Choć roszady w MSZ to coś normalnego przy każdym nowym rządzie, to jak czytamy w Newsweeku: obecne zmiany „to kompletna wymiana dyplomatycznych elit, ostateczna rozprawa z tym, co PiS nazywa korporacją Geremka i Bartoszewskiego”.
Zamiast dyplomatów z wieloletnim doświadczeniem reprezentować nas będą ludzie z naukowego zaplecza PiS – czytamy w tekście. Jacek Pawlicki, autor artykułu, relacjonuje, że o poprzednikach mówi się, że są „ambasadorami wyklętymi”.
„Ludzi z wieloletnim stażem ambasadorskim można zgnoić, np. zsyłając ich na jakieś marne stanowisko z pensją 3 tyś. złotych – mówi w rozmowie z tygodnikiem jeden z weteranów z alei Szucha.
W tekście pada też przykład zakończenia pracy ambasadora RP w Waszyngtonie Ryszarda Schnepfa. Ten przed wyjazdem był wiceszefem resortu kierowanego przez Sikorskiego i z którym Waszczykowski już wcześniej był skonfliktowany. Obecny szef resortu twierdzi, że wszystko odbywa się zgodnie z planem (Schnepfowi mijają zwyczajowe cztery lata we wrześniu), a w jednym z wywiadów powiedział, że „stanowisko ambasadora nie jest stanowiskiem pracy chronionej, to jest stanowisko wyjątkowego zaufania, ambasadorowi musi ufać prezydent, premier, minister”.
Odwołany został też Marek Prawda, przedstawiciel Polski przy UE w Brukseli. Jego „winą” było prawdopodobnie to, że wyróżnił się w dyplomatycznej batalii o stanowisko szefa Rady UE dla Tuska – podaje źródło. W maju z placówki przy Stolicy Apostolskiej odwołano też Piotra Nowinę-Konopkę, byłego wiceprzewodniczącego Urzędu Komitetu Integracji Europejskiej, a potem dyrektora Parlamentu Europejskiego. Też nie komentuje przyczyn swego odwołania. Autor tekstu sięga jednak do wywiadu z 2013 roku, w którym Waszczykowski – wówczas polityk opozycji – ostro go krytykuje: „To jest po prostu działacz polityczny, to nie jest ekspert od czegokolwiek”. (mw)