Sezon ogórkowy w pełni. O tym, że ogórek to „warzywo dość łatwe do przygotowania”, przekonuje w wywiadzie dla Uważam Rze, ich miłośnik i pochłaniacz, Zbigniew Girzyński z PiS – polityk, który o logistyce robienia przetworów wie niemal wszystko.
O ile rubryka „Polityk bez polityki” w Uważam Rze znakomicie sprawdza się w przypadku prezentacji „ludzkiej” twarzy polityków i ocieplania wizerunku, o tyle wywiad ze Zbigniewem Girzyńskim o „przepisach tylko od mamy” to już niezłe „zalewanie”. Dowiadujemy się z niego, że poseł Prawa i Sprawiedliwości uwielbia ogórki od dziecka i gdyby inni tę miłość podzielali w równym stopniu, „plantatorzy ogórków żyliby niczym krezusi”. Na pytanie, jak się zabiera za kiszenie, Girzyński trafnie zauważa, że musi najpierw „te wszystkie ogórki wypatrzyć, kupić, a potem wnieść”, co wymaga nie lada logistyki, bo bywa, że poseł przygotowuje nawet 200 słoików przetworów.
Oprócz zmysłu prawdziwego łowcy ogórków, Girzyński zdradza także umiejętności taktyka. Aby kupić ogórki odpowiednio małe, wykorzystuje „minę skruszonego chłopca” i historię o „złej żonie”, która niezadowolona będzie w niego „ogórasami rzucać”. Podobno branie sklepikarek na litość zawsze działa. Wywiad jednak nie jest tylko lekką rozmówką o przygotowywaniu jesiennych zapasów. Skąd – poseł przemyca w nim ciekawe nowinki naukowe i zdradza, np. że „ciekawy proces” kiszenia zawdzięczamy Francuzom, ubolewając jednocześnie nad ciężkim losem odkrywców, którzy (tak jak Appert w porównaniu z Pasteurem) zawsze „mają gorzej niż ci, co spijają śmietankę po nich”.
Ponadto, dzięki tego typu dywagacjom wiemy, co zrobić, gdy zalewa jest już gotowa – „Zalewam. Zakręcam wieczka. I zaczyna się gotowanie słoików. W garnku pokrywka dokazuje, a ogórki w odpowiedni sposób się konserwują”. Tymczasem wizerunek Girzyńskiego, mocno doprawiony chrzanem (nie „jakimś korzeniem chrzanopodobnym”) aż kipi. (es)
