PRoto.pl: Zamieszki, katastrofy naturalne, awaria systemu energetycznego albo atak terrorystów – na takie zdarzenia podczas EURO 2012 przygotowuje się podobno rząd. Jakie jest prawdopodobieństwo wystąpienia tych zdarzeń?
Przemysław Mitraszewski, partner zarządzający w firmie Lighthouse Consultants: Gdyby przyjąć, że jedynym kryterium pomiaru zagrożenia jest rachunek prawdopodobieństwa, to na szczęście ryzyko wystąpienia takich zdarzeń jest znikome. Gdy jednak popatrzeć na wydarzenia ostatnich miesięcy, to widać, że dochodzi do zdarzeń spektakularnych. Lotnisko w Warszawie zostało sparaliżowane na kilka dni wskutek awaryjnego lądowania samolotu bez podwozia, co wcześniej nie miało miejsca, czy ogromna katastrofa kolejowa na Śląsku sprzed kilku dni. Można więc sobie wyobrazić, że zdarzenia te równie dobrze mogłyby mieć miejsce w czasie ME, a wówczas, z uwagi na miejsce ich wystąpienia (centralne lotnisko, linia kolejowa Warszawa – Kraków) i skalę zagrożenia, usłyszałby o tym cały świat.
PRoto.pl: Na jakie jeszcze kontuzje narażone są firmy i instytucje w związku z Mistrzostwami?
P.M.: Pierwsze skojarzenia gdzie mogą czyhać zagrożenia sprowadzają się do wypadków. Można jednak wyobrazić sobie, że małe incydenty mogą urosnąć do rangi poważnych kryzysów. Regulacje prawne jasno określają, gdzie produkty oficjalnych sponsorów ME mają wyłączność. Może więc się zdarzyć, że ktoś publicznie „na ulicy”, w mediach społecznościowych wyrazi sprzeciw, że nie może napić innego piwa niż Carlsberg nie tylko na stadionie, ale i w jego najbliższym otoczeniu.
PRoto.pl: Wspomniał Pan ostatnio, że to, co może zdarzyć się na co dzień, podczas ogromnej imprezy masowej nabiera szczególnej mocy – mocy kryzysu. Jak można się przygotować na takie sytuacje i im zapobiegać? Co powinno znaleźć się na pierwszym miejscu na liście osób odpowiedzialnych za komunikacje kryzysową?
P.M.: Imprezy masowe rządzą się swoimi prawami. Jeśli komuś zgaśnie światło w mieszkaniu, bez paniki szuka rozwiązania, np. sięga po latarkę, świeczkę. Jeśli zgaśnie światło na stadionie podczas wychodzenia kibiców po meczu, zachowanie indywidualne będzie inne od zachowania tłumu. Prawdopodobnie w takim przypadku natychmiast zostanie uruchomione zasilanie awaryjne, ale gdyby nie było to możliwe organizatorzy powinni przewidzieć i taki scenariusz. Jedna spanikowana osoba może wywołać efekt domina. To pierwsza kwestia, o której należy pamiętać, bo panika wynika z braku poczucia bezpieczeństwa, a to często jest skutkiem braku szybkiej i rzetelnej informacji. W nakładce komunikacyjnej na procedury kryzysowe punktem wyjścia powinny być szybkie i jasne instrukcje skierowane do personelu obsługującego wydarzenie oraz polecenia, komendy do zdezorientowanych ludzi. Nie można również zapominać o komunikacji zewnętrznej dotyczącej zdarzenia. Mediom, opinii publicznej należy przede wszystkim przekazać informację potwierdzającą, że doszło do zdarzenia, wskazać jakie działania zostały już podjęte i co będzie wykonane w najbliższym czasie. Wszystkie komunikaty powinny uwzględniać perspektywę zdrowia i życia ludzi.
Warto również założyć, że w przypadku imprez masowych nic się nie ukryje. Przebieg nawet najbardziej tragicznych zdarzeń rejestrowany jest przez uczestników np. telefonami komórkowymi. Tak było przy zatonięciu Costa Concordia, gdzie z nagrań pasażerów można było ze szczegółami odtworzyć przebieg zdarzeń czy podczas awaryjnego lądowania lotowskiego boeinga, gdy teoretycznie wszystkie urządzenia elektroniczne powinny być wyłączone, a pasażerowie całą uwagę powinni poświęcić na wykonywanie poleceń personelu pokładowego.
PRoto.pl: Przyjmijmy, że system łączności na Stadionie Narodowym, z którym jeszcze niedawno były problemy, zawodzi. Co wtedy?
P.M.: Nie wyobrażam sobie, by nie było systemu awaryjnego. Są szczegółowe przepisy, które decydują o dopuszczeniu obiektu do użytkowania. Przeciągające się odbiory techniczne postrzegam jako dowód na to, że nie ma przymykania oczu na niedociągnięcia. Stawka jest zbyt wysoka.
PRoto.pl: Czy zarządzanie kryzysowe rzeczywiście jest efektywne? Wszystkiego przecież nie zaplanujemy i nie przewidzimy.
P.M.: To prawda, wszystkiego nie da się przewidzieć. Najczęściej jest tak, że sytuacje kryzysowe w realu są mutacjami scenariuszy kryzysowych które przewidywaliśmy. Scenariuszy kryzysowych na EURO2012 jest kilkaset. Nie ma żadnego sensu opracowywanie szczegółowych procedur do każdego z nich. Trzeba pogrupować je w kategorie i przygotować plan postępowania dla każdej z nich. Jeśli założymy, że np. na stadionie narodowym możemy wyodrębnić 300 potencjalnych zdarzeń kryzysowych, to w mojej ocenie opracowanie maksymalnie 30 scenariuszy kryzysowych wystarczy. Ważne jest, by procedury nie pozostały wyłącznie na papierze, ale zostały zawczasu przećwiczone. Tak się dzieje, np. w najbliższy poniedziałek rozpoczną się ćwiczenia sztabów kryzysowych z udziałem przedstawicieli m.in. urzędów miast-gospodarzy Euro 2012, wojewodów oraz resortów spraw wewnętrznych, administracji i cyfryzacji, transportu, zdrowia oraz sportu. Pozostaje mieć nadzieję, że nie skupią się one wyłącznie na kwestiach operacyjnych, ale i komunikacyjnych.
Rozmawiała: Edyta Skubisz