Red.: Z jakich narzędzi korzysta PR-owiec niezależnej wytwórni płytowej? Jak wygląda promowanie artystów, którzy zajmują się głownie tworzeniem muzyki hip-hopowej?
Kamil Jakuza Jaczyński, odpowiedzialny za Public & Media Relations w wytwórni WielkieJoł: Jeżeli chodzi o tzw. promowanie talentów, to wszystko zaczyna się od zadania sobie pytania, czy jest to talent, który dopiero debiutuje na scenie, czy taki, który ma jakiś dorobek artystyczny. W Wielkim Joł staramy się nie wywierać nacisku na artystów, nie chcemy w żaden sposób wpływać na ich wizerunek, modelować go. Musimy znaleźć z wykonawcą wspólną falę i na tej fali razem płynąć. W ten sposób razem jesteśmy w stanie promować twórczość danej osoby. W momencie, gdy mamy już obrany kierunek, zastanawiamy się, kto będzie naszą grupa docelową i jak najłatwiej do niej dotrzeć. Najczęściej kierujemy się w stronę słuchaczy Hip-Hopu, ale nie zawsze. Wielkie Joł działa w sposób niestandardowy i pozwala nam to szeroko rozwinąć paletę używanych przez nas środków. Często opieramy się na bardzo niestandardowych metodach. Głównie dlatego, że są znacznie bardziej efektywne niż klasyczna reklama i wiążą się z niskimi kosztami. Budowanie środowiska naszych fanów w Internecie i nie tylko sprawia, że mamy z nimi bezpośredni kontakt i dzięki ich pomocy jesteśmy w stanie zrealizować wiele ciekawych pomysłów. Używamy rożnych platform komunikacji. Poczynając od naszego serwisu www.wielkiejol.com przez fotoblogi, złoty numer komunikatora Gadu-Gadu: 8333, aż po serwisy społecznościowe jak Facebook i Grono.
Red.: Jak wygląda budowanie marki wytwórni nie tylko na polskiej scenie muzycznej, ale także w samym środowisku hip-hopowym? Czy opiera się to tylko na kojarzeniu jej z Tede?
KJJ: Budowanie takiej marki opiera się na wielu czynnikach. Przede wszystkim na pokazywaniu wytwórni jako organizacji, która daje szerokie możliwości rozwoju artystycznego. Firma współpracuje nie tylko z jedną gwiazdą, więc działania, które są podejmowane w ramach pracy nad postrzeganiem marki, muszą łączyć jak największą grupę artystów. Tede jest właścicielem wytwórni, więc tak czy inaczej marka będzie postrzegana w jego kontekście, ale w naszym interesie leży, by inni artyści byli także dostrzegani i z firmą kojarzeni. W przypadku marki o ugruntowanej pozycji najlepiej wykorzystuje się zdobyty wcześniej medialny kapitał. Ważne jest także, by dobrać odpowiednią ekipę, to nie mogą być przypadkowi ludzie. Przy współpracy z artystami nie podpisujemy „umów-cyrografów”, a jedynie kontrakty na wydanie płyt. Uczestnictwo w stałej ekipie wytwórni jest nieformalnym kołem artystów, którzy potrafią się dogadać i wspólnie pracować.
Red.: A jak buduje się wizerunek artysty w tej branży?
KJJ: Takie działania opierają się na prawdziwości przekazu. Pokazanie samego artysty nie stanowi wielkiego wyzwania. Obecnie, gdy mamy Internet trwa to dosłownie chwilę. Problem w tym, by zainteresować tą twórczością ludzi. Jestem zwolennikiem podejścia, że muzyka broni się sama. Jeśli ktoś prezentuje dobry materiał, to na tej podstawie i w ramach tego jak artysta widzi siebie w środowisku i na scenie, jesteśmy w stanie budować jego wizerunek. Trzeba dotrzeć do tego, co artysta sobą reprezentuje. Jeśli wyczuwam, że wykonawca nie ma czegoś wyrazistego, oryginalnego, to albo trzeba to wydobyć, albo nie ma mowy o byciu gwiazdą w takim czy innym środowisku. Dla każdej gwiazdy jest to coś innego. Czasem jest to tematyka twórczości, wygląd, częściej zachowanie, sposób bycia. Mogę pewne rzeczy zasugerować, pomóc artyście wydobyć z siebie energię, którą można przekuć na wizerunkowy sukces.
Red.: A czy staracie się zwrócić uwagę na twórczość waszych artystów, bądź na nich samych w jakiś kontrowersyjny sposób? Zdarzały się takie przypadki, czy gwiazdy same obierają kierunek autopromocji, bez konsultacji z Wami?
KJJ: Jeśli chodzi o akcje, które zapewniają odpowiedni rozgłos na przykład przed premierą płyty, to staramy się zawsze zrobić coś ciekawego. Zorganizowaliśmy kilka przeróżnych wydarzeń, które miały zwrócić uwagę odbiorców na dany materiał. Jedną z zabawniejszych było rozdawanie singla Tede „Diler” w plastikowych, hermetycznych torebkach. Dziennik Fakt opublikował wtedy zdjęcie z informacją, że Tede rozdawał w nich biały proszek, co wywołało ogólne oburzenie. Artykuł zatytułowany był „Tede, puknij się w głowę” i na dodatek dziennikarze pomylili się w nazwisku.
Biały proszek tak naprawdę był płytą CD, na której znajdował się singiel promujący płytę „Ścieżka dźwiękowa”. Sama akcja cieszyła się przede wszystkim dużym zainteresowaniem fanów, a to było dla nas najważniejsze. Wszystkim artystom staramy się poświęcać jak najwięcej czasu i jeśli trafia się fajny pomysł, możliwy do zrealizowania, to staramy się promować i budować ich wizerunek na wielu dostępnych płaszczyznach.
Zupełnie inna sprawa dotyczy wszystkich „skandali”, jakie wywołują komentarze i sama osoba Tede. Jest on jednym z najpopularniejszych raperów w Polsce i jest to powodem do typowej w naszym kraju niechęci do ludzi sukcesu. Często wytykana jest tematyka utworów, gdzie w sposób otwarty komentuje różne osoby i wydarzenia. Taki właśnie jest rap. Ta forma przekazu daje artyście możliwość, a nawet pewnego rodzaju konieczność wyrażania prawdy. Może wyda się to naiwne i niezrozumiałe, ale tak właśnie działa środowisko hip-hopowe. Kluczem do sukcesu jest zrozumienie tego mechanizmu i umiejętne się nim posługiwanie.
Red.: Czy praca w niezależnej wytwórni daje PR-owcowi gwarancje większej swobody działania? Czy może jednocześnie narzuca pewne ograniczenia , np. finansowe, w doborze środków działania ?
KJJ: Na pewno jest nieco trudniej, ponieważ mamy mniejszą siłę przebicia. Zazwyczaj nie dysponujemy również takimi budżetami, jak duże korporacje. Prezentujemy jednak zupełnie inny produkt. Nie sprzedajemy zupek chińskich, tylko dobrą muzykę. To zasadnicza różnica.
Z racji tego, że Wielkie Joł jest wydawnictwem niezależnym możemy zdecydowanie bardziej swobodnie wybierać wśród metod działania. Wiemy z analizy tych działań, że nasi odbiorcy to doceniają. Ponadto pracujemy z pasją, a to daje dużo dobrego. Większe zaangażowanie często przekłada się na lepsze efekty. Zrobiliśmy wiele dużych wydarzeń jak na przykład trasa koncertowa Tede Esende Mylffon Tour – Król Jest Tylko Jeden, czy Dotz Tuning Show. Znalezienie dobrego partnera jest dla nas kluczem do sukcesu. Sztuka zawsze potrzebowała mecenatu. Tu dobrym przykładem jest współpraca z firmą Samsung. Wspólny produkt pod nazwą Tedefon okazał się hitem. Zaprojektowany przez Tede oraz znanego artystę plastyka Cybe telefon oraz informacja o tym projekcie pojawiła się w mediach wielokrotnie. Zdecydowanie przewyższając skuteczność promocji podobnego produktu, którego projektantem był Maciej Zień.
Mam za sobą pracę w między innymi w CR-Media, Adnecie i LRC. Tam „pod krawatem” nauczyłem się metod pracy w biurze, bo ważne jest, by wypracowywać pewne standardy, które ułatwiają wypełnianie codziennych obowiązków. Teraz bardzo cenię sobie dużą swobodę działania, jaką daje bycie PR-owcem niezależnej wytwórni muzycznej. To moja praca i pasja, więc jestem szczęśliwym człowiekiem.
Red.: Jak media postrzegają branżę hip-hopową? Jaki jest jej wizerunek? Czy został on nadszarpnięty przez ostatnie wydarzenia związane z zamordowaniem przez młodych ludzi policjanta w Warszawe? Czy dziennikarze interesują się raperami tylko wtedy, gdy pojawiają się wokół nich kontrowersje, lub wypływają wewnętrzne konflikty w środowisku?
KJJ: Na szczęście do nas nie dzwoniono, po tym jak zamordowano jednego z funkcjonariuszy policji. Prezentujemy inny typ odbiorcy. To świadczy o tym, że media mniej więcej orientują się, kto jest kim w naszej branży.
Dziennikarze chętnie kontaktują się z naszymi twórcami, bo ci prezentują szeroki wachlarz możliwości artystycznych. Mamy DJów, którzy są naszymi ambasadorami na klubowych parkietach, producentów muzyki, wokalistów, tancerzy i artystów fotografików. Każdy z nich jest wyjątkowy. Często poprzez działania z artystami muzyki popularnej nasi wykonawcy pojawiają się w mediach, które raczej by o nas nie pisały. Tak było w przypadku współpracy Tede z Natalią Kululską i Zdzisławą Sośnicką. Dj Kostek grał wspólnie z formacją Sweet Noise, ale również z Natalią Kukulską i Piotrem Rubikiem.
Media interesują się naszymi artystami nie tylko wtedy, gdy wydają płytę, ale także gdy np. koncertują, bądź tworzą nową linię ubrań.
Wizerunek branży stale ewoluuje. Dziś raperzy nie są kojarzeni już tylko „blokersami” z filmu Latkowskiego i coraz rzadziej utożsamia się ich z ludźmi z marginesu. W Polsce artyści do pewnego momentu sami siebie zamykali i zamykali również środowisko. To Tede wydając płyty „S.P.O.R.T”, a potem „3H- Hajs, Hajs, Hajs” jako pierwszy przyznał, że chce, wzorem zagranicznych gwiazd, na tej muzyce robić pieniądze. Wtedy było to nie do pomyślenia. Ludzie łapali się za głowy, nie wiedzieli jak reagować. Nagle dostrzeżono, że można robić fajną muzykę i być w zgodzie ze swoim sumieniem, pozostając w duchu hip-hopowym. To jest specyficzne środowisko, w którym istnieje pewien kodeks prawdziwości, przez co trudniej jest się w nim wybić, czy zdobyć szacunek. Na pewno nie jest to jeszcze środowisko na tyle otwarte, by być ciągłym celem dla mediów, czy portali takich jak np. Pudelek, koncentrujących się na życiu gwiazd. Choć coraz częściej się to zdarza.
Rozmawiała Monika Krajewska