wtorek, 19 listopada, 2024
Strona głównaPublikacjeWywiad z Wiesławem Gałązką, niezależnym konsultantem politycznym i doradcą ds. wizerunku w...

Wywiad z Wiesławem Gałązką, niezależnym konsultantem politycznym i doradcą ds. wizerunku w sztabach wyborczych

Redakcja PRoto.pl: „Wszystko wskazuje na to, że PiS, będące najlepszą agencją piarowską PO, wykonało dobrą robotę.” – pisał Pan na łamach PRoto.pl. Czy teraz też wykonuje „dobrą robotę”, gdy wszystkie media dyskutują o rozgrywkach personalnych w tej partii? Kto najbardziej zyska na tym zamieszaniu?

Wiesław Gałązka: Zaraz, ale w tej chwili sytuacja jest taka, że obie partie mają wewnętrzne konflikty. Media, powiedziałbym, dość sprawiedliwe zajmują się problemami jednej i drugiej partii. Więc trudno powiedzieć, która partia której „robi dobrze”.

Red.: Czy Pana zdaniem PiS i PO wyjdą z tych konfliktów obronną ręką i te konflikty nie wpłyną negatywnie na ich ogólny wizerunek?

W.G.: Biorąc pod uwagę zdolność naszych wyborców do zapamiętywania, bardzo szybko zapomnimy o tych problemach, które zostaną uregulowane. Uregulowanie to zostanie nagłośnione w ten sposób, aby jak najbardziej wiarygodnie przedstawić sytuację. Zatem jeżeli pan Kaczyński by się pozbył Zbiory to i tak większość jego akolitów będzie uważała, że zrobił dobrze a Ziobro jest zdrajcą. Z kolei w drugą stronę – ze względu na to, że sylwetka pana Schetyny nie zawsze była przedstawiana w sposób pozytywny, to część osób będzie uważała ze Donald Tusk zrobił dobrze i jest przykładem najlepszego polityka odnoszącego sukcesy.

W tej chwili nie mamy już do czynienia z marketingiem wyborczym, tylko marketingiem politycznym. W tym momencie każda partia zmaga się ze swoimi problemami a ta druga patrzy, jak to wykorzystać. A my z kolei nie jesteśmy już w takim stanie podniecenia do jakiego doprowadzały nas sondaże i media przed wyborami, więc w gruncie rzeczy większości z nas to mało obchodzi.

Red.: Szefem klubu parlamentarnego SLD został Leszek Miller. „Stare twarze” powracające do SLD świadczą o odwrocie partii od budowania wizerunku partii młodych i dynamicznych?

W.G.: Tak, powiedziałbym że na najgorszej pozycji na polskiej scenie politycznej stoi właśnie ta partia, ze względu na kłopoty wizerunkowe i personalne. W tej chwili wygląda na to, ze Sojusz nie posiada żadnych kadr. Ich cała kadra mieściła się w jednym kadrze spotu reklamowego.

Red.: Janusz Palikot w radiu Tok.fm przyznał, że nazwa jego ugrupowania była chwytem marketingowym. Wspominał Pan, że jest on politykiem autentycznym. Czy deklaracja Palikota nie zburzy tego wizerunku?

W.G.: W polityce wszystko może być marketingiem. Chwytem marketingowym niewątpliwie było to, na co mało kto zwrócił uwagę: mówimy o partiach wodzowskich, a nie jest napisane, ze PiS to jest partia Jarosława Kaczyńskiego, a PO nie określimy mianem „partia Tuska”. A w przypadku Palikota wiadomo, że jest to ruch poparcia – i pada nazwisko wodza. To był chyba największy majstersztyk. Natomiast to, że stosuje się chwyty marketingowe – przecież chwytów marketingowych uczą się także jego posłowie. Może to dobrze, dzięki temu będą mniej podatni na marketing innych ugrupowań, a poza tym jeśli chcemy grac w jakąś grę, to musimy nauczyć się zasad.

Natomiast to, że Palikot był autentyczny – był autentyczny na tle pozostałych „umarketingowionych” partii. Zresztą nadal większość osób głosujących na niego nie uważa się za oszukanych. Zobaczymy co wskażą badania.

Red.: Wśród posłów formacji Palikota praktycznie wszyscy, poza liderem, nie mają parlamentarnego doświadczenia. Czy jest szansa, że nowi parlamentarzyści odmienią stereotypowy obraz posła?

W.G.: To i tak za mało moim zdaniem, dlatego, że w parlamencie pozostało, w sensie stażu,  dużo starych polityków. Są oni, nazwijmy to, zdemoralizowani – bo każda władza demoralizuje, a władza absolutna demoralizuje absolutnie. Myślę że ci początkujący posłowie niestety będą coraz bardziej przesiąkać negatywnymi nawykami tamtej grupy. Szkoda, że tak mało jest świeżych ludzi w parlamencie.

To ze, po raz pierwszy znajda się w parlamencie przypomina sytuacje z 1989 roku. Wówczas do parlamentu w znacznej liczbie przyszli ludzie nie mający z nim nic wspólnego. A przecież ten sejm kontraktowy bardzo sprawnie działał. Jeśli ktoś się bierze za politykę to albo ma umiejętności, albo ich nie ma i szybko wypada. Jeśli ma, to szybko się nauczy.

Red.: W tegorocznych wyborach frekwencja wyniosła niecałe 49 proc. Jak przyciągnąć Polaków do urn? Czy jest to w ogóle możliwe?

W.G.: Rzecz tkwi w dwóch sprawach. Po pierwsze Polacy nie nawykli do angażowania się w działalność publiczną czy społeczną. Na co dzień niechętnie bierzemy udział w jakichkolwiek akcjach charytatywnych,  natomiast potrafimy dokonać wielkiego zrywu raz w roku przy Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy. Jesteśmy świetni akcyjnie – czyli wyborczo też jesteśmy nieco bardziej zaangażowani, niż na co dzień w politykę. Niska świadomość obywatelska powoduje ze polityka nas nie interesuje natomiast ci, co tak uważają nie zdają sobie sprawy, że polityka oraz politycy interesują się nimi i patrzą, jak ich wykorzystać. Drugi element to jest zniechęcenie do klasy politycznej. Dlatego na tym tle taki sukces odniósł Ruch Palikota, ponieważ ludzie chcieli kogoś nowego.

Rozmawiał Karol Schwann

ZOSTAW KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj