niedziela, 22 grudnia, 2024
Strona głównaPublikacjeWywiad z... Barbarą Kracht, dyrektorem zarządzającym agencji BMK Strategies, w latach 1974-2011...

Wywiad z… Barbarą Kracht, dyrektorem zarządzającym agencji BMK Strategies, w latach 1974-2011 odpowiedzialną za relacje z mediami w koncernie Airbus

PRoto.pl: Airbus to młoda firma, założona w 1970 roku. Historia Boeinga rozpoczęła się przed I Wojną Światową. Czy Pani poprzednia firma skorzystała z doświadczeń starszego konkurenta, gdy tworzyła swój dział PR i ustalała procedury komunikacji?

Barbara Kracht, dyrektor zarządzająca agencji BMK Strategies, w latach 1974-2011 odpowiedzialna za relacje z mediami w koncernie Airbus: Ponieważ na siedzibę Airbus Industrie wyznaczono Tuluzę, która była z dala od siedzib partnerów w Paryżu, Monachium, Londynie i Madrycie, wielu pracujących tam PR-owców nie było skłonnych do przeprowadzki. To dało szansę wielu młodym, oddanym ludziom na pracę w Airbus Industrie i, ponieważ firma nie była wtedy znana, rozwinąć to, co następnie stało się departamentem PR. Ja miałam możliwość stworzenia działu zajmującego się relacjami z mediami, mając na uwadze, że nigdzie wcześniej nie powstała komórka, która odpowiadałaby za wszystkie kraje zaangażowane w program Airbus. I dodatkowo wspierała globalny marketing firmy.

PRoto.pl: Pracowała Pani dla Airbusa w latach 1974-2011. Jak w tych latach zmieniła się komunikacja korporacyjna?

B.K.: Zmieniła się i znacznie rozwinęła. Z jednej strony Airbus rozwinął się i przemienił w światowego lidera w produkcji samolotów pasażerskich, co wymaga wzmożonych działań PR-owych. Z drugiej strony PR wyewoluował w to, co obecnie znamy jako komunikację. Jej świat zmienił się zasadniczo przez ostatnie dwie dekady, z coraz większą liczbą zadań dotyczących promocji. Rozwój całodobowych stacji telewizyjnych w latach 90-tych, nieco później internetu, a obecnie mediów społecznościowych umożliwiających natychmiastowe przemieszczanie się informacji oraz obrazów (każdy jest potencjalnym reporterem) powoduje, że informowanie jest jeszcze większym wyzwaniem. Trzeba zachowywać ciągłą czujność.

PRoto.pl: W trakcie kariery zarządzała Pani wieloma wydarzeniami specjalnymi. Jednym z nich było A340 World Tour. Czy ciężko było skoordynować tak duże przedsięwzięcie?

B.K.: Absolutnie nie! To była kwestia odpowiedniego planowania. Największym wyzwaniem było przekonanie inżynierów i załogi samolotu o niemożności utrzymania projektu w tajemnicy przed powrotem samolotu A340 World Ranger na lotnisko Le Bourget ostatniego dnia pokazów lotniczych, który wypadł w piątek. Powiedziałam im, że będą przecieki i lepiej maksymalnie wykorzystać to wydarzenie już od pierwszego dnia, informując o planie tego przelotu w poniedziałek, zadbać o przepływ informacji dzięki spotkaniu prasowemu z załogą samolotu drugiego dnia, we wtorek. Odlot nastąpił w środę, w czwartek było lądowanie po drugiej stronie globu w Auckland i w piątek powrót na Le Bourget w porze lunchu. Edycja pokazów lotniczych, która odbyła się na tym lotnisku w 1993 roku przebiegała wyjątkowo spokojnie, bez newsów czy informacji o dużych kontraktach. Nasze wydarzenie sprawiło, że zdominowaliśmy przekazy z tej imprezy.

Większym wyzwaniem było zgromadzenie prezesów wszystkich linii będących odbiorcami samolotów A380 podczas prezentacji tego modelu w styczniu 2005 roku. Kiedy przedstawiłam ten pomysł wszyscy mówili mi: „to nie będzie możliwe, nie zbierzesz ich w jednym miejscu i czasie, siedzących przy jednym stole”. Faktycznie wszyscy tam byli i, dzięki współpracy z PR-owcami z poszczególnych linii, nie powtarzali siebie nawzajem i wszyscy mieli własne uwagi na temat A380 podczas kolejnych przemówień. Coś takiego udało nam się zrobić po raz pierwszy. To było prawdopodobnie największe wyzwanie w mojej karierze.

PRoto.pl: Jak długo trwały przygotowania do lotu A340?

B.K.: To było wyzwanie techniczne, w ramach którego A340 pobiło 5 rekordów, podczas przelotu trwającego mniej niż 48 godzin. Najdłużej przygotowywała się załoga samolotu, aby zaplanować każdy szczegół lotu i otrzymać zezwolenia na lot. Z komunikacyjnego punktu widzenia nasze zadanie polegało na dbaniu o przepływ informacji. Dużo więcej czasu zajęło przekonanie prezesów linii lotniczych, żeby siedli przy jednym stole podczas jednej konferencji prasowej z okazji prezentacji A380, skoordynować ich przemowy w celu uniknięcia powtórzeń i zadbać o właściwy przekaz.

PRoto.pl: Koordynowała Pani także debiut wojskowego transportowca A400M. Czy są istotne różnice w relacjach z mediami w cywilnej i wojskowej branży lotniczej?

B.K.: I tak, i nie. Największą różnicą pomiędzy producentem wojskowego transportowca a pasażerskiego liniowca jest widoczność. Większość ludzi jest dużo bardziej zainteresowana i lepiej zorientowana w tym, co dzieje się w sektorze komercyjnym. Może dlatego, że każdy na lotniskach widuje lądujące i startujące samoloty i ma możliwość, żeby nimi polecieć. Ludzie dlatego mogą odnosić się do tych produktów, co jest trudniejsze w przypadku wojskowych transportowców lub tankowców, gdy przeważnie nie chwytasz, do czego tak naprawdę służą, mówiąc: „to samolot wojskowy”.

Wyzwanie polegało na tym, aby znaleźć historię, która przyciągnie uwagę, dzięki której przekażemy, jak te samoloty pracują dla dobra społeczeństwa, ratując ludzi, pomagając w przypadku klęsk żywiołowych itd. W przypadku takich samolotów musisz aktywniej zabiegać o uwagę ludzi.

PRoto.pl: Boeing ma ciągły problem ze swoim ostatnim produktem, Dreamlinerem, który stał się rodzajem PR-owego koszmaru. Czy Airbus miał podobne problemy ze swoimi samolotami?

B.K.: Naprawdę rozumiem, przez co przechodzą koledzy PR-owcy z Boeinga. Jako PR-owiec pamiętam, przez co musiał przejść Airbus na początku programu A320, pod koniec lat 80-tych i na początku lat 90-tych. Przyczyny były zupełnie inne – w ciągu 4 lat od momentu wprowadzenia tego modelu do służby samoloty A320 uczestniczyły w trzech wypadkach. Szybko okazało się, że ich konstrukcja nie zawiniła. Mimo wszystko model A320 spotkał się ze sceptycyzmem ze strony pilotów, ponieważ był to pierwszy samolot pasażerski z systemem fly-by-wire [elektroniczny system sterowania, w którym wyeliminowano mechaniczne połączenia z powierzchniami sterowymi – przyp. red.]. Stało się tak zwłaszcza we Francji, gdzie piloci nie byli przyzwyczajeni do dwuosobowych kokpitów. Wynikły z tego poważne konsekwencje, włącznie z kampaniami prasowymi przeciwko tej konstrukcji, która, powtórzę, nie zawiniła i z której byli zadowoleni klienci. I, proszę spojrzeć, po 25 latach po wejściu do służby A320 jest największym sukcesem, z ponad 10 tys. sprzedanych egzemplarzy w różnych odmianach.

Tak więc nie da się porównać przyczyn, ale z komunikacyjnego punktu widzenia skutki są podobne. Powiem nawet, że w naszym przypadku było ciężej, ponieważ ciężko wygrać starcie, gdy nie jesteś winny, a i tak masz wszystkich przeciwko sobie, ponieważ wprowadzasz na rynek coś nowego. To było wielkie wyzwanie, ale rezultaty po 25 latach są dowodem, że postąpiliśmy słusznie.

Rozmawiał Karol Schwann

ZOSTAW KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj