. Kolejna rzecz to targi erotyczne, które przerodziły się w festiwal EROtrends. Tutaj organizatorzy zgłosili się do mnie jako do osoby mocno siedzącej w temacie. Ta współpraca miała jednak charakter bardziej ekspercki niż reklamowy.
PRoto.pl: A co z rolą edukacyjną? Erotyzm jest przedmiotem badań między innymi literaturoznawców, wystarczy tylko wziąć za przykład poezję średniowieczną. Pole do współpracy z uczelniami humanistycznymi też jest więc dość duże.
M.P.: Bardzo chcielibyśmy pójść w tę stronę. Stawiamy sobie cele konserwatywne, czyli edukacyjne, misyjne – zależy nam jednak na innowacyjnym sposobie realizacji tych postanowień.
Są muzea, które zamykają wszystko w gablotkach, coraz częściej obserwujemy też instytucje narracyjne, które opowiadają historie. Jak się do nich wejdzie, to człowiek czuje się jak w innym świecie. Tu przykładem są Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN, Fabryka Schindlera lub Muzeum Powstania Warszawskiego. Edukacja w naszym przypadku TAK, ale nastawiona na społeczność, na tworzenie realnych więzi międzyludzkich. Chcemy, by ludzie faktycznie w naszym muzeum się spotykali.
Jednym z takich naszych marzeń jest też by, gdy dziecko zapyta mamę lub tatę, skąd się biorą dzieci, to żeby ten rodzic pomyślał, że czas na wizytę w Muzeum Erotyzmu.
Rozmawiała Magdalena Wosińska
Michał Pałasz
Doktorant Wydziału Zarządzania i Komunikacji Społecznej UJ w dziedzinie nauk humanistycznych, nauk o zarządzaniu, w tematyce promocji kultury i sztuki w mediach społecznościowych. Przedsiębiorca i menadżer kultury. Od 2008 roku dyrektor programowy Muzeum Erotyzmu. Autor bloga blog.michal.palasz.pl, gdzie pisze między innymi o promocji sztuki w mediach społecznościowych.
Magdalena Wosińska, dziennikarka i redaktorka PRoto.pl. Analizuje rynek pracy PR-owców, pisze o brandingu i rebrandingu marek. Interesują ją PR kultury i marketing polityczny i wierzy, że pisanie czegoś nowego o polityce to dziś naprawdę sztuka. Absolwentka polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego.
Sztuka Promowania…
…to nowa rubryka w portalu PRoto.pl autorstwa Magdaleny Wosińskiej. Z przedstawicielami instytucji kultury będziemy rozmawiać o sposobach na promocję niełatwej dziedziny, jaką jest sztuka. Zastanowimy się także, czy prawdziwym jest stwierdzenie, że coś elitarnego może być promowane masowo. Co miesiąc jeden z zaproszonych przez nas specjalistów opowie, jak wygląda komunikacja między jego instytucją a odbiorcą, a także kim są dziś odbiorcy sztuki i czego oczekują.