wtorek, 24 grudnia, 2024
Strona głównaPublikacjeWywiad z... Piotrem Tymochowiczem o komunikacji w sytuacji zagrożenia wojną

Wywiad z… Piotrem Tymochowiczem o komunikacji w sytuacji zagrożenia wojną

PRoto.pl: W ostatnim czasie wszyscy żyjemy informacjami związanymi z konfliktem na Ukrainie. Jak by Pan ocenił sposób komunikowania mediów o bieżących wydarzeniach u naszych sąsiadów?

Piotr Tymochowicz: Gdy rozpoczęły się zamieszki, byłem akurat w Stanach Zjednoczonych, gdzie miałem okazję śledzić wszystkie relacje, zarówno w amerykańskich mediach globalnych, jak i tych lokalnych. Amerykanie postawili na bardzo różnorodny przekaz, z którego wynika, że na Ukrainie nie ma żadnej jedności. Nie bardzo wiadomo, co tam się dzieje, ani kto w znaczący sposób obejmie władze. Z ich relacji widać też spór wewnątrz państwa, jak wzajemnie zwalczają się środowiska opozycyjne.  Tamtejsze media obnażyły sposób uprawiania rosyjskiej propagandy. Pokazywały całą semantykę języka, figury retoryczne, których używa rosyjska władza. Amerykanie przedstawiają też, jak Rosjanie patrzą na ten konflikt – ich zdaniem to banderowcy, faszyści i ultranacjonaliści opanowali Ukrainę, a obowiązkiem Rosjan jest chronić zarówno Ukrainę, jak i naród rosyjski tam zamieszkujący.

PRoto.pl: Jak polskie media informują o tym kryzysie?

P.T: W Polsce media sprzysięgły się przeciwko Rosji. Dziennikarze wiedzą, że widz lubi czarno-biały przekaz. Musimy wiedzieć, kto jest dobry, kto jest zły. Nie spotkałem się z żadną relacją, w której zostały przedstawione racje Putina i argumenty strony rosyjskiej. Polskie media podchodzą do tej sprawy bardzo emocjonalnie, a emocje są złym doradcą.

PRoto.pl: Jak w takim razie informować o kryzysie w czasach zagrożenia wojną? Czy jest możliwe komunikowanie bez potęgowania uczucia strachu?

P.T.: Wywoływanie strachu nie jest jedynym narzędziem polityki. Nawet, jeśli nie ma strachu, to istnieje cały arsenał innych narzędzi stosowanych przez politykę i polityków. Warto jednak zacząć od tego, co to jest dobry komunikat. Dobra komunikacja występuje wtedy, kiedy wykładamy karty na stół, a odbiorca może oddzielić fakt od interpretacji tego faktu i od opiniowania faktu. Komunikacja zachodnia, w szczególności amerykańska, służy naprawdę temu, żeby informować. Można oczywiście mówić emocjonalnie, dozwolone są też opisy emocjonalne, ale tylko wtedy, gdy sfera emocjonalna, należąca do interpretacji, nie wchodzi w sferę relacjonowania faktów. Natomiast w przekazie wschodnim w ogóle nie chodzi o interpretowanie, tylko raczej o tuszowanie informacji. Proszę zobaczyć, w jaki sposób Putin mówi podczas konferencji z dziennikarzami.  Odpowiada na pytania nie po to, żeby komunikować informacyjnie, tylko po to, żeby przykrywać pewne rzeczy innymi informacjami, po to, żeby manipulować i kamuflować pewne rzeczy. Myślę, że na Wschodzie ludzie przyzwyczaili się już do tego, że komunikują się po to, żeby coś ukryć, a w Ameryce po to, żeby poinformować. W Polsce z kolei jesteśmy na rozstaju dróg. Z jednej strony uczymy się otwartości komunikacyjnej, ale większość z nas jest jeszcze zamknięta komunikacyjnie.

PRoto.pl: Informowanie o kryzysie wiąże się z licznymi wystąpieniami polityków. Oczy widzów skierowane są na prezydenta Bronisława Komorowskiego i premiera Donalda Tuska. Co rysuje się na ich twarzach?  Jakie emocje przekazują odbiorcom?

P.T. : Prezydent przypomina mi postać kota z bajki „Alicja w Krainie Czarów”. Tym mocniej istnieje, im bardziej znika. Również w przypadku obecnej sytuacji politycznej mam ochotę zadać pytanie: gdzie jesteś Panie prezydencie? Choć istnieje przekonanie, że prezydent pełni funkcję symboliczną, to w rzeczywistości odgrywa on kluczową rolę przy współpracy chociażby z organizacjami publicznymi. Mógłby w tym momencie współpracować z licznymi organizacjami pozarządowymi, ze stowarzyszeniami międzynarodowymi. W ten sposób zrobiłby wiele PR-owo dla Polski. Analizując jego wystąpienia, zwłaszcza sferę pozawerbalną, zauważalna jest jednak bezradność prezydenta. Nie wie, jak komentować bieżące wydarzenia ani jakie stanowisko przyjąć w sprawie Ukrainy.

Donald Tusk, z kolei wszedł na obcy teren i porusza się na nim bardzo swobodnie. Proszę zwrócić uwagę na to, że buduje krótsze zdania niż kiedyś, wyraża jaśniej swoje myśli, a także potrafi dystansować się znacznie lepiej, niż kiedyś. Mam wrażenie, że Pan premier inspiruje się dwoma postaciami: Barackiem Obamą i Angelą Merkel.

PRoto.pl: Czy polscy politycy obrali skuteczną strategię komunikacyjną w rozmowach ze stronami sporu?

P.T.: Niedawno zobaczyłem ankietę, w której pytano, czy Polacy są w stanie zginąć za swoją ojczyznę. Ja bym odwrócił to pytanie do takiego, czy polski naród chce ginąć za Ukrainę. Ginąć można w sensie dosłownym, ale też gospodarczo. Zryw na Ukrainie pokaże bowiem fiasko polskiej polityki zagranicznej. Skupiamy się na niechęci wobec Rosjan i nie robimy nic, by zadbać o dobre stosunki z tym potężnym państwem. W związku z tym Rosja nie traktuje nas poważnie. Dla Europy Zachodniej kraj, który w żaden sposób nie jest szanowany przez Rosję, nie może być dobrym partnerem do jakichkolwiek rozmów czy mediacji. Co więcej, żaden jednoznaczny sygnał nie popłynął ze strony Ukraińców – taki, z którego mogłoby wynikać, że życzą sobie, by Polska była mediatorem w ich sprawie. Europie potrzebna jest jedność. W tym przypadku niemiecki pragmatyzm może okazać się najskuteczniejszą strategią w polityce zagranicznej.

PRoto.pl: Przy okazji rozmowy o polskich politykach w kontekście Ukrainy, warto wspomnieć też o Jacku Kurskim. Zdjęcie z Majdanu, który opublikował na Twitterze, spotkało się z falą krytyki. Czy słusznie?

P.T.: Zdjęcia „z ręki” są pewnym znakiem czasów. Z jednej strony to dobrze, że polityk odnajduje się w tej nowej rzeczywistości. Jacek Kurski, fotografując się w miejscach, które obrosły już legendą, chciał zaznaczyć jak ważną jest postacią, jak interesuje się losem naszych sąsiadów. Jednakże, jadąc na Ukrainę, podobnie jak niektórzy politycy, miał oczy zwrócone w kierunku Polaków, nie Ukraińców. Starał się wysyłać następujące sygnały: „pamiętajcie, że tam byłem”, „tak jak walczę o racje narodu ukraińskiego, tak będę wspierał Polaków”. W rzeczywistości Kurski pokazał tani narcyzm, który w połączeniu z jego owalnym kształtem czaszki, odsłania coś, co politycy za wszelką cenę starają się ukryć – czyli bezmyślność.

 

Rozmawiała: Magdalena Wosińska

 

ZOSTAW KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj