PRoto.pl: Niedawno miał miejsce Blog Forum Gdańsk, w którym uczestniczyłeś. Co Cię tam zainspirowało?
Tomek Tomczyk, autor bloga Komnek.es i Kominek.in: Blog Forum Gdańsk w żaden sposób nie był dla mnie inspirujący.
PRoto.pl: Nie uwierzę. Ciekawi ludzie, dużo się dzieje…
T.T.: Tak, ale mówimy o inspiracji? Blog Forum Gdańsk to jedna z moich ulubionych imprez, która jest świetnie zorganizowana. I tu należą się ukłony Izie Mokwie, która wykazała się dużym zaangażowaniem w organizację imprezy.
W tym roku nie było warsztatów, zatem nie bardzo mogłem się czegoś nauczyć. Nie obrażając nikogo – osoby, które przemawiały dużo mówiły o sobie. Ich wystąpienia były ciekawe, ale nie inspirujące.
Jurek Owsiak… To było jedno z najlepszych wystąpień w historii tego wydarzenia, ale nadal to nie było inspirujące.
PRoto.pl: Niemożliwe…
T.T: Jurek mówił z pasją o tym, co robi, o tym, jak walczy z hejterami, ale ja nie mogę przełożyć tego na swoją twórczość, dlatego nie można nazwać tego inspiracją. Za takie można uznać wystąpienie pana Krzysztofa Kanciarza, choć on nie tyle inspirował, co precyzyjnie wyznaczał cele, do których mamy dążyć. Połowa blogosfery zawdzięcza mu swoje istnienie, także ja, od czasu kiedy wyciągnął mnie z dołka, mówiąc „internet jest przyszłością”.
Proto.pl: Myślałam, że hasło Blog Forum Gdańsk uruchomi lawinę historii i nazwisk blogerów…
T.T.: Ależ uruchamia! Poznanie wielu blogerów, o których dotąd nie słyszałem, było dla mnie największą wartością i inspiracją w trakcie Blog Forum Gdańsk. Jednak rozmowy kuluarowe były zacznie ciekawsze. Pozuję na takiego, który pozjadał wszystkie rozumy, ale prywatnie – uczę się cały czas od innych blogerów. Do tego oczywiście nigdy się nie przyznaję.
Jednym z najciekawszych momentów było spotkanie z autorką bloga wnętrzarskiego. Ona zaczęła o nim opowiadać z taką pasją, że w pierwszych sekundach tłumiłem śmiech. Z początku nie rozumiałem, jak można mówić z takim przejęciem o pozornie tak nieistotnej i marginalnej rzeczy jak wnętrza. Jednak już 10 min później byłem całkowicie zafascynowany tym, co robią blogerki wnętrzarskie oraz z jaką pasją się o nich wypowiadają. Nie wspominając już o planach rozwoju. One przewyższają innych blogerów. Po prostu całkowite zaskoczenie.
Wielu rzeczy można dowiedzieć się od blogerek parentingowych, mimo że nadal muszą się wiele nauczyć. W ogóle nie doceniamy autorek blogów modowych. To całkowicie inny gatunek…
PRoto.pl: Czemu ich nie doceniamy?
T.T.: Nie doceniamy ich popularności. Stają się coraz bardziej wpływowe, ale lokalnie, dlatego tego nie zauważamy. Wystarczy się wgłębić w to, co robią, kogo znają, gdzie bywają, jak są traktowane… Żaden inny rodzaj blogera nie cieszy się takim szacunkiem jak blogerki modowe w swoim świecie.
PRoto.pl: Tak a propos, chyba lubisz dokuczać dziennikarzom? Gdy czytałam Twoje książki, to ten motyw nieustannie mnie zaskakiwał i rozbawiał… O dziennikarzach masz chyba bardzo kiepskie mniemanie…
T.T.: Mylisz się. Bardzo ich lubię.
PRoto.pl: Choć w „Blogerze” nie szczędziłeś im razów…
T.T.: Ale chyba w „Blogu” potraktowałem ich ostrzej? 🙂
PRoto.pl: Niewątpliwie można było się wiele o nich dowiedzieć. Poza tym wydaje mi się, że diametralnie zmieniłeś styl w drugiej książce. „Bloger” był o wiele bardziej „emocjonalny”, zaś „Blog” był już najeżony konkretami.
T.T.: To było celowe. Szczególnie że obie są dla mnie nauką. Choć biorąc pod uwagę moje plany, te książki nie stanowią dla mnie wielkiej wartości. To poligon doświadczalny. W pierwszej książce najważniejszy jest epilog. Chciałem się przekonać, czy potrafię napisać ciekawe „opowiadanie z życia wzięte”. Zaś w drugiej – najważniejsza jest dla mnie opinia dotycząca dwóch pierwszych rozdziałów, reszta jest nieistotna. Moja najważniejsza książka będzie połączeniem stylu zaczerpniętego z epilogu oraz pierwszych dwóch rozdziałów „Bloga”. Po prostu chciałem się przekonać, czy potrafię to robić. I to się udało. W pierwszej chwalono właśnie epilog, w drugiej to, że bardzo szybko wciąga. Głębsza analiza obu książek pokazałaby, że epilog z „Blogera” i dwa pierwsze rozdziały „Bloga” kompletnie nie pasują do reszty. Choć na pierwszy rzut oka tego nie widać. Poza tym pisanie epilogu było ciężkie, dużo w nim siebie odkryłem. I wiedziałem, że może to zburzyć dotychczasowe postrzeganie Kominka. Zaś przy drugiej książce było lżej, bo już wiedziałem, w czym jestem dobry i co mi wychodzi.
PRoto.pl: Czego możemy się jeszcze spodziewać?
T.T.: Polski rynek już znam, wiem jak wydać książkę – czy to samemu, czy we współpracy z wydawnictwem. A teraz przyszedł czas na rynek zagraniczny, bo polski rynek zawsze był dla mnie poligonem doświadczalnym. Poza tym od stycznia ma ruszyć tłumaczenie połączonego „Bloga” i „Blogera”, który (mam nadzieję) ukaże się za pół roku na rynku zagranicznym. Dałem sobie czas do czerwca.
PRoto.pl: Ostatnio pytałam Cię o Twoje inspiracje. Nie było łatwo wydobyć z Ciebie tych informacji. Może teraz mi się uda…
T.T.: Czytanie blogów to dla mnie codzienność. Zazwyczaj czytam tych autorów, którzy pojawiają mi się w aktualnościach na FB oraz tych którzy są mi znani i polecani przez znajomych. Poza tym tych blogerów jest kilkudziesięciu.
Jestem na bieżąco z tym, co się dzieje w blogosferze, w końcu można wiele się nauczyć od innych blogerów. Trzeba trzymać rękę na pulsie, by nie zostać w tyle. Co ciekawe, wielu uczestników Blog Forum Gdańsk było zdziwionych, że znam ich stronę, mimo że część z nich dopiero zaczynała swoją przygodę. Obecnie nie ma już znaczenia, ile czasu tworzysz bloga, bo dzięki serwisom społecznościowym cały świat może się o tobie dowiedzieć już po napisaniu pierwszego tekstu.
PRoto.pl: Michał Górecki ostatnio podniósł ciekawy temat. Stwierdził, że wszyscy wokoło mówią tylko o blogerach, a nie o blogach. A jak Ty to widzisz?
T.T.: To tak jak z Formułą 1. Czy to źle, że więcej mówi się o wyścigach niż o bolidach? Jedno z drugim jest nierozerwalnie związane. Siłą rzeczy, mówiąc o blogerze mówi się o jego twórczości. A nie można powiedzieć, że bloger jest ważniejszy niż to, co pisze.
PRoto.pl: Jednak nawet media przyczyniają się trochę do tego, bo często ujmują temat blogerów w kontekście zarobków albo ich wpadek.
T.T.: Doskonały przykład. Gdy udzielam wywiadu i pada 10 pytań, w tym jedno dotyczy zarobków, to wiem już, że ono będzie wszędzie: w tytule, w lidzie i wytłuszczone w tekście. I to wtedy nie jest wina blogera, w jaki sposób go przedstawiają media, którym zależy na odsłonach. Dobrym przykładem jest Jessica Mercedes Kirschner, blogerka, która uważana jest za celebrytkę. Do tego jest kojarzona z pustym światkiem modowym. Jednak po krótkiej rozmowie wiesz, że ona nie tylko umie ustawić się do „ścianki”, ale ma też mózg, którego brakuje wielu blogerom. I to też nie jej wina, że media ukazują ją w ten, a nie inny sposób.
Ci tzw. eksperci czy zazdrośni blogerzy mogą nam zarzucać, że jesteśmy celebrytami. Ale nikt nie chciał się przekonać, co mamy w głowie.
PRoto.pl: W swojej nowej książce ciągle podkreślasz, że blogerom brakuje charyzmy. Czyżby brakowało im charakteru?
T.T.: Jeśli cały czas widzisz tzw. „te same gęby”, czyli Kominków, Budzichów, Segrittów, Marczaków, a mamy jakieś 2 mln blogów, w tym kilkadziesiąt tysięcy aktywnych, to coś jest nie tak, że nie mogą się przebić. To właśnie charyzma pozwala na to. Dziś nie liczy się tylko treść, ale także to, jak ją sprzedasz. A blogerom tego brakuje, stąd mój poradnik. Swoją drogą nigdy bym go nie napisał, gdybym był przekonany, że się do wszystkiego zastosują 🙂
PRoto.pl: Racja. Poza tym entuzjazm jest chyba najmniej trwałą emocją. Przechodząc do tematu agencji PR-owych, to krąży opinia, że blogerzy nie dbają o wizerunek i że nie traktują bloga jako marki. Jak sądzisz?
T.T.: Absolutnie się z tym zgadzam. Jest to jedna z głównych przyczyn, dla której wielu blogerów nie zarabia na swojej twórczości. Zarabia tylko garstka z nich, bo – po pierwsze – marki nie boją się przy nich pokazywać. P drugie, zastanów się – jeśli masz jakiś produkt i chcesz rozpocząć współpracę z blogerem. Musisz się upewnić, że on się wywiąże, a ty nie wylecisz z pracy, za to, że bloger coś nawalił. Zatem, gdy bloger nie umie dbać o swój wizerunek, to jakim cudem zadba o Twój?
PRoto.pl: Jakaś rada?
T.T.: Blogerzy muszą mieć parcie na naukę. Przecież ja też musiałem się wszystkiego nauczyć, nie było żadnych schematów, po prostu lata doświadczeń.
Eksperci zaś uwielbiają mówić, że warto odkrywać nowe blogi. Ale jeśli taki człowiek tak doradza agencji, to jest po prostu debilem. On prawdopodobnie nie zdaje sobie sprawy, z tego co najważniejsze, czyli że agencja odpowiada przed klientem własną głową. Powiedzmy, że przyjdzie do ciebie Ferrari i powie, żebyś zrobiła kampanię na blogach. A ty stwierdzisz, że poodkrywasz nowe blogi, bo po co Kominek, który już pojawił się tyle razy. Klapa gotowa. Jeden bloger spóźni się z publikacją, drugi stwierdzi, że czegoś nie zrobi, bo on tego nigdy nie robił, trzeci stwierdzi, że nie będzie kasował negatywnych komentarzy, itp. Przykładów jest dużo. Sam gaszę jedną iskrę tygodniowo na linii bloger-firma. I nie chodzi tu o złą wolę, ale o niewiedzę. Pięknie jest mówić o odkrywaniu młodych talentów, ale każdy jest mądry, gdy chodzi o cudze pieniądze.
PRoto.pl: A co z kryzysami. W PR-ze mówi się o nich niemalże codziennie, a Ty twierdzisz, że nie ma czegoś takiego jak kryzys w social mediach…
T.T.: Choćby zdarzyła się największa afera na blogach, to ma znikome przełożenie zarówno na wizerunek firmy, jak i na jej zyski oraz potencjalne straty. Bardzo wiele osób nigdy nie słyszało o takich sporach, jak mój z Dr. Oetkerem, który był pierwszym w social mediach ( i za który się straszliwie wycierpiałem). Tak samo niezbyt wiele osób słyszało o aferze z Sokołowem. Trochę przeceniamy wpływ blogerów. Oczywiście w pewnym sensie jesteśmy wpływowi, ale w pojedynkę nie jesteśmy w stanie zbudować danej marki, ale też nie możemy jej zniszczyć.
PRoto.pl: Ale za to w mediach branżowych wrze…
T.T.: Ale kogo to obchodzi? To nadal pozostaje lokalne. Pewni ludzie się z tym zapoznają, jakaś mała społeczność, ale już dla kogoś spoza będzie to nieistotne. Mieliśmy wiele kryzysów, które powodowały jakąś reakcję, ale na emocjach się kończyło. To nie miało żadnego przełożenia. Nie wszystkie blizny, które posiadamy, szpecą nas. Poza tym social media są zbyt słabe, aby zrobić większą krzywdę marce. Nie twierdzę, że nigdy nie będzie takiego kryzysu, ale nawet jak będzie, to nie zmienię zdania.
PRoto.pl: Zmieniając trochę temat. Stwierdziłeś, że pojawia się dużo ofert PR-owców, którzy chcą „zaopiekować się” blogerami. Stanowczo tego odradzasz…
T.T.: Oczywiście, są to cwaniaczki. Będę walczył z nimi do upadłego. Tak jak nie mam nic przeciwko reprezentowaniu blogera przez agencję PR-ową, tak uważam, że Himalajami frajerstwa jest dzielenie się z agencją wszystkimi swoimi zyskami. Dlaczego ktoś ma dzielić się zyskami, na które tak ciężko pracował? Pół biedy, gdyby te agencje się na tym znały na blogosferze. A w rzeczywistości są to tylko cwaniaczki. Takie firmy nie odzywają się do najlepszych blogerów, tylko do początkujących. Jeszcze jedna uwaga: chodzi o firmy, które zgarniają procent od wszystkich zarobków blogera. Nie mam z kolei nic przeciwko płaceniu pośrednikom za załatwienie lub obsługę konkretnej kampanii. Wielokrotnie wystawiali mi fakturę na 20 proc. od kwoty netto.
PRoto.pl: Agencje coraz częściej zatrudniają blogerów. Jak to oceniasz?
T.T.: To najlepsze, co mogą zrobić.
Rozmawiała Kinga Górka