sobota, 28 grudnia, 2024
Strona głównaPublikacjeWywiad o... nadchodzącej kampanii wyborczej

Wywiad o… nadchodzącej kampanii wyborczej

PRoto.pl: Zbliża się kampania. Przetasowania na scenie politycznej już są widoczne. Czy Platforma zyska w oczach wyborców po przyjęciu do swego grona Arłukowicza?

Wiesław Gałązka, specjalista ds. marketingu politycznego: Platforma to partia typu „łap, co się da”. Ma przekrój od prawa do lewa, był Palikot i był Gowin. Starają się mieć wpływy zarówno w środowisku konserwatystów i idą dziś w kierunku społecznym. Po tym, jak w 2005 roku, PiS skutecznie zneutralizował platformiany liberalizm, Platforma zaczęła bać się tego pojęcia, stąd PO od 6 lat nie używa już tak ochoczo słowa „liberalizm”. Zamiast się bronić, przestali być liberalni, wycofali się. Niestety, teraz ich posunięcia mają czasami charakter wręcz autorytarny. Wejście  w lewicę świadczy tylko o tym, że wykorzystują fakt, iż w SLD dzieje się źle. A SLD już od jakiegoś czasu ma kłopoty. Olejniczak, zamiast zachować „rezerwat żubrów” z betonowymi komunistami, odciął się od nich. Jego następca też nie bardzo wie, co z tym robić. Na rozłamie z Borowskim w tle, SLD znacznie straciło. Dochodzi do tego egoizm Napieralskiego, który marzy o karierze i Filemonowicz, który nie ma wizji. Jest też rywalizacja wewnętrzna – między SLD a Ordynacką i podziały w regionach. PO z pewnością trochę zyska na próbach przejęcia części elektoratu starej socjaldemokracji.

PRoto.pl: Będą inne zmiany?

W.G.: Myślę, że tak. Szczególnie wśród prawicowców – PiS i PJN. Ale także i wśród niezadowolonych posłów z Platformy, którzy odchodzą do PJN. Wszystkie te transfery to akcja w stylu „ratuj się, kto może”, czepianie się przez tonących list wyborczych, tyle że nie każdy na takiej tratwie daleko dopłynie. Nie wróżę PO większego poparcia.

PRoto.pl: Co z PJN? Chyba straciło nadzieje na wejście do parlamentu? Pojawiły się głosy, że nie będzie w stanie zarejestrować własnych list wyborczych, niektórzy posłowie wahają się, czy nie wystartować z list PSL, PO…

W.G.: Nie wiem, jak PJN sobie z tym problemem poradzi. Pan Kaczyński dosyć skutecznie osłabił tę partię. Bielan i Kamiński próbowali rozpaczliwie ratować sytuację, a przede wszystkim siebie. Nie ma w tym żadnej strategii, po prostu chaos. Wygląda na to, że właśnie taki obraz kampanii nas czeka – najpierw chaos, potem wybory. A po wyborach, znowu chaos.

PRoto.pl: Jakie tematy, Pana zdaniem, będą wiodły prym w najbliższej rozgrywce? Smoleńsk, emerytury, podwyżki?

W.G.: Lewica postawi według mnie na tematy populistyczne, czyli zajmie się znowu aborcją i dyskryminacją mniejszości seksualnych. Bo cóż oni mogą zaoferować wyborcom bez dobrej wizji gospodarczej? PiS postara się utrzymać swoje 20-procentowe poparcie lub spróbuje je nieznacznie zwiększyć, zatem nadal będzie szedł w swój populistyczny patriotyzm z dźwiękami narodowego socjalizmu, ograniczając przy tym konsekwentnie używanie sformułowań typu „demokracja” i „samorządność”. Będziemy mieć do czynienia z kampanią epatującą śmiercią, PiS będzie wygrywał melodyjki na smoleńskich trumnach. PO z kolei będzie chciała być obecna tam, gdzie się tylko da, bo jej celem jest utrzymanie władzy. Polski wyborca nie  ma niestety innej alternatywy, jeśli nie na PiS – zagłosuje na partię Tuska. PSL ma sytuację niepewną, choć ciągle może liczyć na swój „strażacki elektorat”. Zostaje ugrupowanie Palikota i PJN – obydwa groteskowe. W przypadku PJN niebezpieczne jest jeszcze jedno – niedarzące sympatią Kaczyńskiego media nie dostrzegają zła czynionego przez jego wrogów. Popieranie tych, którzy wykorzystując ludzkie współczucie, okłamywali wyborców, z  Kluzik-Rostkowską na czele,  jest bardzo niemoralne.

PRoto.pl: Co z kibicami?

W.G.: Nie mogę inaczej tego ująć, jak w ten sposób, że tylko idioci chcą przeciągnąć kibiców na swoją stronę. Jest to grupa, która nie chodzi głosować. Można z nich co najwyżej stworzyć bojówki podobne do tych z SA lub putinowskich, ale z pewnością nie jest to elektorat, do którego poważny polityk kieruje swoje przesłanie i którym powinien się otaczać. Co do stadionów – trzeba je zamykać, bo tylko w ten sposób można boleśnie ugodzić sportową mafię tolerującą stadionowy bandytyzm.

PRoto.pl: Kto ostatecznie przejmie pałeczkę spin doctora w PiS i PO?

W.G.: W PiS to Kurski od zawsze próbował być zbawcą przypisującym sobie wszystkie zasługi. Polecam wszystkim artykuł Marka Sterlingowa „Walcie na czerwonym”. Jest tam przytoczona pewna anegdota, gdzie Tusk pyta Kaczyńskiego w nieoględnych słowach, po co trzyma u siebie Kurskiego. Na co Kaczyński odpowiada, że woli go mieć po swojej stronie. Dla mnie to kwintesencja – wiadomo, kim jest Kurski i jak dalece posunięty jest jego cynizm. Należy sądzić, że PiS będzie kontynuował odwróconą zasadę jednego z doradców marketingu politycznego Karla Rove, specjalisty od ciosów poniżej pasa. Ten mawiał: „Postrasz ludzi, a potem powiedz, że ich obronisz. A jeśli na dodatek uwierzą, że się na tym wzbogacą, masz ich w garści”. To odwrócenie polega na tym, że Kaczyński nadal będzie straszył, obiecywał bronić, ale zamiast o wzbogacaniu się, będzie mówił o rozliczaniu bogatych.

Kłopot będą mieli też spin doctorzy PO, bowiem partia ta sprawia wrażenie firmy, która nie bardzo wie, co chciałaby osiągnąć, w jakiej branży chciałaby zaistnieć. Działa trochę na zasadzie „sprzedać z łóżka na ulicy, mieć stragan szczęki lub hipermarket”.  A na dodatek, czego przykładem jest afera wałbrzyska, wykorzystując posiadaną władzę, nie zawsze gra czysto. Jednym z ważniejszych problemów jest także to, iż zarówno członkowie jak i sympatycy tej partii, nie do końca są pewni stabilności swojego przywództwa, zwłaszcza po zwycięstwie.

PRoto.pl: Czy SLD nie powinno postawić na nową jakość w tym rozdaniu? Dyskotekowa konwencja i rozdawanie jabłek chyba się już przejadły?

W.G.: Generalnie myślę, że wszyscy powinni postawić na nową jakość. Ciągle funkcjonuje u nas „ruch wiekowy” – te same twarze od lat, skompromitowani politycy „zombie”, prowadzący powtórne życie, kręcący polityczne piruety. Brakuje młodych. Wyraźnie widać też, że ławki kadrowe wszystkich partii skurczyły się do roli taboretów. Polska scena polityczna przypomina zniszczoną, zgraną talię kart nadającą się wyłącznie do gry w oczko, a nie w brydża.

PRoto.pl: Są szanse na to, by walka tym razem była merytoryczna? Czy może kampania będzie po prostu brudna?

W.G.: Badania pokazują, że Polacy traktują wybory festynowo, zawsze głosujemy przeciwko komuś. Obecnie przypomina to walkę w klatce, a nie jak kiedyś – zawodowy boks. To zdeterminuje charakter kampanii.

PRoto.pl: Im bliżej wyborów, tym coraz więcej sondaży potwierdzających, że PO rośnie w siłę. Ostatnio w Onet.pl wśród komentarzy czytelników pojawiły się głosy zniesmaczenia – niektórzy odbierają to jako zabieg polityczny.

W.G.: Sondaże są elementem marketingu politycznego. Jest też w nich dużo prawdy, ale jasne jest to, że ludzie nie chcą glosować na przegranych. Stąd bezsprzecznie mają one wpływ na nasze decyzje. Tym bardziej, że mamy już zakaz spotów partyjnych i reklamy na billboardach. Swoją drogą to tylko głupota PO, które zachowało się jak przysłowiowy mały Kazio – dziś mam zabawki, więc nie dam pobawić się innym. PO, wiedząc, iż przez pół roku będzie obecne w mediach elektronicznych z racji prezydencji, stwierdziło, że trzeba innym odciąć do nich dostęp.  Z tego punktu widzenia sondaże są jednym z głównych elementów kampanii wyborczej. Z drugiej strony brak możliwości przebicia w starym stylu do mediów spowoduje utajone działania i znowu będziemy mieli do czynienia z listami otwartymi, spotami opłacanymi przez “zwolenników ugrupowania” – będzie to zabieg podobny do tego stosowanego w reklamie piwa bezalkoholowego, czyli mruganie okiem do wyborcy.

 

Rozmawiała Edyta Skubisz

ZOSTAW KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj