Aż 80 proc. ogłoszeń dla specjalistów, pracowników średniego szczebla i kadry zarządzającej jest dostępna na „ukrytym rynku pracy” – szacuje Justyna Ścigler, konsultant w ManpowerGroup. Ponadto coraz częściej firmy poszukują pracowników za pośrednictwem agencji doradztwa personalnego albo z pomocą headhunterów – czytamy w Gazecie Wyborczej Katowice.
„Można być wybitnym ekspertem, ale jeżeli nie zamieści się odpowiednich informacji w miejscach, o których wiadomo, że będą sprawdzane, to na spływ ofert nie ma co liczyć” – podpowiada Ścigler. Ponadto kandydaci powinni być świadomi, jakie informacje są o nich umieszczone w sieci. „Podstawowa zasada: piszmy otwarcie jak najwięcej o swoich osiągnięciach i doświadczeniach, a sprawy prywatne zostawmy do wglądu tylko znajomym” – twierdzi Marta Piątkowska, autorka tekstu.
Budowę wizerunku w sieci dobrze zacząć od założenia paru profili w serwisach rekrutacyjnych, np. w GoldenLine, LinkedIn czy Profeo. Istotna jest także prawdomówność – dane należy aktualizować bez względu na to, czy awansowaliśmy, czy nas zwolniono. Na rozmowie rekrutacyjnej i tak pojawi się pytanie o aktualne zatrudnienie, a oszukiwanie nie przyczyni się do zrobienia dobrego wrażenia. Szczerość wobec pracodawcy dotyczy również rekomendacji. „Jeśli komentarz o »doskonałej współpracy« zamieszcza bliski znajomy lub przyjaciel, to można osiągnąć efekt odwrotny do zamierzonego” – czytamy w gazecie. Konieczne jest także budowanie sieci kontaktów, jednak trzeba zwrócić uwagę nie tylko na ilość, ale również na jakość. Oprócz tego liczy się aktywność na serwisach rekrutacyjnych. „Jeżeli profil nie zawiera informacji o ostatnim logowaniu, warto zadbać o pozostawienie po sobie śladów na przykład w grupie dyskusyjnej. Raz na tydzień wystarczy” – podsumowuje Piątkowska. (kg)
