Redakcja:Czy Polska jest „gay friendly”? Jaki wizerunek ma nasz kraj w oczach polskich homoseksualistów?
Yga Kostrzewa: Jeśli można mówić o pojęciu tak abstrakcyjnym w tych kategoriach – to według mnie nasz kraj w oczach polskich lesbijek i gejów nie jest zbyt przyjaznym miejscem do życia.
Codziennie napotykamy wiele problemów, z którymi się musimy borykać, z homofobią na szczeblu publicznym i w domach rodzinnych, wśród znajomych i nieznajomych. Bardzo dobrze to było widać podczas fali emigracji do Wielkiej Brytanii i innych krajów w ostatnich kilku latach – wiele lesbijek i gejów wyjechało tam na pewien czas lub na stałe – sama mam takich znajomych, pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, iż była to nadreprezentatywna pod tym względem emigracja.
Podczas rządów poprzedniej kadencji mieliśmy do czynienia wręcz z dziwną nagonką na osoby homoseksualne. Politycy tacy jak Giertych czy Orzechowski bardzo często mówili o „promocji homoseksualizmu” i innych tematach z tym związanych, jakby to lesbijki i geje byli winni złego stanu edukacji czy innych problemów. Obecna władza również nie daje dużo nadziei na poważne traktowanie osób homoseksualnych – wciąż nie ma ustawy o związkach partnerskich, brak ustawy horyzontalnej, dotyczącej zakazu dyskryminacji z różnych względów. A premier Tusk nie wydaje się zainteresowany spotkaniem choćby z organizacjami LGBT.
Sądzę więc, iż sami geje i lesbijki widzą, że są w wielu miejscach pomijani, gorzej traktowani, jest przyzwolenie na negatywne wyrażanie się o „pedałach”, ja bym to nazwała po prostu niepoważnym traktowaniem nas. Nie ma na razie w Polsce aż tak silnej społeczności LGBT, która jest w stanie głosować na określonych kandydatów, dokonywać konkretnych decyzji rynkowych – lub jest to jeszcze niezbadane. Myślę iż w rozwiniętych krajach dostrzega się osoby LGBT jako pewną grupę, która ma swoją przestrzeń publiczną, a u nas jest ona wyśmiewana i spychana na margines.
Red.: A teraz, jak to wygląda z drugiej strony, czyli jaki wizerunek w Polsce mają homoseksualiści? Jak to było kiedyś, a jak jest teraz – czy można mówić o jakiś zmianach w czasie?
YK: Patrząc z perspektywy czasu, ostatnich 18 lat – czyli tyle, ile obserwuję te zmiany – zmieniło się diametralnie prawie wszystko. Wynika to także z faktu, iż obecnie należymy do struktur UE, że Polska się cywilizuje i w gejach i lesbijkach coraz więcej inni widzą po prostu ludzi, a nie zboczeńców czy osoby chore (choć nie wszyscy jeszcze tak myślą). Ważne jest też także i to, iż prawa człowieka dzisiaj również dotyczą osób homoseksualnych – jest więc tematyka wpisana w szerszą perspektywę ludzką.
Choć – zgodnie z ostatnimi badaniami CBOS – Polacy nie znają lesbijek i gejów, nie wiedzą, czy jest nim ich sąsiad, nauczycielka, lekarz czy siostra (85 proc. Polaków twierdzi, iż nie zna żadnej osoby homoseksualnej) – a szkoda.
Kiedyś, jeszcze w latach 80., ta sprawa wyglądała bardzo źle – np. Milicja prowadziła akcję „Hiacynt”, mającą na celu założenie kartotek gejom. Dziś wręcza się nagrody „Hiacynty” osobom zasłużonym dla szeroko pojętej tolerancji. Widać więc zmiany.
Mamy też coraz więcej organizacji działających na rzecz osób homo-, bi- i transseksualnych. Mamy wreszcie lokale, miejsca spotkań, dyskoteki w dużych miastach. Mamy również media dedykowane osobom LGBT – program „Homofonia”, „Lepiej późno niż wcale”, portale www (homiki.pl. innastrona.pl, kobiety-kobietom.com. gay.pl. gejowo.pl, lesbijka.org. lesbijka.net…), czasopismo „Replika” i wiele innych.
Przeciętna Polka czy Polak nie jest zbyt tolerancyjny – w porównaniu ze średnią unijną – ale Polacy powoli przyzwyczajają się do tego, że są Parady i Marsze Równości, iż mówi się o lesbijkach i gejach w telewizji, wreszcie – coraz częściej wyjeżdżają za granicę, gdzie wiele mogą zobaczyć. Oczywiście chcielibyśmy, aby zmiany następowały szybciej, ale pewnych procesów nie jesteśmy w stanie przyspieszyć. Lata całkowitej izolacji (czasy PRL) oraz – niestety – bardzo małe zróżnicowanie kulturowe i religijne po II wojnie światowej – zrobiły nam bardzo źle w sensie otwartości. Lubimy jako społeczeństwo najbardziej to, co swojskie, zwyczajne, nie podoba nam się, jeśli ktoś odstaje, jest inny.
Red: Wsłuchując się w opinię publiczną można odnieść wrażenie, że kobiety homoseksualne są w Polsce lepiej postrzegane i bardziej akceptowane niż mężczyźni. Czy to prawda, czy jednak wszyscy homoseksualiści są postrzegani w podobny sposób?
YK: Jest duża różnica w postrzegalności lesbijek i gejów w Polsce – mamy tutaj kulturę europejską. Dwie kobiety mieszkające razem czy dwie przyjaciółki idące razem za rękę to coś zwyczajnego, natomiast nie widzi się w Polsce dwóch mężczyzn idących razem za rękę. Zupełnie inaczej niż w krajach arabskich czy Chinach, gdzie widok dwóch przytulonych mężczyzn jest czymś normalnym i nie świadczy koniecznie o tym, iż jest to para. Pod tym względem można powiedzieć, iż lesbijki mają „lepiej ” – bo są mniej widoczne – ale pytanie, czy o to w tym chodzi? Czy chodzi o to, aby się ukrywać? Prawdą jest też i to, iż lesbijki są w społeczeństwie podwójnie dyskryminowane – jako kobiety i jako osoby homoseksualne. Także część gejów wyklucza lesbijki – czasami świadomie, a czasami nie. Jeśli spojrzymy sobie na artykuły w gazetach, przekazy publiczne – często mówi się o „gejowskich” paradach, lokalach, organizacjach – nie uwzględnia się tu udziału i zaangażowania kobiet-lesbijek. Dodatkowo, lesbijki są dla maczo-samców obiektem erotyczno-seksualnym – proszę spojrzeć na filmy porno – wiele scen odbywa się między kobietami, choć z lesbijkami nie mają one nic wspólnego.
Red:Dziennik napisał ostatnio o konflikcie w środowisku gejowskim. Z tej relacji wynika, że podzieliło się ono na zwolenników Roberta Biedronia z Kampanii Przeciw Homofonii oraz tzw. Przyjaciół Szymona Niemca. Czy spór dwóch powszechnie rozpoznawalnych przedstawicieli środowiska nie odbije się na obrazie polskich gejów?
YK:Konflikty są, jak w każdym środowisku, a szczególnie tak małym. Działaczy LGBT, którzy są na „pierwszej linii frontu” można policzyć na palcach dwóch rąk. W sumie, wszystkich osób jakkolwiek zaangażowanych w działalność związaną z osobami LGBT, zarówno wśród organizacji jak i w pojedynkę jest w Polsce może 300 (tak szacował socjolog Jacek Kochanowski). Więc o konflikty nietrudno – szczególnie, jeśli jest się uciskaną mniejszością, homofobia przenosi się do wewnątrz środowiska. Dla zainteresowanych polecam często burzliwe komentarze pod krytycznymi czy kontrowersyjnymi artykułami, jakie się ukazują na różnych portalach. Dla mnie ten konflikt burzą w szklance wody. Żadne medium nie wyjaśniło szczegółów – byłam obecna na spotkaniu, na którym Robert Biedroń publicznie bronił Szymona Niemca – taka była intencja słów, lecz zostały one źle zrozumiane. Niestety niektórzy, mam wrażenie, są przewrażliwieni na pewne tematy. Ponadto – według mnie – takich spraw nie powinno się przenosić do mediów ogólnopolskich – nie rozumiem, jaka idea ma temu przyświecać. Takie sprawy załatwia się między sobą, a nie wywleka na forum, angażuje osoby trzecie. Konflikt ten, jak szereg innych, powinien skończyć się pewną zgodą. Powoduje on – jak podobne konflikty w innych środowiskach – niedobre postrzeganie naszego i tak małego środowiska. Natomiast jest to konflikt pomiędzy gejami – i tu znów lesbijki mogą tylko się temu przyglądać. Nie są w ogóle żadną stroną, choć pośrednio ich to dotyczy.
Red:Jak polscy geje i lesbijki chcieliby być postrzegani przez opinię publiczną – jaki obraz środowiska organizacje takie, jak Lambda próbują kreować?
YK: Przede wszystkim należy podkreślić, iż lesbijki i geje są normalnymi, zwyczajnymi osobami. Dobrze, jeśli będzie się ich postrzegać w zwykły sposób, jako osoby normalnie uczestniczące w życiu społecznym, mające swoje dobre i złe strony, a przy okazji będące homoseksualne – podobnie jak osoby mające inne cechy – rude włosy, niebieskie oczy. Nie ma jednego głosu osób homoseksualnych – jedni chcą mieć związki rejestrowane, inni nie – jedni chcą mieć zgodę na adopcję dzieci – inni w ogóle o tym nie myślą, nie chcą mieć dzieci. Geje i lesbijki są bardzo różni i działając na ich rzecz nie można zadowolić wszystkich – to już wiemy. Zarówno organizacje takie jak Lambda Warszawa, KPH – chcą kreować wizerunek osoby zwyczajnej. Musimy mieć świadomość, iż gejem czy lesbijką może być KAŻDY, niezależnie od wyglądu, wykonywanego zawodu, statusu społecznego czy nawet cywilnego. Niemniej jednak, chcemy, aby każdy gej, każda lesbijka mogli żyć zgodnie z sobą, nie w zakłamaniu, w ukryciu, będąc sobą tylko w sobotni wieczór. Pragniemy, aby każdy mógł realizować siebie. Nie możemy się wstydzić, iż jesteśmy homoseksualni – bo to żaden wstyd.
Red:Czy comming out osób publicznie rozpoznawalnych, jak Jacek Poniedziałek czy Tomasz Raczek wpływa na obraz geja w Polsce. Czy przynosi to pozytywne czy raczej negatywne efekty?
YK: Chciałabym tylko przypomnieć, iż coming out Poniedziałka czy Raczka to wydarzenia ostatnich kilku lat. Nie było tak, iż żadne znane lesbijki i geje wcześniej nie żyli w Polsce. Tylko pamięta się o tych ostatnich. Pisarka Izabela Filipiak ujawniła się równo 10 lat temu, i to dopiero była odwaga! Inne znane osoby, żyjące dawniej, które były homoseksualne jak np. Jarosław Iwaszkiewicz, Maria Dąbrowska, Karol Szymanowski – zostały pokazane w książce Krzysztofa Tomasika „Homobiografie”. Wiele biogramów znanych i mniej znanych lesbijek i gejów zamieściliśmy (jestem inicjatorką tej akcji, tworzę ją wraz z 3 innymi osobami) też na stronie www.odkywamysie.pl, która zachęca do coming outu każdego geja i każdą lesbijkę.
Oczywiście, każde odkrycie się osoby publicznej jest bardzo ważne – pokazuje, iż świat nie jest tylko heteronormatywny, że jest miejsce także dla innych. Dla osób homoseksualnych, szczególnie dla młodych lub jeszcze nieodkrytych to jest sygnał: ja też się mogę ujawnić, skoro zrobił to pan X. Dodaje im otuchy, odwagi. W przypadku Tomasza Raczka mieliśmy wręcz festiwal normalności – zewsząd gratulacje, występy w mediach, reklamach, wywiady, okładki kolorowych czasopism. I takie właśnie działania robią ogromnie wiele dla innych lesbijek i gejów – ale proszę pamiętać, iż Raczek dokonał coming outu, gdy osiągnął już bardzo dużo, prawie każdy go znał z telewizji, był „kimś”. I swoją odwagą pokazał klasę. Choć mógł zrobić to wcześniej – do czego zresztą namawiał go jego dobry znajomy – Zygmunt Kałużyński. Ale widać, iż do takiej sprawy potrzeba czasu, przygotowania, przemyśleń. I każdy tego typu akt jest indywidualny dla każdego.
Jestem zdecydowaną zwolenniczką coming outu, dlatego wszystkich zastanawiających się do tego namawiam – to jest jak akt wyzwolenia, oczyszczenia. Po tym zawsze żyje się lepiej, w zgodzie ze sobą. Ponadto nikt nas nie może szantażować ani zrobić krzywdy, np. ujawniając nas naszym rodzicom czy komuś w pracy (tzw. outing – czyli przymusowy coming out bez zgody osoby zainteresowanej).
Red:W jaki sposób Lambda komunikuje się z otoczeniem? Na portalu Lambdy znalazłam informację o zakazie kontaktu z mediami działaczy organizacji bez zgody rzecznika – czyli Pani. Czy macie przygotowaną jakąś strategię komunikacyjną, a w szczególności plan działania na tak zwane sytuacje kryzysowe?
YK.:Lambda Warszawa ma fukcję rzecznika – czyli osoby komunikującej się z otoczeniem, którą pełnię od wielu lat. Inne organizacje raczej nie mają takich funkcji, ale te zadania po prostu pełni wyznaczona osoba np. z zarządu albo kilka osób. Chodzi tu o to, aby moje doświadczenie, znajomość mediów i osób pracujących w nich dobrze wpływało na nasz wizerunek – nie są to przecież łatwe kontakty, szczególnie w okresie spiętrzeń czy dużych wydarzeń, gdzie media dosłownie ataktują nas telefonami. Musi być osoba, która jest w stanie to wszystko „obsłużyć”, szczególnie, iż nie zatrudniamy, jak organizacja, osób na etat.
Jak każda organizacja z doświadczeniem – mamy różne plany działania na różne sytuacje i wydarzenia. Nie będę ich jednak zdradzać, bo zbyt odsłoniłabym kulisy naszego działania 🙂
Pozdrawiam wszystkich czytelników!
Rozmawiała Aleksandra Łuczak